Kończą się małe, rzepakowe żniwa i jak to bywa w trakcie dużych żniw pojawiają się pierwsze spekulacje cenowe. Mimo wiosennej suszy, czerwcowo-lipcowych deszczy i huraganów tegoroczne plony powinny być dobre. Ponieważ po zeszłorocznych rekordowych żniwach zostały jeszcze spore zapasy, rachunek jest niestety - z punktu widzenia rolników - mało korzystny: ceny na wrzesień, październik i listopad zapowiadają się niższe niż rok temu.
W dyskusjach prowadzonych wśród specjalistów padają takie kwoty 500 zł za tonę pszenicy konsumpcyjnej (plus minus 50 zł) i 400-450 złotych za paszową . Zgodnie przy tym wyliczają, że skoro zapotrzebowanie na zboża konsumpcyjne wynosi w kraju 5,5 mln ton (w tym samej pszenicy 3,5 mln), a na zboża paszowe trzeba trzy razy tyle, to i tak przy plonach zapowiadanych na 27 milionów ton, przed nami raczej perspektywa solidnej nadwyżki niż niedoboru ziarna napędzającego ceny skupu czy wręcz zachowania spekulacyjne na rynku.
Można się też spodziewać, że po ubiegłorocznych doświadczeniach ze zmiennymi bardzo cenami wiele polskich młynów pracujących na granicy rentowności nie będzie kupować zbóż na zapas. Zbigniew Kaszuba, prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż przed kilkoma tygodniami zwracał uwagę, że dla wielu rolników może to być rok trudny, bo zapowiadana cena nie będzie gwarantowała zwrotu poniesionych kosztów, choćby na walkę z chorobami grzybowymi szerzącymi się w zbożach przy obecnej pogodzie. Z drugiej jednak strony wystarczy że znowu zacznie lać, albo zboże będzie poprzerastane to sytuacja już może się zmienić, bo plony będą mniejsze od oczekiwanych więc i ceny pójdą w górę. Trzeba jednak mieć świadomość, że dziś cały świat to teraz jedna wielka wioska - ceny u nas zależą nie tylko od pogody, zapasów czy plonów w Polsce, ale dokładnie od tego samego na Ukrainie, w Rosji, Chinach, w Kanadzie czy Ameryce. Jeśli ktokolwiek zacznie od nas kupować zboże, to przecież będzie go mniej na rynku i cena się podniesie. Rynek jest więc nadal rozregulowany. W tym miejscu przypomnijmy o czym pisaliśmy na stronach PPR.pl w pierwszych dniach marca br.: " Liczyli na zyski .teraz liczą straty. Podkarpaccy rolnicy, którzy magazynują zeszłoroczne zboża - alarmują, że ich cena jest skandalicznie niska. Zwykle o tej porze roku sprzedawali już część zbiorów za dużo wyższą stawkę niż jesienią. Teraz proponowana cena choćby - kukurydzy nie pokrywa nawet kosztów produkcji." Tymczasem wiemy, iż są rolnicy, którzy mają jeszcze zboże z ubiegłego roku i liczą na uzyskanie ceny w okolicy 700 złotych za tonę. Nie jest to taka rekordowa kwota jak dwa lata temu, gdy sprzedawało się nawet po 950 zł za tonę, ale jednak lepiej niż eksperci zapowiadają dziś.
No cóż, z uprawą zbóż jest jak z toto-lotkiem albo ruletką - można wygrać, można stracić. Ratunkiem, przy niskiej cenie zbóż jest chów trzody chlewnej. Pod warunkiem, że akurat jest świński dołek. A z taką sytuacja mamy teraz do czynienia. Ostatnie wskazanie - na przechowywanie może być właśnie taką ruletką. Można będzie wygrać, albo stracić. Jeśli dla rolników liczy się opinia urzędowa to ja podajemy: według Marka Sawickiego, ministra rolnictwa, powołującego się na ekspertów z branży, pszenica konsumpcyjna podrożeje o 40 procent, ale dopiero w pierwszej połowie 2010 roku .
Przed ponad dwoma tygodniami szef resortu zachęcał na konferencji "Przednówek na wsi" rolników i grupy producenckie do budowy własnych magazynów, aby mogli przechować ziarno i sprzedawać je w najkorzystniejszym okresie. Minister przypomniał, że są na to pieniądze w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich.
7032636
1