Osoby handlujące owocami leśnego runa przy drogach regionu za oferowany towar żądają nawet dwa razy więcej, niż sprzedawcy na miejskim targowisku.
Wracając z Torunia z rodziną kupiłem w sobotę kurki przy drodze – opowiada Czytelnik "Pomorskiej". – Za pojemnik grzybów zapłaciłem 16 złotych. Wyjściowa cena litra wynosiła 18 złotych, ale dwa złote utargowałem. Moje zdenerwowanie było ogromne, gdy w poniedziałek przeczytałem w "Pomorskiej", że na Targowisku Miejskim kurki można było kupić po 10 złotych za litr. Dwa tygodnie temu tak samo przepłaciłem za jagody, które kupiłem po 10 złotych za litr, podczas gdy przy ulicy Przypadek kupiłbym je po 5, góra 6 złotych.
Podobne głosy odebraliśmy już od kilku innych Czytelników. Jeden z przydrożnych sprzedawców, zapytany przez nas, dlaczego sprzedaje grzyby dużo drożej niż targu, gdzie w cenę kurek jest niejako wliczona opłata targowa, odpowiedział, że nikt nie każe nam u niego kupować. Poza tym, u mnie jest więcej grzybów niż litr, i do tego są świeże, dopiero co zebrane. A wie pani, ile ja się muszę nachodzić, żeby te kurki zebrać? – dodał. W tej sytuacji rodzi się pytanie – czy handlowcom z targu grzyby same wchodzą do koszyka?