Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Uprawa ziół w Unii Europejskiej

31 października 2003

Leczniczą moc ziół odkryli już przed wiekami nasi przodkowie. Zbierali je, suszyli i przyrządzali napary. Także dziś do picia ziół chyba nikogo nie trzeba namawiać. Ale w zielarstwie - podobnie, jak w wielu innych dziedzinach, zaszły i nadal zachodzą zmiany.

Najwięcej ziół uprawia się w Niemczech, Francji i we Włoszech. Te dwa ostatnie kraje słyną z ziół przeznaczonych na potrzeby przemysłu spożywczego. Kuchnia włoska i francuska to przecież duża ilość bazylii, oregano, czy kminku. Natomiast u naszego zachodniego sąsiada - Niemców - najczęściej występuje mięta. W krajach Unii Europejskiej zioła dziko rosnące - z uwagi na przemysł i obfite nawożenie - występują bardzo rzadko. Można je spotkać jedynie w Szkocji, Irlandii czy Portugalii. Szata roślinna pozostałych krajów jest dość uboga. Dlatego Wspólnota jest największym - po Stanach Zjednoczonych - importerem ziół nieprzetworzonych. Aż 50% wszystkich roślin leczniczych, dostępnych na rynku krajów "Piętnastki" - nie zbiera się z tamtejszych pól. Natomiast te, które pochodzą z Unii uprawiane są -jak się za chwilę przekonamy - w dużych gospodarstwach zielarskich. Przeciętny Niemiec słynie z tego, że pije dużo piwa i... mięty, bo je on tłusto - i by pomóc swojemu żołądkowi musi zaparzyć sobie co najmniej jedną filiżankę ziół dziennie. Czy to wystarczy, by zdrowiej żyć? Chyba nie, ale jest to z pewnością korzystne dla rolników, którzy uprawiają tu zioła. Jak choćby pan Wilfried Funke ze wsi Adelsdorf w Bawarii. Dodajmy przy tym, że tradycje uprawy roślin leczniczych w tym regionie sięgają 150 lat.

Wilfried Funke, Adelsdorf, Niemcy: –W 1980 roku przejęliśmy to gospodarstwo po moim ojcu. Uprawialiśmy wtedy - tak jak wielu rolników w tej okolicy - przede wszystkim buraki cukrowe, pszenicę, kukurydzę i rzepak. Uprawą roślin leczniczych zainteresowałem się w 1983roku. I wtedy postanowiłem zaryzykować i spróbować produkcji ziół.

Gospodarstwo moje zajmuje w sumie prawie 170 hektarów, z tego 60 hektarów stanowią właśnie zioła. Pozostała część to nadal zboża, buraki cukrowe i rzepak. Są też łąki i pastwiska, ponieważ mamy także produkcję zwierzęcą - krowy mleczne.

Z ziół uprawiamy przede wszystkim miętę pieprzową, melisę cytrynową, trochę karczochów. Liście tych ostatnich zawierają związki, które obniżają poziom cholesterolu w organizmie. Mamy też jeżówkę purpurową, a właściwie, jedną z jej odmian o wdzięcznej nazwie " słoneczny kapelusz", a jeżówka to znana wszystkim echinacea. Uprawa mięty w tego typu gospodarstwie, jak moje jest nieco utrudniona, bo po pierwsze są to małe pola, a po drugie - średni poziom rocznych opadów jest stosunkowo niski. W związku z tym jesteśmy zmuszeni do sztucznego nawadniania pól. Produkcja mięty pieprzowej rozwinęła się u nas przede wszystkim dlatego, że w pobliżu znajduje się duża firma odbiorcza, która zajmuje się skupem ziół. I właśnie tam dostarczamy znaczną część naszych plonów. W 1987 roku 5 gospodarstw zielarskich postanowiło utworzyć spółdzielnię, aby razem móc prowadzić sprzedaż produkcji. Z perspektywy czasu uważam, że to się nam opłaciło.

Zioła sprzedajemy przez naszą spółdzielnię wytwórców. Produkcję kierujemy do wielu zagranicznych firm, niektóre z nich znajdują się także w krajach Unii Europejskiej. Próbujemy właśnie dzięki współpracy w ramach spółdzielni nawiązywać kontakty z coraz to nowymi odbiorcami. To może bowiem pomóc zmniejszyć trochę ryzyko, jakie towarzyszy tej produkcji. Uprawa roślin leczniczych nie jest przez UE, przez Brukselę subsydiowana, nie jest w żaden sposób wspierana. Panuje całkowita wolność rynkowa. Ale mamy przy tym pewną korzyść, Bruksela nie patrzy nam bowiem na ręce, nie ingeruje w tę produkcję. Jeśli chodzi o dochodowość - są lata, w których uprawa jest opłacalna, ale problemy pojawiają się wtedy, gdy na przykład drożeje energia - rosną ceny prądu i oleju. Wtedy zwiększają się także nasze koszty produkcji, przede wszystkim suszenia ziół. Utrzymanie rodziny z samej tylko uprawy ziół jest moim zdaniem niemożliwe, bo jest to zbyt ryzykowne. Jesteśmy zależni od tego, co dzieje się na światowym rynku, a na nim nie można czuć się pewnie. Podlega on niestety różnym wpływom i wahaniom, np. spadkom sprzedaży. Funkcjonujemy na bardzo niepewnym rynku. Stąd ryzyko jest zbyt duże.

Produkcja ziół jest nie tylko ryzykowna, ale również złożona. Między zbiorem, a suszeniem nie może upłynąć więcej niż godzina, ponieważ czas wpływa na jakość mięty. Im krótszy, tym jest ona lepsza. Aby to osiągnąć niezbędny jest odpowiedni sprzęt. Poza tym w tej produkcji na żadnym jej etapie nie można stosować chemii.


POWIĄZANE

Analitycy Conab spodziewają się, że całkowite zbiory plonów w Brazylii w sezonie...

Post szacuje, że produkcja jabłek, gruszek i winogron stołowych w Chinach wzrośn...

Trwają żniwa kukurydziane. W regionach, w których rozpoczęły się najwcześniej, r...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę