MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Wiadomość

18 października 2007
Wstęp
W ostatnim czasie w Polsce zaczyna ponownie ożywać dyskusja nad przyszłością krajowej hodowli roślin i nasiennictwa. Spowodowane jest to z jednej strony kryzysową sytuacją w tej dziedzinie i działaniami podejmowanymi przez Polską Izbę Nasienną, natomiast z drugiej globalnymi zmianami w światowym przemyśle nasiennym i wynikającymi stąd konsekwencjami dla Polski. Biorąc te fakty pod uwagę podjęto próbę przedstawienia sytuacji w polskiej hodowli roślin na tle zmian dokonujących się w świecie.
Hodowla roślin, traktowana jako działalność gospodarcza, jest dziedziną względnie młodą liczącą około 150 lat. Jej rozwój wyznaczają 3 kamienie milowe: wprowadzenie w latach 20-tych w USA pierwszych mieszańcowych odmian kukurydzy, „Zielona Rewolucja” w krajach rozwijających się w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych oraz uprawa na szeroką skalę odmian transgenicznych w połowie lat dziewięćdziesiątych. Wszystkie te, tak odległe w czasie wydarzenia, łączy jeden wspólny element - nośnikiem tych zmian były nasiona. Stąd też nasiona, ich rola i znaczenie, determinowały rozwój hodowli roślin i tworzenie się systemu organizacyjnego, jakim jest przemysł nasienny.
Od połowy XIX w. nasiona wykształciły swoje dwie podstawowe funkcje: jako nośnika postępu genetycznego i towaru. Dzięki temu następował rozwój nowoczesnych dziedzin przemysłu przetwórczego (przemysł cukrowniczy, ziemniaczany) i modyfikowane były technologie uprawy, w rezultacie czego  zwiększały się plony roślin. Rola nasion w podnoszeniu plonów wymagała swobodnego dostępu do odmian jak najszerszego grona farmerów. Stąd wynikało tolerowanie przywileju hodowcy, czyli bezpłatnego dostępu do materiałów hodowlanych, które mogłyby być użyte do krzyżowań, czy przywileju farmera polegającego na bezpłatnym wykorzystaniu wyprodukowanego przez siebie materiału siewnego. Ponadto sektor publiczny intensywnie wspierał prywatną hodowlę roślin poprzez prowadzenie badań naukowych, szkolenie hodowców czy przede wszystkim hodowanie odmian.
W USA po drugiej wojnie światowej, a w Europie zachodniej w latach sześćdziesiątych, zaczęto zauważać, że hodowla roślin to również biznes, na którym można dobrze zarobić. Stąd też altruistyczna rola nasion, jako nośnika postępu genetycznego, zaczęła tracić na znaczeniu na rzecz egoistycznego traktowania nasion jako towaru, który powinien być sprzedany, aby pokryć rosnące koszty hodowli. Takie podejście umożliwiały z jednej strony mieszańce, których nie można było reprodukować, natomiast z drugiej strony, regulacje prawne, takie jak prawo do własności intelektualnej, czy stopniowe ograniczenie przywileju farmera, prowadzące do konieczności częściowej opłaty za wyprodukowany przez siebie materiał siewny. Cechy biologiczne odmian (mieszańcowość) oraz prawo, prowadziły do przejęcia pełnej kontroli hodowców (właścicieli odmian) nad rozmnażaniem materiału siewnego, co umożliwiało ściąganie pieniędzy w postaci tzw. opłat licencyjnych za użytkowanie nasion.
Szczytową, wynaturzoną i amoralną konsekwencją postrzegania nasion tylko jako towaru jest technologia GURT (Genetic Use Restriction Technology), powodująca utratę żywotności nasion po ich zbiorze i zmuszająca farmerów do corocznego zakupu nowych nasion. Dzięki temu gwarantowane byłyby zyski największych firm hodowlanych i nasiennych, przy jednoczesnej stopniowej eliminacji z rynku małych firm i mniejszych farmerów, niezdolnych do corocznego zakupu drogich nasion. W konsekwencji następowałoby zmniejszenie konkurencji na rynku nasiennym i ograniczenie bezpieczeństwa nasiennego farmerów.
Ostatnio zaczyna mówić się o trzeciej roli nasion, jaką jest ochrona i przechowywanie różnorodności biologicznej.
Jak wspomniano, zmieniająca się w czasie rola nasion, wpływała na powstanie systemu organizacyjnego, jakim jest przemysł nasienny „seed industry”.  System ten tworzą:
firmy hodowlano-nasienne, zajmujące się wytwarzaniem nowych odmian i produkcją nasion najwyższych stopni kwalifikacji, przekazywanych do rozmnożenia firmom nasiennym,
firmy nasienne zaangażowane w reprodukcję nasion,
farmy nasienne, których właściciele stanowią elitę wśród rolników,
instytucje kontrolujące prawidłowość funkcjonowania systemu,
banki, kancelarie prawne zaangażowane w przestrzeganie prawa własności intelektualnej,
stowarzyszenia hodowców czy produ­centów nasion, które w krajach rozwiniętych tworzą prawo nasienne lub są inicjatorami jego tworzenia.
