Sąd w Poznaniu po raz kolejny umorzył postępowanie z doniesienia plantatora kukurydzy, który zakwestionował jakość zakupionego materiału siewnego. Dla rolnika i dystrybutora nasion nie jest to jeszcze koniec sprawy. Obie strony czują się pokrzywdzone.
Dwa lata temu Józef Pilarz zakupił materiał siewny za kilkaset tysięcy złotych, ale zapowiadanych wysokich zbiorów nie uzyskał.
Ponieważ pozostało mu kilka worków z oryginalnym materiałem siewnym postanowił oddać go do analizy. Wyniki badań były zaskakujące. "Biegły wykonał badania, gdzie wyniki badań są w prokuraturze są jednoznaczne, że żadna z odmian, która jest na rynku firmy Syngenta nie odpowiada wzorcom, które są złożone w Słupii Wielkiej" - powiedział Pilarz.
Po dwóch latach materiał siewny został przebadany ponownie. Tym razem na zlecenie Głównego Inspektora Ochrony Roślin i Nasiennictwa. "Z tych badań laboratoryjnych wynika, że próby są tożsame z wzorcem. Czyli nie ma rozbieżności jeżeli chodzi o tożsamość odmianową" - poinformował Adam Zych, Główny Inspektor Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
Zdaniem firmy nasiennej oznacza to, że badania metodą tzw. elektroforezy białek nie są miarodajne. "Co dowodzi, że badania te są niezbyt dokładne i powinny być powtórzone w warunkach, które zgodnie z ustawa o nasiennictwie i przepisami OECD powinny być tutaj zastosowane, czyli badania polowe" - uważa Henryk Stasiak z firmy Syngenta Seeds. One zostaną też na zlecenie Inspekcji wykonane.
Zdaniem pana Pilarza wyniki badań przeprowadzone na jego zlecenie są niepodważalne, a Państwowa Inspekcja Nasienna działa w tej sprawie bardzo opieszale. Jestem właściwie zdziwiony podejściem organów takich jak prokuratura, jak również Państwowej Inspekcji Nasiennej, bo w tej sprawie na dzień dzisiejszy niewiele się dzieje - powiedział Pilarz.
Syngenta uważa roszczenia rolnika i zwlekanie z zapłatą za towar za bezpodstawne. Pan Pilarz osiągnął plony z naszych odmian między 66 a 88 kwintale z hektara czyli dwu a nawet trzykrotnie większe niż w tym regionie plony w naturalnych warunkach miały miejsce - powiedział Stasiak.
Ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy nie można się szybko spodziewać, bo obie strony zamierzają walczyć o swoje. A jest o co walczyć bo przegrana dla jednej ze stron oznacza ogromne straty finansowe.