Człowiek narodził się z grudki ziemi, w którą Bóg tchnął iskierkę życia – czytamy w Mądrej Księdze. A potem z innej grudki narodziło się ziarno, które poczęty twór boży utrzymało przy życiu. To nie obfitość zwierzyny w lasach i biorąca się stąd obfitość mięsa pozwoliły przetrwać ludzkiemu gatunkowi, ale ziarna zbóż, które on nauczył się klasyfikować, selekcjonować i zamieniać w coraz wydajniejsze odmiany. A kiedy nadszedł czas, że posiadł tajemnice hodowli zbóż, stał się panem ziemi i zwierzęta same przyszły do jego ręki, aby je karmił i troszczył się o nie.
Ziarno w języku nauki to „jednonasienny, nie pękający owoc o łupinie nasiennej zrośniętej z owocnią”. To wiemy dzisiaj, ale w czasach odległych, gdy powstawały pierwsze spichrze, wiedziano o jednym – te przechowalnie nie zapełnią się, jeśli ziarno padnie na jałową, a nie żyzną rolę. Ale żeby wzeszło i dało obfity plon, trzeba jeszcze nauczyć się siać je w odpowiednią glebę. A i tak to tylko jedno z wielu, choć niezwykle istotne ogniwo procesu rolnoprzetwórczego.
Musiały minąć kolejne wieki, nim lepsze ziarno zaczęto oddzielać od gorszego, co udoskonaliło proces adaptacji i selekcji. Następnym krokiem w ulepszaniu technik hodowlanych zboża było uświadomienie sobie, że większe korzyści zapewnia odpowiednie magazynowanie ziarna. Kto takowe zapasy posiadał, dyktował warunki tym, którzy przychodzili doń z pustymi rękoma i z kornie pochyloną głową.
Pierwsze zboża, dzięki niezwykle korzystnym warunkom agroklimatycznym
uprawiano na ziemiach Mezopotamii. Od tej pory nic już nie mogło powstrzymać
zwycięskiego marszu rośliny, która dzisiaj może kołysać rynkami walutowymi
świata w równym stopniu co wahnięcia cen ropy naftowej.
W Chinach pierwszą
rośliną, którą zaczęto uprawiać 4.000 lat przed narodzeniem Chrystusa, było
proso. To duże zaskoczenie, gdyż kraj Wielkiego Muru kojarzy się od zawsze z
ryżem. Ta najważniejsza roślina w tym regionie pojawiła się jednak tysiąc lat
później. Ale w innych rejonach Azji Południowo-Wschodniej pewne odmiany zbóż
znane były już dużo wcześniej. Badania wykazały, że bób i pewne odmiany grochu
uprawiano w Tajlandii ok. 7.000 lat przed Chrystusem. Niektóre hipotezy mówią
również o pojawieniu się na tym obszarze ryżu kilka tysięcy lat wcześniej, nim
stał się podstawowym pożywieniem Chińczyków.
Podobnie los „skarbów ziemi” kształtował się w Meksyku i Peru na długo, nim pojawiły się wysoko rozwinięte cywilizacje Azteków i Majów, które z kolei rozsypały się pod naporem konkwistadorów Corteza i Pizarra. Gęsta i różnorodna roślinność pokrywająca znaczne obszary tych krajów, a także sprzyjające warunki klimatyczne sprzyjały hodowli zbóż podjętej tam już ok. 1000 lat przed narodzeniem Chrystusa. Badania archeologiczne wykazały, że kukurydzę znano tam ok. 5200-3400 lat przed Chr. Niektórzy dowodzą, że jeszcze wcześniej uprawiano dynię i bób. Najnowsze badania przynoszą kolejne rewelacje: okazuje się, że w Zatoce Meksykańskiej początki rolnictwa neolitycznego sięgają 7000 lat, a w Peru ok. 5600 lat przed Chr.
Rolnictwo zmieniło ziemię, która dotąd stawiała skuteczny opór dwunożnemu stworowi odzianemu w skóry zwierzęce, a teraz w pokorze poddawała grzbiet pod ciosy drewnianej motyki lub zaostrzonego kija. W Europie i Azji uprawiano pszenicę, soczewicę i groch, w Ameryce – dynię, awokado, bób i kukurydzę, a na Dalekim Wschodzie – migdały, bób, betel, ogórki, groch, pszenicę i proso. Wraz z migracją wielkich grup plemiennych przemieszały się zarówno gatunki zbóż, jak i techniki uprawy ziemi.
