Komisja Europejska proponuje radykalną liberalizację rynku cukru, dzięki której jego ceny w sklepach mogłyby spaść przynajmniej o jedną trzecią. Polskie władze zamierzają jednak zablokować zmiany ze względu na zagrożenie dla dochodów rolników i cukrowni.
W związku z naszym wejściem do Unii ceny detaliczne cukru poszybowały o przeszło sto procent. Zamiast 1,8 złotych musimy za kilogram zapłacić średnio 4 złote. Skoczyły także ceny setek słodkich wyrobów: od czekolady po jogurty i napoje bezalkoholowe.
Wysokie ceny cukru w Unii "to skutek unijnej organizacji rynku, który funkcjonuje bez zmian od 40 lat i doszedł do granic absurdu" - tłumaczył wczoraj rzecznik komisarza ds. rolnych Unii Gregor Kreuzhuber. Jego zdaniem Wspólnoty nie stać na utrzymanie niezwykle kosztownych rozwiązań, bo najbogatsze kraje "25", np. Niemcy czy Francja, mają poważne kłopoty gospodarcze. Z powodu dotowania cen cukru Unia weszła w konflikt z jego czołowymi producentami, jak Brazylia czy Tajlandia, które pozwały Brukselę do Światowej Organizacji Handlu (WTO) za subsydiowanie eksportu i "psucie rynku".
Nic, co zaszkodzi rolnikom
Polscy negocjatorzy, którzy przez lata krytykowali protekcjonizm rolny Unii, teraz przeciwstawiają się radykalnym zmianom proponowanym przez Brukselę. - Nie zaakceptuję żadnych rozwiązań, które zmniejszą dochody rolników - mówi twardo minister rolnictwa Wojciech Olejniczak. Z naszych informacji wynika, że Polska już rozpoczęła budowę koalicji państw, które mogłyby powstrzymać proponowane przez Komisję reformy. Te państwa to m.in. Włochy, Hiszpania i Finlandia, gdzie produkcja cukru z powodów klimatycznych jest mało opłacalna i w razie ograniczenia subwencji mogłaby zupełnie zniknąć. Oficjalnie Komisja UE przedstawi propozycję 14 lipca, a dyskusje nad nią w Radzie UE mają się zacząć parę dni później. Decyzja będzie podjęta kwalifikowaną większością, na podstawie niezwykle dla nas korzystnego traktatu nicejskiego.
- Dla Polski stawka w tej grze jest ogromna - podkreśla wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa. Poza Francją i Niemcami żaden kraj w Unii nie produkuje tak dużo cukru jak my. Dzięki temu dochody ma sto tysięcy gospodarstw, a także 16 tysięcy osób zatrudnionych w cukrowniach. Jednak w przeciwieństwie do niemieckich i francuskich gospodarstw i cukrowni polscy chłopi i przedsiębiorcy nie są przygotowani do otwartej konkurencji. - Nie zdążyliśmy jeszcze skorzystać z sowitych subwencji Brukseli na modernizację - tłumaczy Andrzej Kalicki, dyrektor sekcji monitorowania rynków w fundacji analiz rolnych FAPA. - Dziś wydajność naszych upraw buraka jest średnio dwukrotnie mniejsza niż na zachodzie. A w cukrowniach, poza tymi, które zostały przejęte przez zachodni kapitał, niewiele się w ostatnich latach zmieniło.
Tnijcie, ale nie u nas
Polskich negocjatorów najbardziej niepokoi proponowana przez komisarza ds. rolnych Franza Fischlera radykalna (o około 40 procent) obniżka gwarantowanych cen cukru. - Wówczas uprawa buraka może okazać się nieopłacalna - przyznaje Jerzy Plewa. Straty rolników, jak podał wczorajszy "Financial Times", mają być zrekompensowane w 50 - 60 procentach przez dopłaty bezpośrednie. Nie wiadomo jednak, czy polscy rolnicy nie będą musieli czekać na ich pełny wymiar do 2013 roku, jak to było do tej pory w przypadku tego typu form pomocy. - Będziemy stanowczo protestować przeciwko takiej dyskryminacji - zapowiada Jerzy Plewa.
