Polscy eksporterzy wciąż nie są zainteresowani sprzedażą pszenicy za granicę z unijnymi subsydiami. Jak na razie korzystają więc z tego zagraniczni przedsiębiorcy. Tymczasem przeciwko dotowaniu zbóż przez Unię Europejską protestują już niektórzy członkowie Światowej Organizacji Handlu.
Unia Europejska zaczęła dotowanie eksportu pszenicy po 18-miesięcznej przerwie. Bruksela zdecydowała się na taki krok, z powodu nadmiaru ziarna po zeszłorocznych wyjątkowo dobrych zbiorach. Do tej pory odbyły się dwa przetargi. "W ramach tego przetargu na refundacje wywozowe, żaden polski przedsiębiorca się nie zgłosił do nas i nie złożył oferty, co do ilości i wysokości stawki refunadyjnej" Radosław Iwański - rzecznik prasowy ARR.
Nie oznacza to jednak, że w pozostałych krajach Wspólnoty także nie ma chętnych na unijne refundacje. Do tej pory Komisja Europejska przyjęła oferty na wywóz prawie 300 tys. ton pszenicy. W zdecydowanej większości od francuskich eksporterów. A wszystko to za sprawą wysokości stawki refundacyjnej, która wynosi około 4 euro za tonę.
Dla firm z Polski jest to zdecydowanie za mało, dla Francuzów wysyłających ziarno do Afryki wystarczająco. Decyzja Brukseli o wznowieniu dopłat do eksportu już została oprotestowana przez państwa z grupy Cairns, w skład, której wchodzą najwięksi eksporterzy żywności nie stosujący subsydiów. Ich zdaniem ten krok zaszkodzi obecnym negocjacjom o liberalizacji handlu artykułami rolnymi prowadzonymi przez WTO.