Wśród towarów, które miały podrożeć po naszej akcesji do Unii Europejskiej, banan należał do "pewniaków". Ceny tych owoców niemal automatycznie miały wzrosnąć po 1 maja. Jak na razie tamte prognozy nie sprawdzają się. Kilogram bananów kosztuje w sklepie 4 zł, czyli tyle samo co w marcu. Płacilibyśmy jeszcze mniej, gdyby nie wysokie ceny paliw, które znacząco podnoszą koszty sprowadzenia tych owoców do Polski.
Banany miały podrożeć wraz z naszym wejściem do UE, gdyż na wspólnym rynku obowiązują inne zasady ich importu niż u nas przed akcesją. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że w Polsce nie było żadnych reguł: banany sprowadzał ten, kto miał pieniądze i możliwości. Inaczej jest w Unii. Tutaj rynek importowy regulują przepisy administracyjne. Żeby sprowadzać owoce do Europy, trzeba dostać specjalną koncesję, określającą maksymalny tonaż wwożonego towaru. Unia chroni w ten sposób interesy własnych plantatorów bananów. Chodzi głównie o mieszkańców zamorskich terytoriów Francji, Hiszpanii i Portugalii. Niektórzy twierdzą, że produkowane przez nich owoce są smaczniejsze od tych sprowadzanych z Kolumbii czy Ekwadoru - to kwestia gustu. Jedno nie ulega wątpliwości - są droższe. System kontyngentów służy właśnie ochronie wspólnego rynku, czyli interesów farmerów, przed zalewem tanich bananów z Ameryki Południowej.
Tuż przed naszym wejściem do Unii importerzy, a dokładniej świeżo zawiązana organizacja zrzeszające firmy sprowadzające banany, uderzyła na alarm, że zaraz po akcesji ceny owoców pójdą w górę, a rodzime firmy zostaną przepędzone z rynku przez bogate i wpływowe koncerny międzynarodowe. Dla ścisłości dodajmy, że wspomniane stowarzyszenie liczyło tylko dwie firmy, wcale nie największe, które obawiały się, że koncesji od Brukseli nie dostaną, kontestowały więc cały system.
Pozostali importerzy starali się zachować spokój, ale i oni byli mocno zaniepokojeni perspektywą wprowadzenia kontyngentów importowych.
Rzeczywistość okazała się wcale nie taka straszna. W gruncie rzeczy unijne przepisy nie tylko nie zaszkodziły rynkowi, ale go uporządkowały. Do tej pory bywało tak, że do Gdańska wpływał niespodziewanie kontenerowiec wyładowany owocami, których np. niemieckiemu importerowi nie udało się sprzedać u siebie. Żeby odzyskać przynajmniej część zainwestowanych pieniędzy, rzucał towar na polski rynek za pół ceny. Koncesje zlikwidowały ten proceder.
- Na każdy kraj członkowski przypada określona ilość bananów, wyliczana w oparciu o wielkość importu z ostatnich lat. Z tej puli wydzielane są kontyngenty dla poszczególnych firm - wyjaśnia Marcin Nowak z firmy Darex SA w Rzeszowie.
Importerzy dostają koncesję na mniej więcej tyle bananów, ile średnio sprowadzali do Polski w latach 2000-02. Koncesje można zbywać na rzecz innych firm.
Jak na razie kontyngent przyznany Polsce zaspokaja potrzeby krajowego rynku. Polacy nie należą zresztą, to wielkich amatorów tych owoców, o czym świadczą statystyki, według których rocznie zjadamy średnio po 5 kg bananów, czyli dwa razy mniej niż Czesi, nie mówiąc o mieszkańcach cieplejszych krajów.
Obecnie kilogram bananów kosztuje w sklepie ok. 4 zł. Na targowiskach można je kupić już za 2,5 zł. Dodajmy, że weszliśmy w okres wysokich cen na te owoce. Sezon na banany zaczyna się w październiku i kończy w marcu. Za popytem nie nadąża podaż, gdyż w tym czasie maleje ich produkcja. Żniwa bananowe zaczynają się z końcem maja i trwają do września.
Polska jest jednym z większych importerów bananów w Europie. W rekordowym 1999 r. kupiliśmy za granicą 360 tys. ton tych owoców. W ub.r. import zmniejszył się do 250 tys. ton.