Przyśpieszone w tym roku zbiory owoców sprawiły, że pozostały już tylko do zebrania odmiany późnozimowe. Obecnie większość sadowników wylicza i debatuje nad opłacalnością produkcji w tym sezonie owocowym.
Nadchodzi okres, kiedy więcej czasu będą oni spędzać na giełdach lub targowiskach niż w sadzie. W tym roku przewiduje się zebrać około 2 mln ton jabłek, z czego około 45% trafi do konsumpcji, 20% może się uda wyeksportować, a reszta trafi do przetwórni na soki.
Obecnie sadownicy działają jeszcze w większości w pojedynkę, na zasadzie każdy sobie, niż w grupie, tworząc organizacje producenckie. Spotykając się z sadownikami na tegorocznej POLAGRZE-FARM 2002, bardzo często słyszałem zdanie: gdyby mnie było stać to na pewno bym kupił, zainwestował, ale wie Pan jaka jest sytuacja...
Z drugiej strony podkreślano, że nie można przestać inwestować, modernizować swoich sadów. Cały czas trzeba również poszerzać swoją wiedzę, dotyczącą uprawy drzew i krzewów owocowych. Powiększa się jednak grono osób, które zaczynają głośno mówić o nieopłacalności produkcji, zgodnej z kategoriami Integrowanej Produkcji Owoców. Większe restrykcje odnośnie środków chemicznych, przestrzeganie norm oraz dbanie o środowisko nie przekłada się sadownikowi na końcowy efekt ekonomiczny. Najlepszym dowodem na to jest powoli zmniejszająca się liczba gospodarstw prowadzonych zgodnie z IPO.
Sadownicy od dawna przyglądają się tendencją panującym w zachodnich gospodarstwach. Pocieszający jest fakt, że istnieją już w Polsce gospodarstwa dorównujące, a nawet przewyższające swoją technologią uprawy zachodnich sadowników. Jednak różnice w gospodarowaniu są nadal. W krajach Europy Zachodniej dominuje pięć – sześć głównych odmian jabłoni, a u nas sadownicy niekiedy uprawiają do 10 różnych odmian i to nie zawsze tych najbardziej poszukiwanych. Sadownik w Niemczech czy Włoszech może z powodzeniem podejmować drugą prace poza gospodarstwem, ponieważ nie martwi się o zbyt swoich owoców. W Polsce takiego luksusu jeszcze nie ma, ale miejmy nadzieję, że kiedyś i u nas tak będzie.
Mino trudności nie można załamywać rąk. Znany autorytet w dziedzinie sadownictwa prof. dr hab. Augustyn Mika przekonuje że (...)przystąpienie Polski do Unii Europejskiej i swobodny przepływ ludności przez granicę otworzy nieoczekiwane możliwości zbytu owoców. I aby nie było kolejnym zaskoczeniem i straconą szansą warto i należy się do tego przygotować. Przygotowania te powinni rozpocząć indywidualni sadownicy a najlepiej ich organizacje, gdyż tylko one mogą rozwiązać promocję owoców na dużą skalę (...).
Z tą optymistyczną wizją pozostawiam sadowników i życzę wysokich cen na swoje owoce.