Rolnikom wyraźnie spadną dochody. Wszyscy więcej zapłacimy za jedzenie. Żniwa na dobre ruszą w przyszłym tygodniu, a we wtorek GUS ogłosi swoje szacunki tegorocznych zbiorów.
Jednak już wiadomo, że będą one bardzo pesymistyczne – rolnicy zbiorą
znacznie mniej niż w ostatnich latach zbóż, rzepaku, siana, także warzyw i
roślin okopowych. Z naszych informacji wynika że zamiast 26,8 mln ton ziarna jak
w zeszłym roku, rolnicy mogą zebrać nawet o 3 mln ton mniej, a zamiast miliona
ton rzepaku - tylko 650 tys.
Wszystko z powodu najpierw mroźnej
zimy, która przerzedziła zasiewy, a teraz panującej od tygodni suszy.
Najbardziej ucierpiały tereny zachodniej Polski – od Dolnośląskiego,
poprzez Lubuskie i Poznańskie do Zachodniopomorskiego. Straty nie są jeszcze
oszacowane, ale idą w setki milionów złotych.
Według
wiceministra rolnictwa Stanisława Kowalczyka w Zachodniopomorskiem na obszarach
objętych suszą rolnicy zbiorą najwyżej połowę tego co zwykle, co oznacza straty
rzędu 250 mln zł. W Łódzkiem zaś praktycznie wyschły pastwiska – straty
szacuje się tu na 100 proc.
Jeszcze w maju eksperci z Ministerstwa
Rolnictwa przewidywali zbiory zbóż mniejsze od zeszłorocznych o ok. 1,5 mln ton.
Szacunki skoczyły teraz do 3 mln, bo susza z powierzchniowej przeszła w głęboką,
a z lokalnej stała się regionalną i nie ma praktycznie województwa, które się
przed nią obroniło. A ponieważ Agencja Rynku Rolnego wyeksportowała swoje zapasy
ziarna i wymiotła magazyny niemal do czysta, to mniej więcej 3 mln ton trzeba
będzie zaimportować.
Czeka nas więc wzrost cen produktów mącznych i
pasz, a za nim mogą pójść wyższe ceny drobiu i wieprzowiny. Na tani import nie
ma bowiem co liczyć. W Unii, na Ukrainie, Rosji, Słowacji i w Czechach pogoda
też popsuła szyki rolnikom i wszędzie zbiory będą niższe.
Poza
spadkiem plonów rolników uderzy także gorsza ich jakość. Ziarno będzie marne,
drobne i zamiast na mąkę będzie się nadawało na paszę dla
zwierząt.
Po raz pierwszy od lat żywność nie będzie zbijała
inflacji, ale zacznie ją nakręcać. A na tym stracą wszyscy.
Zdaniem
szefa kółek rolniczych Władysława Serafina aż 80 proc. ziarna nie spełni
obecnych wymogów jakościowych (tzw. parametrów), a jest to warunek niezbędny, by
rolnicy otrzymali dopłaty bezpośrednie.
Dlatego kółka
domagają się od rządu obniżenia parametrów, podwyższenia dopłat bezpośrednich o
20 zł do tony (ze 110 do 130 zł w lipcu i sierpniu), a także podniesienia
interwencyjnej ceny skupu pszenicy z 440 do 460 zł za tonę. Z kolei Krajowa
Federacja Producentów Zbóż chce, by rząd podniósł cenę interwencyjną w skupie o
15 proc. - z 440 do 500 zł za tonę pszenicy.
Obniżenie
parametrów to najgorsze, co rząd może zrobić – przestrzega dr Michał
Kisiel z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa. – Trzeba dbać nie tylko o
rolników, ale i konsumentów.
We wszystkich województwach
pracują specjalne komisje powołane przez wojewodów, które mają oszacować straty,
jakie spowodowała susza. Ostateczne wyniki i ewentualne wnioski wojewodów o
przyznanie ich terenom statusu obszaru objętego klęską suszy (co wiąże się z
możliwością umarzania lub przesuwania terminu spłaty podatków) mogą być na
początku sierpnia.
Wtedy też będzie jasne, jakie straty dla
budżetu to oznacza. Już wiadomo, że Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa zwiększa pulę środków na kredyty klęskowe, wydłuża o rok terminy spłat
kredytów już pozaciąganych. Z naszych informacji wynika, że rząd rozważa też
przyznanie wsparcia socjalnego dla najbardziej poszkodowanych rolników. Raczej
jednak nie spełni żądań kółek i dopłat do skupu nie
podwyższy.
Wśród rolników panuje czarnowidztwo. Straty według nich
wyniosą 30-40 proc. zbiorów, a przy obecnych ustalonych przez rząd cenach mogą
co najwyżej liczyć na zwrot kosztów produkcji. Właściciele słabszych gruntów,
którzy nie mają własnych kombajnów, wręcz mówią, że zbieranie się nie opłaca, bo
koszt wynajęcia maszyny pokryje się z tym, co uzyskają za
ziarno.
Ja sobie dam rękę uciąć, że zbierzemy 22, góra 23 mln
ton, czyli trzeba będzie sprowadzić nawet 3,5 mln ton – mówi Zbigniew
Kaszuba, właściciel 120-hektarowego gospodarstwa zbożowego spod Słupska. –
Pszenica jest tak marna, że zamiast 5-6 ton z ha, jak zwykle, zbiorę po 3
tony.
Do tego w niektórych rejonach po długotrwałej suszy nagle w
lipcu popadało, co tylko pogorszyło sytuację - pola się na nowo zazieleniły i
rolnicy twierdzą, że będą musieli ziarno dosuszać. Koszty będą więc
wyższe.
Obiecywali bony paliwowe dla rolników, a zamiast tego
paliwo na stacji podrożało. Ten rząd to chyba chce już całkiem chłopa
wykończyć – mówi Jan Musiał spod Nowego Dworu.