Tylko wtedy, gdy przemysł nasienny funkcjonuje poprawnie, materiał siewny poprzez rynek dociera do rolników, a w odwrotną stronę płyną pieniądze z opłat licencyjnych. Najlepszym miernikiem oceny funkcjonowania przemysłu nasiennego jest stan jego rynku. W krajach rozwiniętych prawidłowy stan rynku jest determinowany wysoką sprawnością sądów oraz porozumieniami związków hodowców, producentów nasion i farmerów. Te porozumienia w praktyce mają  znaczenie nakazów i nieprzestrzeganie ich powoduje wykluczenie z biznesu nasiennego. System informatyczny, pozwala prześledzić drogę każdej partii nasion, co znakomicie ułatwia kontrolę całego systemu rozmnażania oraz ściąganie opłat licencyjnych.
Warto również podkreślić, że w krajach rozwiniętych  rządy wycofują się z  bezpośredniego ingerowania w funkcjonowanie przemysłu nasiennego. Rolę tę z powodzeniem przejmują narodowe i międzynarodowe stowarzyszenia hodowców i producentów nasion.
Rozwój przemysłu nasiennego jest ściśle związany z rozwojem gospodarczym państw czy kontynentów. Dlatego, obserwując fazy rozwojowe i stan przemysłu nasiennego w krajach o zróżnicowanym rozwoju gospodarczym, wysunięto koncepcję jego liniowego rozwoju w czasie. Koncepcja ta zakłada, że zależnie od rozwoju gospodarczego kraju, w tym szczególnie jego rolnictwa i prowadzonej polityki gospodarczej, przemysł nasienny osiąga określony stan rozwoju. Z tej koncepcji wynika również, że rozwój przemysłu nasiennego ma charakter obiektywny w sensie zmian jakościowych, które jedynie mogą być hamowane lub stymulowane przez odpowiednią politykę państwa.

Na bazie tej koncepcji Międzynarodowy Instytut Badawczy Polityki Żywnościowej  wyodrębnił 4 fazy rozwojowe przemysłu nasiennego:
1. Przemysł nasienny nie istnieje, ponieważ brak jest odmian i nasion kwalifikowanych. W Europie stan ten istniał w pierwszej połowie XIX w.,
2. Pojawiają się pierwsze firmy hodowlano-nasienne produkujące odmiany kwalifikowane i kwalifikowany materiał siewny, jednak większość nasion pochodzi z samozaopatrzenia farmerów. Firmy te w krajach rozwiniętych miały przeważnie charakter prywatny, natomiast w rozwijających się - państwowy. Rozwija się handel nasienny, czemu towarzyszy powstanie instytucji zaangażowanych w ocenę materiału siewnego i ocenę odmian. W Europie pewne elementy tego systemu pojawiły się już w drugiej połowie XIX w.,
3. W krajach rozwijających się rośnie rola prywatnych firm hodowlanych i nasiennych, działających obok firm państwowych. Stopniowo zwiększa się zużycie siewnego materiału kwalifikowanego. Wzrasta również rola różnego rodzaju związków i stowarzyszeń hodowców oraz producentów nasion, którzy zaczynają coraz silniej wpływać na prowadzoną politykę nasienną,
4. W użyciu dominuje kwalifikowany materiał siewny, hodowla i produkcja nasienna w większości prowadzone są przez sektor prywatny. Organizacje samorządowe zaczynają zastępować agendy rządowe w organizacji sektora nasiennego.
Ogólne kierunki polityki państw, związane z przechodzeniem każdej z faz  rozwoju przemysłu nasiennego są oczywiste. Aby przejść z fazy 1 do 2 potrzebne są państwowe inwestycje w sektor nasienny. W fazie 2 najszybszym sposobem zwiększającym zużycie kwalifikowanego materiału siewnego jest rozwój państwowych stacji hodowli roślin, jak i firm nasiennych. Faza 3 wymaga opracowania bodźców stymulujących opłacalność prywatnego inwestowania w sektor nasienny, w fazie 4 natomiast nacisk powinien być położony na edukację farmerów i odpowiednie regulacje prawne, które ograniczą zużycie materiału siewnego z samozaopatrzenia.
Rozwój przemysłu nasiennego, w takich krajach jak Indie czy ostatnio Turcja, potwierdził prawdziwość opisanych powyżej zasad. Dzięki wsparciu FAO i projektom Banku Światowego, przemysł nasienny tych krajów osiągnął fazę 3 i dalej szybko się rozwija. Interesujące jest jednocześnie, że przemysł nasienny krajów byłego Związku Radzieckiego i niektórych krajów socjalistycznych cofnął się w rozwoju i nie wiadomo kiedy osiągnie fazę 4, typową dla krajów rozwiniętych.