Równie niechętnie przyjmuje on propozycje Fischlera co do ograniczenia limitów produkcji. Cukru w Unii jest za dużo, przez co trzeba go wypychać za granicę na koszt unijnego podatnika. Dlatego łączna produkcja w Unii ma spaść z 17,4 do 14,6 mln ton rocznie, a więc o 16 procent. Polska - wskazuje nasz negocjator - na tak duże cięcia się nie zgadza. - Ograniczona powinna być przede wszystkim produkcja na eksport. A w Polsce stanowi ona tylko 10 procent produkowanego przez nas cukru, podczas gdy w krajach starej Unii 25 procent. Polska musi mieć możliwości produkcji cukru na własne potrzeby - podkreśla Jerzy Plewa.
Jego zdaniem niebezpieczny jest też pomysł Fischlera, aby pozwolić na "handel" między rolnikami i cukrowniami przyznanymi przez Brukselę prawami do sprzedaży cukru. To może doprowadzić do zaniku produkcji w Polsce, bo najbardziej wydajni zachodni producenci będą gotowi kupić limity za najwyższą cenę.
Konsumenci słabsi od producentów
- Mamy nadzieję, że rząd polski pamięta o tym, iż każde obniżenie limitu produkcji cukru oznacza dla naszego kraju straty. Poniosą je również plantatorzy buraków cukrowych, którym obniżenie cen skupu buraków zamierza się rekompensować tylko w połowie. Zapowiadana reforma rynku cukru w szczególnie trudnej sytuacji postawi przemysł polski, który akurat przechodzi proces kosztownej restrukturyzacji. Uzasadnianie reformy obniżeniem cen cukru i produktów go zawierających jest tylko częściowo prawdziwe - przekonuje Adam Koziołek, przedstawiciel niemieckiego koncernu Nordzucker w Polsce.
- Ze wstępnej analizy propozycji Brukseli wynika, że dla Krajowej Spółki Cukrowej zmiany na tym rynku nie będą, niestety, korzystne - uważa Krzysztof Kowa, prezes Krajowej Spółki Cukrowej SA.
- Proponowane przez komisarza Fischlera cięcia idą za daleko, są za duże, za szybkie, a przy tym krzywdzące dla Polski - mówi Stanisław Dziedzic, przedstawiciel British Sugar Overseas w Polsce.
- Swobodny przepływ prawa do uprawy buraków cukrowych to fatalny pomysł. Może to doprowadzić do upadku polskiego cukrownictwa - ocenia przedstawiciel innego zachodniego inwestora w naszym przemyśle cukrowniczym. Jego zdaniem polski przemysł cukrowniczy powinien skorzystać z dobrodziejstw okresu przejściowego, w czasie którego miałby tak samo pomyślne warunki rozwoju, jak miał je przemysł cukrowniczy UE.
- Jako doktor ekonomii mogłabym powiedzieć, że na obniżce cen cukru konsumenci zaoszczędzą niewiele. Ale jako prezes Federacji Konsumentów muszę uznać, że skoro jakiś produkt może być tańszy, należy się z tego tylko cieszyć. Zwłaszcza jeśli ten produkt wchodzi w skład tak wielu towarów, na które w Polsce jest duży popyt. Poza tym w Polsce cukier stał się towarem strategicznym, wręcz synonimem bezpieczeństwa żywnościowego, a jednocześnie ostatnie wydarzenia pokazały, jak łatwo jest manipulować jego cenami. Z dietetycznego punktu widzenia cukier powinien być nawet droższy, byśmy się nim tak nie zajadali, ale skoro może być tańszy, to niech będzie - mówi Małgorzata Niepokulczycka, prezes Federacji Konsumentów.