Dlaczego Polskie Stronnictwo Ludowe zaczęło nagle cierpieć na biegunkę politycznych inicjatyw, które wyglądają jak klasyczne działania prewencyjne? Odpowiedź jest prosta: PSL obawia się, że opinia publiczna tę właśnie partię obciąży odpowiedzialnością za aferę zbożową i ewentualną podwyżkę cen chleba. A powodów do takich oskarżeń jest wiele. Kto bowiem zarabia krocie na kryzysie zbożowym po tym, jak zniknęło 40 tys. ton państwowej pszenicy i żyta?
Niemal milion złotych tygodniowo zgarnia Warszawska Giełda Towarowa, kontrolowana przez polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego. Prezesem giełdy jest były premier Waldemar Pawlak, a właścicielem poseł Zbigniew Komorowski, który w 2001 r. dostał się do Sejmu z listy PSL i nadal ma ogromne wpływy w ludowej partii. Co łączy ministra Tańskiego ze Zbigniewem Komorowskim?
Zanim Adam Tański, obecny szef resortu rolnictwa, zajął ministerialny fotel, pracował dla agrobiznesowego koncernu Zbigniewa Komorowskiego, nie tylko właściciela giełdy, ale i prezesa Bakomy oraz twórcy holdingu Polskie Młyny. Tański, po zdymisjonowaniu go przez Leszka Millera z funkcji prezesa Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, nie mógł znaleźć pracy. Pomocną dłoń wyciągnął do niego Zbigniew Komorowski, słynący z tego, że pomaga wpływowym politykom związanym z rolnictwem, gdy ci stracą państwową posadę. Kiedy na przykład Andrzej Śmietanko przestał być ministrem rolnictwa, bo w 1997 r. prawica wygrała wybory, natychmiast przygarnął go Zbigniew Komorowski. Śmietanko został dyrektorem ds. handlowych w zakładach zbożowych w Szymanowie należących do Komorowskiego.
Adam Tański miał zostać prezesem Polskich Młynów,
firmy kontrolującej około 25 proc. polskiego rynku zbóż, kiedy pod koniec lutego
2003 r. otrzymał telefon z kancelarii premiera z propozycją objęcia
stanowiska ministra rolnictwa. Prosto z holdingu Komorowskiego Tański trafił więc
do ministerialnego gabinetu. Zbigniew Komorowski natychmiast znalazł
godnego następcę Adama Tańskiego – Polskimi Młynami kieruje były wiceprezes Agencji
Rynku Rolnego Piotr Szysz, który z posadą rządową pożegnał się pod koniec 2001
r. Miesiąc później pracował już dla Zbigniewa Komorowskiego.
Na czym zarabiają Pawlak i Komorowski?
Co ciekawe, to Piotr Szysz pod
koniec swojego urzędowania w Agencji Rynku Rolnego zdecydował, że wszystkie
towary z zapasów ARR będą sprzedawane tylko poprzez Warszawską Giełdę
Towarową. Nie ma mowy o monopolizacji obrotów, bo skoro w przyszłości
ma istnieć w Polsce tylko jedna giełda towarowa, to podjęliśmy decyzję, by
sprzedawać zapasy za pośrednictwem tej najlepszej – argumentował we
wrześniu 2001 r. Piotr Szysz. Wkrótce potem giełdy konkurencyjne wobec WGT,
odcięte od towarów Agencji Rynku Rolnego, popadły w finansowe tarapaty. Wtedy
Zbigniew Komorowski wykupił większość z nich (m.in. poznańską) i zlikwidował
albo zamienił w domy maklerskie świadczące usługi warszawskiej giełdzie. WGT w
krótkim czasie stała się de facto monopolistą, który zarabia przede wszystkim
dzięki interesom z Agencją Rynku Rolnego.
Gdy dwa lata
temu Komorowski kupował WGT, giełda była właściwie bankrutem, a jej
wierzyciele poważnie zastanawiali się nad postawieniem jej w stan
upadłości. Dzięki biznesowo-politycznym powiązaniom Komorowskiego giełda nagle
cudownie odżyła, czyli zaczęła zarabiać dzięki państwu. Jeszcze na koniec 2001
r. strata Warszawskiej Giełdy Towarowej wyniosła ponad 3 mln zł. Tylko w 2002 r.
udało się trzykrotnie poprawić wynik finansowy i ubiegły rok WGT zamknęła
stratą w wysokości 950 tys. zł. Ten rok będzie dla giełdy pierwszym na plusie,
i to dużym. Im więcej bowiem tąpnięć na rynkach rolnych - takich jak afera
zbożowa - tym więcej zarabia Warszawska Giełda Towarowa handlująca głównie
zbożem i mięsem. ARR wypuszcza wtedy na rynek – oczywiście poprzez WGT – więcej towarów z
zapasów, by uspokoić sytuację. A że nie ma innej możliwości zakupu niż przez tę
właśnie giełdę, to firmy handlujące produktami rolnymi wręcz rzucają się na
oferowane przez nią produkty. Zarabiają na tym Komorowski i Pawlak.