Charakterystyka światowego przemysłu nasiennego
 W skrócie, sytuacja w światowym przemyśle nasiennym jest  charakteryzowana przez następujące zjawiska:
1. Pogłębiające się procesy globalizacyjne, dotyczące handlu nasionami, regulacji prawnych, struktury oraz funkcjonowania firm hodowlanych i nasiennych,
2. Koncentrację kapitału w przemyśle nasiennym, która jest immanentną cechą globalnej ekonomii,
3. Zmianę podejścia do czynników, które określają wartość firmy hodowlano-nasiennej,
4. Wycofywanie się państwa ze wspierania rozwoju sektora rolniczego,
5. Rosnącą rolę narodowych i międzynarodowych organizacji samorządowych, które wytyczają i decydują o kierunkach przekształceń w przemyśle nasiennym.
Wartość światowego rynku nasiennego w 2005 r. oceniana jest na około 25 mld USD, z tego około 6 mld przypada na rynek amerykański, 3 mld na chiński i około 2,5 mld na japoński. Wartość światowego eksportu nasion sięga 4,3 mld USD. W efekcie na lokalnych czy narodowych rynkach współzawodniczą nasiona, będące własnością różnych firm, o różnej jakości i w różny sposób promowane. Dzięki temu właśnie handel nasionami najlepiej odzwierciedla światowe procesy globalizacyjne. Globalny charakter dystrybucji nasion oznacza również globalną konkurencję na rynku nasiennym, z czym coraz częściej spotykają się narodowe firmy nasienne. Obecnie ponad 80% światowego rynku nasiennego kontrolowane jest przez kilkanaście firm o zasięgu międzynarodowym.
W 2002 r. Du Pont i Monsanto ogłosiły, że zamierzają wymienić się patentami dotyczącymi rolniczej biotechnologii. Dzięki temu obie firmy kontrolowały 41% ważnych patentów w dziedzinie rolniczej biotechnologii oraz miały 93% udział w światowym rynku nasion GMO.
Analiza dynamiki rozwoju światowego eksportu nasion pozwala stwierdzić, że gwałtowny jego wzrost nastąpił od 1985 r. (Rys. 1). Wiązało się to z przemianami organizacyjnymi, które dotknęły światowy przemysł nasienny w latach siedemdziesiątych. W tym okresie, głównie w USA, następowała silna koncentracja firm nasiennych poprzez ich przejęcia lub połączenia z firmami farmaceutycznymi, petrochemicznymi i żywnościowymi. Proces ten następował przez lata dziewięćdziesiąte, prowadząc do powstania kilku wielonarodowych firm zajmujących się głównie sprzedażą nasion i pestycydów. Niektóre firmy ewoluowały w kierunku powstania tzw. kompleksów przyrodniczych (life sciences complexes), zaangażowanych w wytwarzanie takich produktów jak: agrochemikalia, nasiona, produkty żywnościowe i dodatki do żywności oraz farmaceutyki. Umożliwiało im to wykorzystanie badań z zakresu biologii molekularnej we wszystkich wymienionych powyżej zakresach działalności.
Nowy impuls do koncentracji światowego sektora nasiennego dały odmiany transgeniczne. Cztery główne firmy nasienne na rynku amerykańskim Monsanto, Syngenta, BASF i DowAgroScience są właścicielami dobrych materiałów hodowlanych, genów lub technologii transformacji genetycznej. Przez ten fakt są wzajemnie od siebie zależne. Aby lepiej wykorzystać finansowo zaistniałą sytuację, Monsanto zmierza do utworzenia jednej super firmy nasiennej American Seed, która będzie na początku dominować na tworzącym się wspólnym rynku żywnościowym obejmującym USA, Kanadę i Meksyk. Firmy amerykańskie wyraźnie komunikują, że są bardzo zainteresowane rynkiem europejskim, w tym rynkiem Europy Centralnej.
Koncentracja kapitału oznacza większe środki na badania, obniżenie kosztów, lepsze możliwości marketingu oraz lepszą ochronę produktów własnej firmy. Koncentracja oznacza również zwiększenie wartości połączonych firm w oparciu o jej środki niematerialne. Obecnie wartość firmy jest w coraz większym stopniu funkcją jej dóbr niematerialnych i prawnych, takich jak: innowacyjne technologie, własność intelektualna, usługi finansowe, czy reputacja. Pięćdziesiąt lat temu środki trwałe, takie jak: sprzęt, nieruchomości i zapasy stanowiły aż 78% wartości amerykańskich firm spoza sektora bankowego. Dziś tylko 53%. W USA różne inwestycje w wartości niematerialne i prawne wzrosły z 4% PKB w 1978 r. do 10% PKB w 2000 r. Przenosząc te ogólne dane na sytuację przemysłu nasiennego można stwierdzić, że o wartości firmy hodowlano-nasiennej nie decydują setki czy tysiące hektarów ziemi, solidne budynki, wyposażenie laboratoriów, ale głównie wartość materiałów wyjściowych oraz wyhodowanych, i co najważniejsze, sprzedawanych odmian, a także reputacja firmy. Wartość ludzi, którzy pracują w firmie jest ważnym, ale nie najważniejszym elementem. Jeśli firma ma pieniądze, może zaproponować pracę najlepszym specjalistom z określonej dziedziny.
