Jedzenie pomidorów nieznanego pochodzenia grozi niechcianą kuracją atybiotykową. Wszysto przez Kasumin, środek stosowany nielegalnie do zwalczania bakteryjnego raka pomidorów.
Antybiotyk przemycany jest z Węgier. Nie ma polskiego atestu, w związku z podejrzeniami o negatywne oddziaływanie na ludzki organizm. Bez problemów można go kupić w rejonie Sandomierza, który jest zagłębiem pomidorowym.
Sytuacja jest niepokojąca - uważa Elżbieta Krempa z sandomierskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Producenci coraz zuchwalej stosują niedozwolone środki, bo inspekcja ochrony roślin nie ma pieniędzy na badania kontrolne. Bezpieczeństwa nie gwarantuje też Wojewódzka Inspekcja Ochrony Roślin. - Chcąc ukarać rolnika za stosowanie oprysku bez atestu, lub za nieprzestrzeganie okresu karencji, trzeba go złapać na gorącym uczynku. Na to mamy za mało ludzi - usłyszeliśmy w rzeszowskiej WIOR.
Tzw. świadectwa fitosanitarne wymagane są jedynie dla płodów rolnych
wysyłanych na eksport. Tymczasem, jak wynika z ubiegłorocznych badań sanepidu,
co 10 partia sprzedawanych owoców i warzyw nie nadaje się do
jedzenia.
Polskiemu konsumentowi pozostaje wiara, że kupuje nieskażone
pomidory - mówi pracownik sandomierskiej giełdy.
Co to jest Kasumin
Kasumin stosowany przy hodowli pomidorów
powoduje, że udporniają się bakterie chorobotwórcze, zagrażające m.in. zdrowiu
kobiet w ciąży i niemowlętom; zwiększa się zawartość azotanów.
Dobra strona
pomidora: zwiększa odporność nowotworową, zapobiega odkładaniu się choresteloru,
zawiera witaminy A, B1, B2, C, PP oraz składniki mineralne: potas, sód, wapń,
żelazo.
Konsument, który chciałby mieć pewność, że wraz z pomidorem nie zjada
trucizny, za badanie musi zapłacić 400-500 zł.