Zbiory będą dużo niższe, a w niektórych gminach prawdopodobnie w ogóle nie uda się zebrać zboża. To prognozy na podkarpackie żniwa, które ciągle jeszcze na dobre się nie rozpoczęły.
Deszczowa pogoda, a później powódź sprawiły, że wielu rolników straciło całe zbiory. A to, co ocalało z wody ma fatalną jakość - często nie nadaje się nawet na paszę.
Pan Józef Kopeć z Czarnej w powiecie łańcuckim stracił całe tegoroczne zbiory. Wiadomo już, ze pszenicę, która prawie tydzień stała w wodzie trzeba spisać na straty. "Gdyby trochę upału było, to może jeszcze coś by się udało zebrać, a tak to nie wiem. Wszystko zalało, co tylko miałem, tak, że z tego już nic nie będzie" - powiedział.
W gminie Czarna w takiej sytuacji są prawie wszyscy rolnicy. Tam, gdzie nie wylał Wisłok zboże sczerniało od deszczu. Straty są ogromne, bo prawdopodobnie niewiele da się uratować. Gminne komisje w całym regionie skrupulatnie spisują straty. Będzie to podstawą do starania się o preferencyjne kredyty klęskowe. Rolnicy bardzo na nie liczą.
Większość upraw nie była ubezpieczona, a specjaliści potwierdzają, że nawet tam, gdzie zboże uda się skosić ziarno będzie miało fatalną jakość. Nie wiadomo nawet czy będzie można zrobić z nie go paszę. "Mułu naniosło i brudu, tak, że cała pszenica jest zamulona. W wilgoci stało długo, tak, że całe zboże jest mokre, nawet zaczyna już kiełkować" - powiedziała Weronika Kot z WODR w Boguchwale. Zaś Stanisław Orłoś z Podkarpackiej Izby Rolniczej dodaje: "Rozsądny rolnik to nawet nie będzie tego kosił, żeby uniknąć kosztów kombajnowania."
Żniwa już teraz opóźnione prawdopodobnie zaczną się dopiero za kilkanaście dni. A wszystko przez pogodę. W niektórych miejscach w zbożu stoi jeszcze woda, w innych ziemia jest tak grząska, że nie ma mowy, aby n pola wjechać na przykład kombajnami.