Inną cechą charakterystyczną obecnych zmian w świecie jest stopniowe wycofywanie się państwa z finansowego, czy organizacyjnego wspierania rolnictwa, w tym pewnych działów związanych z hodowlą roślin. Ograniczenie wspierania dotyczy sfery badań naukowych, oceny odmian i nasion, zachowania roślinnej bioróżnorodności, czy stacji doświadczalnych pracujących na rzecz określonej dziedziny rolnictwa.
Instytucje naukowe sektora publicznego koncentrują się na badaniach podstawowych, które są strategicznie ważne z punktu widzenia gospodarki narodowej. Jednocześnie jest wyraźna tendencja do komercjalizacji ich programów badawczych po to, aby uzyskać pieniądze na badania z sektora prywatnego oraz zwiększyć efektywność samych badań. Brak kryteriów  ekonomicznej efektywności w publicznych programach badawczych prowadził do  ich niepowodzeń. Ocenia się, że ogromna większość badań w sektorze nasiennym w USA i tylko trochę mniejsza w Europie jest prowadzona przez sektor prywatny, który dodatkowo wspiera finansowo publiczne instytucje naukowe. W końcu lat 90-tych na badania w firmach nasiennych przeznaczano 8% zysku, obecnie już 12%. Jedynie przemysł farmaceutyczny, w którym na badania wydaje się 14%  zysków, charakteryzuje się bardziej innowacyjnym charakterem niż przemysł nasienny.  Największe firmy, takie jak Pionier, przeznaczają na badania około 200 mln USD rocznie, zatrudniając w tej dziedzinie około 5000 osób.
Inną charakterystyczną cechą aktualnej rzeczywistości jest wzrost znaczenia narodowych i międzynarodowych organizacji grupujących hodowców, producentów nasion czy analityków nasiennych. Wzrost ich znaczenia wynika, jak już wspomniano, z wycofywania się państwa z regulacji sfery rolniczej oraz ze wzrostu ekonomicznej i politycznej potęgi firm hodowlano-nasiennych. Klasycznym przykła­dem dokonujących się zmian jest ewolucja, jaka dokonała się w ramach International Seed Testing Association (ISTA). Do niedawna ISTA była organizacją, w której dominowały narodowe organizacje (inspekcje), zajmujące się oceną nasion. Obecnie ich rolę przejęły duże firmy hodowlano-nasienne i różnego rodzaju organizacje związane z produkcją nasienną. W związku z tym, coraz większa liczba krajów domaga się, aby prywatny przemysł nasienny odgrywał coraz ważniejszą rolę w ocenie jakości nasion i odmian na zasadzie podziału odpowiedzialności.
Oprócz światowych gigantów sprzedających rocznie nasiona za kilka miliardów lub kilkaset milionów dolarów, istnieje wiele małych firm nasiennych, które łącznie opanowały około 20% światowego rynku nasiennego. Ich konkurencyjność polega na lepszych kontaktach z lokalnymi farmerami, większej elastyczności w zaspakajaniu ich potrzeb oraz opanowaniu nisz rynkowych. Najczęściej małe firmy są kapitałowo lub organizacyjnie połączone z większymi firmami hodowlano-nasiennymi lub tworzą dobrowolne zrzeszenia, które mają na celu prowadzenie marketingu nasiennego, zbieranie opłat licencyjnych bądź tworzenie wspólnego zaplecza naukowo-badawczego. Aby małe i średnie firmy mogły efektywnie działać, potrzebne jest sprawne funkcjonowanie przemysłu nasiennego. W przypadku bałaganu na rynku, co prowadzi do ograniczenia ściągalności opłat licencyjnych, duże firmy mogą przetrwać, bo dysponują rezerwami finansowymi. Dla małych firm opisana sytuacja oznacza najczęściej koniec istnienia.

Sytuacja hodowli roślin i nasiennictwa w Polsce
 Od stycznia 1992 r. wszystkie przedsiębiorstwa hodowli roślin były sukcesywnie przejmowane do zasobu Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa  (AWRSP) - obecnie Agencja Nieruchomości Rolnych (ANR). W wyniku  działalności Agencji, zmniejszono liczbę  oraz uproszczona została   struktura organizacyjna spółek, ograniczono ich wielkość, zmniejszono poziom zobowiązań finansowych, udzielano niskooprocentowanych pożyczek z Funduszu Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa  oraz kredytów preferencyjnych,  inwestowano w sprzęt i wyposażenie laboratoryjne.
