Kilka miesięcy temu, gdy zaczęło drożeć mięso i wyroby mączne, podwyżki powszechnie tłumaczono wysokimi cenami zboża. Rzeczywiście, pszenica podrożała po żniwach w 2003 r. z 440 zł do ponad 700 zł wiosną 2004 r. Dzisiaj znowu kosztuje 440 zł, ale na większe obniżki na sklepowych półkach raczej się nie zanosi.
Za tonę pszenicy, rolnik, w zależności od regionu kraju, może dostać obecnie 390-440 zł. Kilka miesięcy temu ziarno - jeszcze z poprzednich żniw - kosztowało ponad 700 zł. Ceny spadają, bo tegoroczne zbiory są bardzo dobre. Szacuje się, że rolnicy zwiozą z pól do 28 mln ton, czyli o 2 mln więcej niż wynosi krajowa konsumpcja.
- Rynek zboża po wejściu do Unii stabilizuje się i w tym roku nie będzie już takich skoków cenowych, jakie obserwowaliśmy na przednówku w tym roku - mówi dr Michał Kisiel z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Pod dostatkiem będzie zarówno pszenicy, z której wytwarzana jest mąka, jak też nieco gorszego ziarna, przeznaczanego do produkcji pasz. A to w konsekwencji powinno spowodować spadek cen tych produktów.
- Mąką typu 750, z której wypieka się chleb, potaniała do 780 zł za tonę, a popularna "pięćsetka", czyli tzw. mąka bułkowa, do 840 zł - mówi Lucyna Jędrzejczak, prezes Polskich Zakładów Zbożowych w Krakowie.
Przecena jest spora, ale o tym, by ceny mąki spadły do poziomu sprzed roku, kiedy zboże kosztowało tak jak dzisiaj 440 zł, nie ma mowy. - Surowiec to najważniejszy składnik ceny, ale nie jedyny. Od tamtego czasu wzrosły np. koszty transportu - wyjaśnia prezes Jędrzejczak.
Gdyby nie drogie paliwo, przeceny byłyby większe również na rynku pasz. Bogdan Judziński, prezes Izby Zbożowo-Paszowej zapewnia jednak, że obniżki właśnie się zaczęły i należy spodziewać się następnych.
- Spadła cena surowca, a więc potanieć muszą też mieszanki, bo producenci ostro konkurują ze sobą o klientów - zapewnia.
Prezes Judziński uważa, że na zdrowej konkurencji i wysokich plonach skorzystają wszyscy: producenci zbóż, bo mogą sprzedać więcej ziarna za niezłą cenę, przetwórcy, czyli młynarze i producenci pasz, którzy mają dostęp do tańszego surowca, to samo dotyczy hodowców trzody i drobiu, piekarzy, rzeźników. Zyska wreszcie, znajdujący się na końcu tego łańcuszka, konsument, gdyż mniej zapłaci za produkt finalny.
Dr Michał Kisiel ma wątpliwości, czy tak rzeczywiście się stanie. - Rosnące ceny surowca zawsze są wykorzystywane do uzasadnienia podwyżek. Kiedy zaczyna on tanieć, nagle okazuje się, że jego wpływ na cenę finalną wcale nie jest tak duży i ważne są inne czynniki - mówi dr Kisiel. - Nie sądzę, żeby gotowe produkty nagle zaczęły tanieć na sklepowych półkach.
Jego zdaniem, z tańszego zboża korzyści odniosą przede wszystkim handlowcy, bo będą wymuszać niskie ceny na producentach, a sami sprzedadzą towar po takich cenach jak obecnie, albo niewiele niższych.
Z taką opinią zgadza się Jerzy Leszkiewicz ze Związku Producentów i Hodowców Drobiu. - Jajko, za które klient płaci w sklepie albo na placu targowym 40 gr, pośrednik kupuje na fermie za 15 gr. Cena nie zmienia się od wielu miesięcy. Rolnik dostawał tyle, gdy zboże było tanie, jak i wtedy, gdy zaczęło drożeć. Nawet jeśli teraz potanieją pasze, to przecież rolnik nie będzie sprzedawał taniej, bo niżej już zejść nie może - mówi.
Bogdan Judziński podkreśla, że niższe ceny zbóż pozwolą "złapać oddech" młynarzom, piekarzom, hodowcom i innym, którzy w ostatnich miesiącach, gdy drożał surowiec, musieli ostro ciąć marże, aby sprzedać swój produkt.