Im gorzej, tym lepiej
Tylko w ubiegłym tygodniu na giełdę, której szefuje
Waldemar Pawlak, Agencja Rynku Rolnego wprowadziła dwa razy więcej zboża ze
swoich zapasów niż przed zbożowym tąpnięciem – łącznie około 300 tys. ton,
które sprzedano po 530-540 zł za tonę. Zarówno od sprzedającego (czyli ARR), jak
i kupujących Warszawska Giełda Towarowa pobiera prowizję w wysokości 0,2 proc.
wartości oferowanego produktu. Zatem im gorsza sytuacja na rynkach rolnych, tym
lepiej dla Zbigniewa Komorowskiego i Waldemara Pawlaka oraz ich giełdy. Po
pierwsze – agencja wyprzedaje więcej swoich zapasów, po drugie –
kupujący płacą praktycznie każdą cenę, żeby tylko nabyć towar.
Firmy Zbigniewa Komorowskiego skupiły w ubiegłym roku najwięcej
zboża od rolników – ponad 400 tys. ton (łącznie rolnicy sprzedali ponad 4 mln ton
pszenicy i żyta). Wcześniej Komorowski kupił sześć byłych państwowych zakładów
zbożowych, w których elewatorach może się zmieścić nawet milion ton zboża. Teraz
Komorowski i Pawlak mogą sobie pozwolić na żonglerkę zbożem, bo to oni rozdają
karty – jako największy gracz na krajowym rynku zbóż. Agencja Rynku Rolnego jest
wobec nich tylko petentem, ponieważ to Komorowski i Pawlak decydują obecnie nie
tylko o cenie, ale i o podaży zbóż.
PSL-owska sieć
interesów
Kradzież 36 tyś. ton państwowego
zboża, z powodu której budżet państwa stracił co najmniej 18 mln zł, a działacz
Samoobrony Ryszard Bonda straci zapewne poselski mandat, stała się dla Zbigniewa
Komorowskiego doskonałą okazją do politycznego rewanżu. Rok temu to właśnie
posłowie Samoobrony, z Ryszardem Bondą na czele, wysypali na tory zboże jadące z
Niemiec do zakładów należących do Komorowskiego. Właściciel WGT, Bakomy i
Polskich Młynów, przedstawiający się jako reprezentant narodowych interesów
gospodarczych, musiał się wówczas mocno tłumaczyć, że nie działa przeciwko
interesom polskich rolników.
Na początku ubiegłego roku Komorowski stracił funkcję wiceprzewodniczącego klubu PSL i został zmuszony do zawieszenia członkostwa w klubie w wyniku tzw. pierwszej afery zbożowej. Wykryliśmy aferę, od której zatrzęsie się całe PSL – mówił wówczas jeden z inspektorów Najwyższej Izby Kontroli. Chodziło o nadużycia i fałszerstwa przy interwencyjnym skupie zbóż prowadzonym przez Agencję Rynku Rolnego. Firma Komorowskiego wygrała przetarg na skupowanie i składowanie zboża na Śląsku i Opolszczyźnie, okazując dokumenty świadczące, że dzierżawi wystarczająco dużo magazynów mogących pomieścić skupowane zboże. W rzeczywistości nie dzierżawiła tych magazynów, tylko była nieoficjalnym pośrednikiem, a skupowanie zboża zleciła spółkom powiązanym z politykami PSL, którym firma Komorowskiego oddawała niewielką część pieniędzy, jakie otrzymywała z kasy ARR za skupowanie i magazynowanie państwowych zapasów. To, co miało być potężną aferą, skończyło się niczym, bo prokuratura umorzyła śledztwo.
To nie złe przepisy ani nawet nieudolność Agencji Rynku
Rolnego powodują każdego roku w Polsce zbożowe kryzysy. Odpowiedzialna jest za
to pajęczyna interesów osób, które jedną nogą tkwią w polityce, a drugą w
biznesie – z Komorowskim, Pawlakiem i innymi politykami PSL na czele. Oni zarabiają
zarówno wtedy, kiedy zboża jest za dużo, jak i wówczas, gdy go
brakuje.