Po dokonaniu przekształceń została wyodrębniona grupa 12 spółek uznanych za spółki strategiczne. W tej liczbie było 7 spółek zajmujących się hodowlą roślin rolniczych i 5 hodowlą roślin ogrodniczych. Następnym krokiem miała być koncentracja spółek poprzez połączenie ich ze spółkami wydzielonymi z IHAR. Niestety próby podejmowane przez Agencję nie dały pozytywnych rezultatów.
Według J. Olejniczaka celem dokonywanych przez AWRSP przekształceń w sektorze hodowli roślin było:
wzmocnienie potencjału hodowlanego i dostosowanie funkcjonowania hodowli do warunków gospodarki rynkowej,
wzmocnienie pozycji na rynku i konkurencyjności w stosunku do firm zagranicznych,
wzrost możliwości finansowania programów hodowlanych.
J. Olejniczak pisze, że nie wszystkie postawione cele zostały osiągnięte. Wini za to niski popyt i ceny za materiał siewny, brak zainteresowania hodowców ściąganiem opłat hodowlanych. W rezultacie fundusze z dotacji państwa i źródeł własnych były za małe, aby wzmocnić możliwości hodowlane i konkurencyjne polskiej hodowli.
Kluczowym zagadnieniem dla oceny działania AWRSP/ANR oraz szerzej sytuacji, w jakiej znalazła się obecnie hodowla roślin, jest próba odpowiedzi na pytanie, czy i w jakim zakresie wymienione cele zostały osiągnięte? Czy w zmieniającej się rzeczywistości zagranicą były one możliwe do osiągnięcia?
Aby w sposób obiektywny ukazać efekty działań restrukturyzacyjnych polskiej hodowli roślin, poniżej przedstawiam następujące fakty:
Finansowanie kosztów hodowli roślin od początku lat 90-tych sięgnęło kwoty około 0,5 mld zł (w latach 1996-2005 - 361,5 mln. zł),
W  latach 1990-2001 udział materiału siewnego polskich odmian w formalnym rynku nasiennym zmniejszył się z 90% do 12%. Nieformalny rynek nasienny, nie istniejący w 1990 r. wzrósł do 75%,
W 1997 r. wysiewano 20,7% kwalifikowanych nasion zbóż. W następnych latach udział kwalifikatów systematycznie się zmniejszał, aby w 2005 r. osiągnąć poziom 3-5%. Udział kwalifikowanych sadzeniaków ziemniaka wynosi około 3%,
Powierzchnia upraw nasiennych zbóż od 1997 r. systematycznie się zmniejsza, ze 184 tys. ha do 49 tys. ha w 2005 r. Udział odmian zagranicznych w plantacjach nasiennych zbóż sięgnął już 30%. W 2005 r. powierzchnia plantacji nasiennych jęczmienia jarego obsianych zagranicznymi odmianami przekroczyła powierzchnię obsianą odmianami polskimi. Można przypuszczać, że w przyszłym roku podobna sytuacja będzie z plantacjami nasiennymi pszenicy ozimej (Tabl.1),
Wartość rynku nasiennego w Polsce zmniejszyła się z 400 do 260 mln USD,
Zmniejszył się eksport polskich nasion i obecnie jest nieporównywalny ze znacznie mniejszymi od nas Czechami, Słowacją czy Węgrami. Wartość eksportu polskich nasion oceniana jest (w USD) na 5 mln, podczas gdy Węgier na 78 mln, Czech na 20 mln, Słowacji na 15 mln. Jednocześnie polski import sięgnął kwoty 71 mln, Węgier 49 mln, Czech 41 mln i Słowacji 19 mln. Polskie saldo w handlu nasionami jest najgorsze i wynosi - 66 mln USD,
Wydatnie zwiększyła się liczba polskich odmian w rejestrze odmian przy jednoczesnym zwiększeniu udziału odmian zagranicznych. Jeszcze szybszy wzrost liczby odmian zagranicznych nastąpił w 2005 r., gdy weźmie się pod uwagę plantacje nasienne. Wynika to z tego, że po wejściu Polski do UE odmiany znajdujące się we Wspólnotowym Katalogu Odmian Roślin Rolniczych i Warzywnych są dopuszczane do obrotu i rozmnażania na terenie UE.
Z przedstawionych powyżej danych wynika, że pomimo wydania 0,5 mld zł na bezpośrednie wsparcie polskiej hodowli roślin, efekty działań restrukturyzacyjnych są minimalne, jeśli nie żadne. Biorąc pod uwagę transmisję postępu biologicznego do produkcji, obecna sytuacja jest znacznie gorsza niż była kilkanaście lat temu. Można zaryzykować stwierdzenie, że polska hodowla roślin znalazła się nad przepaścią.

