Mamy dużo sadów, ale to nie wystarczy.
Sadownicy twierdzą, że ze wszystkich gałęzi rolnictwa najbliżej Unii Europejskiej znajduje się właśnie sadownictwo. Jest w tym sporo racji, choćby dlatego, że czas, niezbędny do "dogonienia" europejskiego rolnictwa specjaliści obliczają na 15 do 30 lat – w zależności od rodzaju działalności. Dla sadownictwa ten okres szacowany jest na ok. 5 lat. To niby mało, ale warto porównać liczby. Całkowita powierzchnia naszych sadów jabłoniowych jest w porównaniu z krajami Unii wręcz imponująca. W całej UE jabłonie rosną na 287 tys. ha, u nas zajmują powierzchnię 165 tys. ha, z czego wynika, że po integracji ze strukturami europejskimi ich jabłkowy areał wzrośnie tylko dzięki nam aż o blisko 58 procent. Ale za to wydajność sadów wzrośnie tylko nieznacznie, bo nasza średnia wynosi 8,8 tony z hektara, podczas gdy unijna - 25, 1 tony. Faktem jest, że do osiągnięcia takich wyników przyczyniają się przede wszystkim takie kraje jak Belgia (42 t/ha) i Holandia (35 t/ha). Nasze jabłkowe plony mogą natomiast zaimponować Finlandii (4 t/ha) i Portugalii (6,8 t/ha), ale bije już nas np. Szwecja ze swoimi blisko 10 tonami z hektara.
Podobnie rzecz się ma z truskawkami. Średni plon z hektara wynosi w Polsce 5 ton, podczas gdy europejska rekordzistka w produkcji tych owoców – Hiszpania – osiąga wyniki rzędu 40 ton. Jest to przede wszystkim efekt nowoczesnych metod agrotechnicznych i stosowania intensywnej ochrony przed chorobami i szkodnikami. I tu pojawia się druga strona medalu, czyli skutki tego typu gospodarki dla środowiska. Z jednej bowiem strony produkcja owoców metodami ekologicznymi nie daje owoców o odpowiednich walorach smakowych i atrakcyjnym wyglądzie, z drugiej zaś stosowanie chemii powoduje skażenie środowiska i samej żywności.
Świadomość tych zagrożeń wśród konsumentów sprawiła, że przemysł chemiczny produkuje obecnie pestycydy i herbicydy o niewielkiej szkodliwości i ulegające szybkiej degradacji. Ich stosowanie w odpowiednich dawkach i we właściwy sposób – podobnie jak nawozów mineralnych – nie przynosi szkody środowisku, zapewnia jednocześnie odpowiednią jakość produktów. Produkcja owoców oparta o tego typu zabiegi chemiczne połączone ze stosowaniem metod biologicznych nosi nazwę produkcji integrowanej. Wśród krajów europejskich najszerzej stosuje ją Szwajcaria, gdzie metodą tą uprawiane jest 80 procent wszystkich owoców.
W krajach Unii Europejskiej wdrażanie produkcji integrowanej było wspierane przez budżety państw, a w Austrii i w Belgii stosowane są nadal dopłaty bezpośrednie do każdego w ten sposób zagospodarowanego hektara. W Polsce natomiast nie jest to metoda doceniana odgórnie. Tymczasem uzyskanie certyfikatu potwierdzającego spełnienie wymagań takiej produkcji jest obecnie niezbędny dla tych, którzy chcą swoje owoce sprzedawać na rynkach unijnych, przy czym dodatkowym wymogiem jest posiadanie aktualnego świadectwa atestacji opryskiwacza.