Podkarpaccy plantatorzy są rozczarowani. Ceny malin i porzeczek są tak niskie, że wielu gospodarzy w ogóle nie będzie zbierać owoców. Głównie dlatego, że nie stać ich na wynajęcie pracowników sezonowych. Rozgoryczenie jest tym większe, że przedunijne obietnice o zrównaniu polskich cen skupu z tymi obowiązującymi we Francji, Niemczech czy Holandii, okazały się gruszkami na wierzbie.
Pan Józef Śnieżek jest właścicielem półhektarowej plantacji czarnych porzeczek w Połomii. Rozpoczął już zbiór owoców, ale choć ceny skupu są wyższe od ubiegłorocznych jest daleki od optymizmu. Narzekają też plantatorzy malin. Złoty pięćdziesiąt za kilogram to mniej niż rok temu. A ceny mogą jeszcze spaść bo to dopiero początek sezonu. Wielu rolników zapowiada, że w ogóle nie będzie zbierać owoców. Są rozgoryczeni bo po wejściu Polski do Unii Europejskiej miało być zupełnie inaczej. Te zapewnienia dokładnie pamięta pan Władysław Rak - właściciel ponad dwuhektarowej plantacji malin w Połomii.
Coraz więcej plantatorów nie wierzy już, że ceny skupu kiedykolwiek wzrosną. Na razie nie ma ani unijnych dopłat dla owocowych plantacji, nie zaporowych ceł na importowane z Azji tanie owoce. Są tylko ceny skupu dyktowane przez zakłady przetwórcze, a pośrednio przez odbiorców mrożonek z zachodniej Europy.