Człowiek osiadły ze zdziwieniem spostrzegł, że zanikają mu mięśnie a rośnie brzuch napychany plackami z mąki otrzymanej dzięki uprawie kłosistych roślin, które jeszcze niedawno deptał w pogoni za większą i mniejszą zwierzyną. Dzięki przechowywaniu nadwyżek ziarna, można już było ograniczyć długie i często niebezpieczne wyprawy na dzikiego zwierza, a także zaprzestać „barbarzyńskiej” (z dzisiejszego punktu widzenia) praktyki zabijania niemowląt. Czyniono tak, aby ograniczyć liczbę plemiennych gąb do wyżywienia w sytuacji, gdy żywność pomykała na chyżych nogach, a jeśli myśliwi jej nie dopadli, to wszystkich czekała długotrwała głodówka.
Co prawda, starszyznę plemienną przestała już boleć głowa o to, skąd wziąć
pożywienie, ale uprawa roli także od razu nie zapewniła dostatku ani choćby
samowystarczalności. Powiększający się liczba ludności osad zmuszała do żmudnego
karczowania lasów i oczyszczania poletek z korzeni i kamienia, co wymagało
czasu. Dlatego migrowano coraz częściej nie tyle w poszukiwaniu zdobycznych
łupów, co korzystniejszych terenów pod zasiedlenie. Położyło to kres erze
wielkich łowów a podstawą utrzymania człowieka stało się rolnictwo, co
zapoczątkowało wielką zmianę cywilizacyjną na ziemi.
A kiedy człowiek już
osiadł i pobudował się, zapragnął wiary w bóstwa, których moc i starania mogły
zapewnić pomyślność. Przodek takiego osiedleńca żył z łowiectwa, dlatego jego
bóstwo cechowała odwaga i siła fizyczna. Dlatego na malowidłach skalnych
pojawiało się zwierzę silne i rogate, często był to byk – symbol samczego
panowania nad stadem, przemierzającego wielkie przestrzenie. Odpowiadało to
podziałowi ról w gromadzie ludzkiej, gdzie miejsce dominujące wyznaczała siła
pięści uzbrojonej w maczugę.
Człowiek osiadły hołdował zupełnie innym wartościom. W jego najbliższym otoczeniu najważniejsze były teraz czynniki stałe: dom, stado, żyzne pole, grupa współplemieńcza. Byk został odstawiony do zagrody, a bóstwem, któremu oddawano cześć, stała się kobieta, czyli ta, która daje życie.
Przewodnikiem duchowym nowego człowieka została Wielka Matka: w Mezopotamii
była to Isztar, w Egipcie Izyda, a w Meksyku za matką bogów uchodziła bogini
kukurydzy. Wszystkie one symbolizowały płodność, co miało szczególne znaczenia
dla obfitości plonów i rozwoju agrokultury.
Bogowie, a właściwie boginie nie
władały na wielkich przestrzeniach, ale otaczały matczyną troską poszczególne
państwa-miasta. Budowano im świątynie, gdzie zanoszono modły najczęściej o to,
by siły natury nie wymknęły się spod kontroli i nie dokonały spustoszeń na
polach. Powodzie, susze, gwałtowne wichury były w tamtych czasach równie częste
jak dzisiaj, ale skutki dla walczących o przetrwanie prarolników były znacznie
bardziej dotkliwe i długotrwałe.
Rozgniewać boginię jest łatwo, trudniej ją przebłagać i zapewnić sobie jej przychylność. Uwolnione siły kobiecej natury mogą dokonać znacznie większego zła, niż tylko to, że pójdziesz z torbami. To wszakże nie tylko wzór domowego ogniska, ale i świat demonów namiętności, którym lepiej się nie przeciwstawiać. Wiedziano o tym tak samo dobrze wtedy jak i dzisiaj, kiedy mężczyzna stara się uśmierzyć niezadowolenie kobiety cennym podarkiem lub choćby wiązanką lada jakich kwiatów.