Kończy się tegoroczny sezon na zbiór warzyw. Wielu rolników uprawiających warzywa korzeniowe musi się liczyć w tym roku z poważnymi stratami - jak rzadko kiedy ceny cebuli czy marchwi są dramatycznie niskie. Wielu gospodarstwom warzywniczym grozi bankructwo z powodu braku pieniędzy na spłatę zaciągniętych kredytów. U progu bytowania Polski w UE po klęsce właścicieli plantacji owoców miękkich przyszła kolej na właścicieli plantacji warzyw korzeniowych i kapusty.
Najtrudniejsza sytuacja dotyczy tych rolników, którzy postawili na uprawę
cebuli i marchwi. W ubiegłym roku ceny cebuli były zupełnie przyzwoite, ale i
było jej mniej na rynku. Wielu uprawiających warzywa zastanawia się, co jest
zasadniczą przyczyną tak wielkich trudności w sprzedaży tych warzyw. Wejście
Polski do UE otworzyło nam rynki do 24 pozostałych państw Unii, ale w tym samym
czasie straciliśmy dostęp do chłonnych rynków wschodnich. Wysoki kurs złotego
też w tym zakresie zrobił swoje. Kolejnym powodem jest zwiększona powierzchnia
upraw, gdyż wielu rolników zachęconych ubiegłorocznymi dochodami z uprawy cebuli
często powiększyło jej zasiewy. Niebagatelnym powodem jest również brak
zorganizowanej sprzedaży przez rolników większych partii warzyw. Pomiędzy
rolników a odbiorców z innych krajów weszło lobby pośredników i eksporterów
dyktujących rolnikom ceny, na które muszą się godzić, nie mając po prostu
wyjścia. Jak za dawnych czasów ustawiają się kolejki rolników, tworzone są
społeczne listy komitetu kolejkowego, ale tym razem po to, aby u eksportera
sprzedać swoją cebulę po 15-20 gr za kilogram. Trochę droższa cebula jest na
rynku hurtowym w Broniszach - za kilogram rolnik może otrzymać powyżej 20 gr, za
kapustę - około 25-28 gr za kilogram.
Bardzo trudna sytuacja dotknęła także
producentów kalafiorów, gdyż za kilogram rolnik może otrzymać najwyżej 1-1,20 zł
za sztukę, gdy jeszcze we wrześniu można było uzyskać powyżej 2 zł. W ubiegłym
roku polskie kalafiory zawojowały Europę Zachodnią. Podobnie było i w tym roku.
Zachodnioeuropejscy plantatorzy kalafiorów poczuli się tak zagrożeni warzywnym
atakiem ze wschodu, że wymogli na władzach Unii dopłaty do upraw kalafiorów w
wysokości 50 euro na tonę sprzedaną do przetwórni. Jeśli cena spadnie poniżej 80
proc. średniej z ostatnich pięciu lat, plantatorzy zorganizowani w grupy
producenckie (i tylko oni) otrzymają dopłaty.
Chińskie
koncentraty
Jednak nad warzywnictwem i sadownictwem europejskim pojawiły
się czarne chmury konkurencji nadciągającej znad Ameryki Łacińskiej i Azji.
Chiny oraz Indie stają się wielkim eksporterem owoców i warzyw. Coraz lepszy
transport sprawia, że niezwykle tanie pomidory z Chin, a nie jak do tej pory z
Włoch, trafiają na paryskie czy londyńskie stoły. Również polscy sadownicy czują
na plecach oddech azjatyckiej konkurencji - coraz częściej zachodnie firmy
przetwórcze sprowadzają koncentrat jabłkowy z Chin zamiast z Polski. Chiny od
niedawna stały się największym na świecie producentem koncentratu jabłkowego
oraz przecieru pomidorowego. Właściwie darmowe koszty pracy sprawiają, że ich
towary są niezwykle konkurencyjne. Naszych rolników ratują tylko warunki
glebowo-przyrodnicze, które sprawiają, że sok jabłkowy z naszych jabłek jest
ceniony za parametry kwasowe i inne. Bez solidnej domieszki koncentratu z
polskich jabłek nie da się uzyskać dobrych soków. Dodatkowo naszych sadowników
broni... silna konkurencja producentów soków jabłkowych. Obniżenie jakości
poprzez stosowanie wyłącznie koncentratu z chińskich jabłek jest natychmiast i
bezlitośnie wykorzystywane przez konkurencję.