Jak się wydaje obecny stan jest wynikiem popełnienia następujących błędów :

1. W Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz AWRSP/ANR brak było świadomości, że wsparcie finansowe hodowli roślin tylko wtedy da oczekiwane efekty, gdy jednocześnie będzie się budować uprzednio opisany system organizacyjny, jakim jest przemysł nasienny. W Polsce przemysł nasienny na miarę ówczesnych czasów istniał przed wojną. Natomiast obecnie, nie istnieje on w takiej postaci, aby funkcjonował, jako sprawny system organizacyjny.
Najsłabszym elementem polskiego przemysłu organizacyjnego jest rynek.  Polski rynek nasienny jest w stanie tworzenia się i zachodzące zmiany w sektorze nasiennym tylko w niewielkim stopniu wpływają na jego porządkowanie.  Cechą charakterystyczną rynku polskiego jest chaos. Chaos wynika z przyczyn subiektywnych i obiektywnych. Czynnikiem subiektywnym jest brak tradycji właściwego funkcjonowania firm hodowlanych i nasiennych, co wynikało z rozdzielenia swego czasu hodowli roślin od nasiennictwa. Czynniki obiektywne zależne są od funkcjonowania firm hodowlano-nasiennych oraz Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN). Do czynników zależnych od firm hodowlano-nasiennych należą:
nadprodukcja nasion powodująca konieczność obniżenia ich stopni kwalifikacji,
sprzedaż nasion o najwyższych stopniach kwalifikacji, innym podmiotom, które legalnie prowadzą ich reprodukcję. W związku z tym na rynku konkurują nasiona tej samej firmy wytwarzane przez różnych producentów,
brak zdecydowania w ściągalności opłat licencyjnych i hodowlanych.
Do czynników obiektywnych, zależnych od COBORU i Inspekcji Nasiennej, należą:
pojawienie się na rynku, w glorii urzędowej chwały odmian, do których można mieć zastrzeżenia o ich pochodzenie i tożsamość,
brak właściwej kontroli rynku ze strony Inspekcji Nasiennej. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że w zachodniej Polsce, jako materiał siewny używane są nasiona przechodzące granicę z Niemiec, jako pasza,
nie zawsze prawidłowe decyzje dotyczące udzielania zezwoleń na produkcję i obrót nasionami.
W rezultacie na podstawie porównania zapotrzebowania na materiał siewny i jego faktycznej sprzedaży, można stwierdzić, że około 80-90% rynku zbóż i ziemniaków, to rynek nieformalny, którego nikt nie kontroluje. Produkcja nasienna firm polskich zapewnia pokrycie zapotrzebowania tylko na 10% całego krajowego rynku. Nic więc dziwnego, że z tak małego segmentu rynku  polskie firmy hodowlane nie mogą się obecnie utrzymać. Sytuacja jest lepsza w przypadku odmian mieszańcowych. Polskie odmiany buraków i kukurydzy głównie paszowej ciągle utrzymują około 40% rynku.
2. Negatywne efekty miało również traktowanie spółek hodowlanych, jako  typowych firm rolniczych rozliczanych między innymi z produkcji rolniczej. Przykładem takiego traktowania jest fakt oceniania firm hodowlanych razem z typowymi gospodarstwami rolniczymi w ramach „Listy 300”.
Wielokrotnie byłem zaskakiwany brakiem znajomości funkcjonowania przemysłu nasiennego w Europie czy świecie, jaki wykazywały osoby doradzające i opiniujące działalność spółek. Między innymi dzięki temu nie  mamy informacji o racjonalnych kosztach hodowli oraz nie potrafimy określić, jaką wartość ma odmiana na rynku.
W polskiej firmie hodowlanej, którą stanowi gospodarstwo rolne występuje podstawowa sprzeczność celów pomiędzy hodowlą a produkcją rolniczą. Hodowla jest sztuką, natomiast produkcja rolnicza rzemiosłem. Wartość firmy to przede wszystkim szeroko rozumiany materiał hodowlany nie gabinety, laboratoria z pięknymi firankami, masywne budynki i tysiące hektarów z produkcją zwierzęcą. Hodowca jest zainteresowany jak najdroższą sprzedażą nasion dla części rolniczej firmy, z kolei jej prezes chciałby te nasiona kupić jak najtaniej.
We współczesnych firmach hodowlanych nie ma takiego konfliktu interesów. Współczesne firmy hodowlane to przede wszystkim firmy naukowe, materiały hodowlane i zaplecze hodowlane o powierzchni kilkunastu czy kilkudziesięciu hektarów. Jeżeli jest taka potrzeba, wynajmuje się dodatkowe powierzchnie  grun­tów ornych we Francji, Włoszech, czy Ameryce Południowej. Dzięki temu prowadzenie hodowli jest tańsze i prostsze, choćby ze względu na brak konieczności zachowania izolacji przestrzennej i możliwość uzyskania dwóch zbiorów w roku, np. w Europie i Ameryce Południowej. W Polsce, Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin ma ogromne problemy w hodowli mieszańcowej żyta ze znalezieniem miejsca, do którego nie docierałby pyłek  żytni. Niemiecka firma Lochow Petkus wynajmuje kilkadziesiąt hektarów  gruntów we Włoszech w dolinie rzeki Pad, gdzie żyto nie jest uprawiane i pyłku żyta brak. Nie trzeba podkreślać, gdzie wyższa jest efektywność hodowli żyta.
