Od 1 września ryż będzie kosztował o blisko 25 proc. mniej niż obecnie. Potaniałby jeszcze bardziej, ale Polska, Wielka Brytania Czechy i Słowacja przegrały w Brukseli głosowanie nad nowymi stawkami celnymi na ryż.
Po naszym wejściu do Unii ryż zdrożał w Polsce - jak szacuje NBP - aż o 27 proc.
Przed 1 maja sprowadzaliśmy go z Azji po 300 dolarów za tonę bez żadnego cła.
W Unii zaś obwiązuje cło - na ryż surowy 212 euro za tonę i ponad 400 euro na ryż biały. Dzięki takiej ochronie ryż biały (czyli taki, jaki kupujemy w sklepach) kosztuje w hurcie ok. 370-400 euro za tonę.
Ponadto rolnicy-producenci ryżu z Włoch, Hiszpanii, Portugalii i Grecji mieli zagwarantowaną cenę interwencyjną 300 euro za tonę surowego ryżu i mogli po tej cenie sprzedać dowolną jego ilość.
Taka ochrona rynku unijnego od dawna nie podoba się krajom spoza Europy, wymusiły więc na Brukseli reformę rynku ryżu. Od września, a więc w okresie ryżowych żniw będą już obowiązywały nowe ceny interwencyjne - 150 euro za tonę i interwencyjny skup obejmie tylko 70 tys. ton (Unia produkuje ok. 2 mln ton). To mogłoby oznaczać spadek cen ryżu na rynku o połowę w porównaniu z dotychczasowymi cenami. Ale wcale nie oznacza mniejszych zarobków dla rolników. Cena spada o 150 euro, ale jednocześnie rolnicy dostaną dopłaty bezpośrednie w wysokości 150 euro za tonę. W sumie więc rolnicy wiedząc, że nic nie stracą na nowych cenach i że w 2004 roku poszerzy im się rynek zbytu o dodatkowe dziesięć krajów, jeszcze powiększyli swoje plantacje - o ok. 10 proc.
Ale równocześnie z nowymi cenami miały też spaść stawki celne na ryż. System celny, jaki stosuje Unia, polega na tym, że stawki zależą od ceny interwencyjnej - przy cenie 300 euro cło na ryż surowy wynosiło 212 euro, przy 150 - stawka powinna wynieść zero. Do tego europejskie lobby ryżowe nie mogło dopuścić, bo to oznaczałoby, że ryż z importu byłby tańszy od produkowanego w Europie. Przeforsowało więc zapis, który z dniem 1 września wprowadza sztywne stawki celne, niepowiązane z ceną interwencyjną - 67 euro za tonę ryżu surowego i 170 euro za tonę białego. Lobby ryżowe zagwarantowało sobie poparcie dla tego pomysłu na forum Światowej Organizacji Handlu ze strony USA i Tajlandii (największy eksporter ryżu) w zamian za obietnicę utrzymania dla tych krajów dotychczasowych bezcłowych kontyngentów. Dokument musieli tylko przyjąć ministrowie rolnictwa Unii.
Z naszych informacji wynika, że Wielka Brytania, która ryżu nie produkuje, a za to dużo importuje, usiłowała zablokować przegłosowanie nowych stawek celnych. Do oporu namówiła Polskę, Czechy, Słowację i Cypr - co dawało wystarczającą liczbę głosów. Gdy informacja o grupie oporu rozeszła się po Brukseli, lobby ryżowe przystąpiło do ataku. Polskim przedstawicielom przed głosowaniem obiecywano w zamian za poparcie ceł m.in. pomoc przy głosowaniu nad zwiększaniem kwot mlecznych, Czechom tłumaczono, że im droższy ryż, tym lepiej dla ich rolników, bo Czesi zjedzą więcej knedlików. Przedstawiciel Włoch twierdził, że jeśli cła nie przejdą, to on nie ma po co wracać do kraju, bo rolnicy go rozniosą. Polska zdania jednak nie zmieniła, za to z grupy oporu wyłamał się Cypr. Jak przekonało go lobby ryżowe, nie wiadomo. Zapis o cłach ostatecznie przyjęto w ostatni wtorek.
- Teraz jest pewne, że ryż stanieje przynajmniej o 100 euro na tonie, czyli co najmniej 25 proc. - ocenia Cezary Zimniewski z firmy Schepens, największego na świecie brokera ryżowego.
Przeciętny Polak zjada niewiele ponad 2 kg ryżu rocznie (sprowadzamy ok. 100 tys. ton), rekordzistami w Europie są Hiszpanie, którzy zjadają go niemal 15 razy więcej.