W niektórych gminach Kujaw i Pomorza rzepak wymarzł w 80 procentach. Część gospodarstw straciła całe plantacje. W kraju straty zimowe ocenia się na 30 procent, ale dokładne szacunki znane będą dopiero w pierwszych dniach maja.
W dużych gospodarstwach rolnych położonych na południe od Bydgoszczy po zimie
trzeba zaorać 50–100–hektarowe plantacje rzepaku. Zima była mroźna, a śniegu
niewiele. Rzepak jesienią ładnie wyrósł i nie wytrzymał zimowych chłodów –
mówią rolnicy i liczą koszty.
Ci, którzy zastosowali pełne zabiegi
agrotechniczne, stracili 600–700 złotych na każdym hektarze – mówi Silvana
Oczkowska, dzierżawca gospodarstwa w Zalesiu w gm. Szubin. Lepiej jest na
północy dawnego Toruńskiego i w południowo–wschodniej części regionu. Rolnicy
decydują się na przesianie plantacji rzepakowych pszenicą lub jęczmieniem jarym.
Rzadko decydują się na rzepak jary.
Rzepak jary jest uprawiany w
zachodnich i północno–wschodnich regionach Polski – wyjaśnia Roman Rybacki,
prezes Zakładów Tłuszczowych w Kruszwicy. U nas za często występują wiosenne
susze.
Rzepak najgorzej przezimował w woj. warmińsko–mazurskim i
kujawsko–pomorskim, lepiej w Wielkopolsce, gdzie straty są kilkunastoprocentowe.
Ale i tak nasion rzepakowych zabraknie.
Nie wiemy jeszcze, jak głęboki
będzie niedobór – przyznaje prezes Rybacki. Nie wiemy też dokładnie, jaka
jest sytuacja na plantacjach krajów sąsiednich. Podobno straty w Czechach i
Słowacji sięgają 40–50 procent, a więc import z południa nie będzie możliwy.
Pozostaje Unia Europejska. Rzepak z UE jest obłożony wysokim, 27–procentowym
cłem. W Kruszwicy rozważają, czy nie wystąpić do rządu o zniesienie
cła.
Niedobór w wysokości 300 tysięcy ton rzepaku i tak trzeba
czymś uzupełnić. Lepiej importować nasiona niż gotowy olej i margarynę –
uważa Roman Rybacki.
W gminach komisje ds. szacowania szkód oceniają już
straty w zasiewach nie tylko rzepaku, ale też zbóż ozimych. Rolnicy, którzy będą
mieli protokoły komisji, będą mogli zaciągnąć kredyty
klęskowe.