Traktowanie firm hodowlanych, jako typowych firm rolniczych miało również negatywne konsekwencje przy próbach sprzedaży Kutnowskiej Hodowli Buraka Cukrowego i „Nasion Kobierzyc” zagranicznym kontrahentom. Firmy zagraniczne nie były zainteresowane zakupem ziemi, ponieważ zgodnie z logiką interesowały je materiały hodowlane i zaplecze do hodowli oraz  nasiennictwa.
3. Innym problemem były nieprawidłowe kryteria oceny efektywności firm hodowlanych, oparte między innymi o liczbę wyhodowanych odmian czy wielkość prowadzonej produkcji nasiennej oraz, jak już wspomniano, wielkość produkcji rolniczej.
Nie brano pod uwagę faktu, że hodowla odmian dla firmy generuje tylko koszty. Jeśli sprzedaż materiału siewnego określonej odmiany nie pokrywa kosztów jej uzyskania, to hodowla jest działalnością nietrafioną. Dlatego liczba uzyskanych odmian nie jest dobrym kryterium efektywności firmy. W związku z tym, z mieszanymi uczuciami obserwuję uroczystości nadawania dyplomów i medali na targach POLAGRA hodowcom za uzyskane odmiany, których produkcję nasienną można zmieścić w bagażniku samochodu osobowego.
Również wielkość produkcji nasiennej nie jest i nie powinna być żadnym  miernikiem efektywności, ponieważ racjonalnie działająca firma hodowlana,  najczęściej angażuje się  w produkcję materiału siewnego tylko o najwyższych stopniach kwalifikacji. Bardzo ładnie konieczność takiego postępowania w swoim artykule przedstawili M. Jerzak, W. Mikulski i J. Kubiszewska. Jednocześnie celowość udowadniania w formie opracowania naukowego faktów, które są w innych krajach prawdami oczywistymi, najlepiej świadczy o sytuacji polskiego przemysłu nasiennego. Jak w Polsce można budować sprawnie funkcjonujący przemysł nasienny, kiedy na jednym rynku spotykają się nasiona z firm hodowlanych, wyprodukowanych przy wykorzystaniu  dotacji i pochodzących z prywatnych firm nasiennych. Jest oczywiste, że jedyna droga dla prywatnych firm nasiennych w celu obniżenia kosztów produkcji, to ucieczka w szarą strefę.
4. Następnym i być może najważniejszym problemem było zaniechanie przekształceń własnościowych. Ciekawe jest jednocześnie, że prawie wszyscy decydenci podkreślali konieczność przyszłościowej prywatyzacji, zalecając jednocześnie ostrożność i podkreślając wagę różnego rodzaju problemów, co w sumie proces prywatyzacji odsuwało „ad Kalendas graecas”. Czy fakt, iż  osiągnęliśmy 3% zużycia kwalifikowanego materiału siewnego świadczy o niedostatecznej ostrożności w podchodzeniu do problemów polskiej hodowli roślin czy wprost przeciwnie?
Obecnie w żadnym znaczącym kraju świata nie istnieje efektywnie działająca państwowa hodowla roślin. Co więcej, udział sektora publicznego (instytuty, uniwersytety) zaangażowanego w hodowlę roślin w krajach  rozwiniętych, systematycznie się zmniejsza.
Wszędzie tam, gdzie przeprowadzono  prywatyzację hodowli roślin, np. w Indiach, Turcji, czy u naszych sąsiadów w Słowacji i Czechach, obserwowano poprawę funkcjonowania hodowli roślin, a przede wszystkim zwiększenie jej efektywności i wzrost eksportu nasion.
Zaniechanie przekształceń własnościowych wraz z utrwaleniem opisanych powyżej negatywów, doprowadziło do nie podejmowania racjonalnych działań ze strony spółek. W wyniku tego na polskim rynku kwitnie polsko-polska konkurencja, firmy nie mogą się dogadać odnośnie do wspólnej polityki cenowej czy marketingowej, zbyt późno podjęto działania zmierzające do zwiększenia ściągalności opłat licencyjnych. Kto odpowiada za wytworzoną sytuację? Czy  właściciel rzeczywiście nie był w stanie podjąć działań  zmuszających spółki do bardziej racjonalnego zachowania?
Przyczyna tego stanu jest oczywista. Jeżeli spółki otrzymują łatwe pieniądze w formie dotacji pokrywającej 50-70% kosztów hodowli, to kto będzie się wysilał i podejmował działania zmierzające do zwiększenia sprzedaży nasion i uzyskania opłat hodowlanych czy licencyjnych. W prywatnych rozmowach sami hodowcy stwierdzają, że dotacje spowodowały wiele zła, a przede wszystkim nie wymusiły bardziej aktywnego pro rynkowego zachowania się na rynku nasiennym. Należy przy tym zaznaczyć, że dotacje do hodowli skończą się prawdopodobnie w 2007 r. W najlepszym przypadku oznacza to konieczność ograniczenia lub nawet likwidacji niektórych programów hodowlanych. W najgorszym, upadek niektórych firm hodowlanych.

Przyszłość polskiej hodowli roślin
Obecnie jest już oczywiste, że nie podejmując działań restrukturyzacyjnych w polskiej hodowli, stracono przede wszystkim czas, w którym teoretycznie  można było wiele zrobić. Postawione na starcie transformacji cele były zbyt wygórowane, ale mogły być zrealizowane jedynie na początku lat 90-tych, kiedy nie istniało tak silne upartyjnienie państwa i nie wykształciły się silne układy polityczno-towarzyskie. W tym czasie ówczesna AWRSP zrobiła wiele dobrego porządkując funkcjonowanie spółek. W końcu lat 90-tych i na początku XXI w.  duże zmiany restrukturyzacyjne były już niemożliwe.
Obecnie uważam, że zmiany własnościowe w większości spółek są jedyną szansą,  aby uniezależnić funkcjonowanie spółek od polityki i wymusić bardziej pro rynkowe ich zachowanie. Zasadniczym pytaniem jest, czy prywatyzować spółki, co prywatyzować, a jeśli tak, to jak to robić?
Z zamieszczonych informacji wynika, że sens ma przede wszystkim prywatyzacja części hodowlanej spółek, bez obciążenia produkcją rolniczą i zwierzęcą.
Odpowiedź na pytanie: jak prywatyzować, jest znacznie trudniejsza. Prywatyzacja w oparciu o pracowników firm hodowlanych jest mało realna, ponieważ małe są szanse na zebranie przez nich odpowiedniego kapitału. Nie bałbym się włączenia obcego kapitału, chociaż obecnie będą problemy z jego zainteresowaniem udziałami w polskich spółkach. Nie uważam, żeby obcy kapitał wchodził do polskich spółek hodowlanych po to, aby je zniszczyć. Takich sytuacji nie ma ani w Czechach ani w Słowacji. W Polsce mamy przypadek, kiedy to polska firma hodowlana rozwija się dzięki współpracy z partnerem zagranicznym, który, gdyby tylko chciał, mógłby bardzo łatwo zablokować jej rozwój  i wyeliminować ją z rynku. Nie robi tego, ponieważ istnienie polskiej firmy przynosi wymierne korzyści finansowe zarówno stronie polskiej, jak i zagranicznej.
Wydaje się, że najlepiej byłoby zostawić dużą swobodę poszukiwania własnych dróg prywatyzacji przez spółki i życzliwie wspomagać ten proces. Należy przy tym stwierdzić rzecz oczywistą - prywatyzacja automatycznie nic nie gwarantuje, w obecnej sytuacji stwarza jedynie większe szanse na przetrwanie i rozwój polskich spółek. Nieliczne polskie spółki mogą dobrze funkcjonować jako firmy państwowe, chociaż bez dużych możliwości rozwoju.
Na zakończenie chciałbym podzielić się refleksją, która od wielu lat nie daje mi spokoju. Na ile brak odpowiednich decyzji u ówczesnych i obecnych decydentów z Ministerstwa Rolnictwa i Agencji Nieruchomości Rolnych wynikał z przekonania (braku wiedzy), a na ile spowodowany był czynnikami politycznymi (ekonomicznymi)?
Cees van Mer  stwierdza: „Politycy w wielu krajach występują przeciwko wprowadzeniu reform w funkcjonowaniu przemysłu nasiennego, ponieważ to uderza w ich interesy polityczne i ekonomiczne. Każdy proces reform ma swoich wygranych i przegranych. Wygranymi są farmerzy, konsumenci i nowi uczestnicy rynku nasiennego. Przegrani to państwowe firmy hodowlane i szeroko rozumiana administracja rządowa, która traci autorytet i pieniądze. We wszystkich krajach przegrani są w opozycji do reform. Dlatego wszelkie reformy wymagają wizji i przywództwa i niekiedy pewnych rekompensat dla przegranych”.
Nie ulega wątpliwości, że w procesie reformowania polskiej hodowli roślin zabrakło wizji i przywództwa. Dodatkowo grupowe i indywidualne interesy polityczne oraz ekonomiczne spowodowały, że obecnie polska hodowla roślin znalazła się nad przepaścią.



POWIĄZANE

Odpowiedź Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi na wniosek Krajowej Rady Izb Roln...

Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych zwrócił się w połowie sierpnia do wi...

CO W INTERNECIE PISZCZY?…. CZYLI SPRZEDAŻ MATERIAŁU SIEWNEGO W Internecie W złot...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę