Ponad pięć tysięcy hektarów upraw zniszczyła nyskim rolnikom tegoroczna susza.
Najwięcej, bo ponad siedemdziesiąt procent spalonych słońcem upraw jest we wsiach: Wyszków, Rusocin i Radzikowice. Wśród zbóż najbardziej ucierpiały pszenica i jęczmień.
Specjalna komisja, powołana przez wojewodę, szacuje straty na łączną kwotę
ponad dwóch i pół miliona złotych. Dane te są jednak niepełne, gdyż nie wszyscy
gospodarze zgłosili straty. Ziarna są kiepskiej jakości, kłosy słabo
wykształcone i zasuszone – tłumaczy Waldemar Krzymowski z opolskiej
Izby Rolniczej, jeden z członków komisji. – Dobrego plonu z tego nie
będzie, bo w parametrach konsumpcyjnych się nie zmieści. Trzeba będzie oddać na
paszę.
Poszkodowani rolnicy, którzy skończyli żniwa, załamani są
jakością zebranych zbóż. Już teraz zastanawiają się, czy tegoroczne zbiory, a
później sprzedaż zdołają zrekompensować im włożoną w uprawę pracę i
pieniądze. Ciekawe, ile za to dostanę, bo takie obkurczone i wyschnięte
ziarna parametrów na pewno nie złapią – żali się Tomasz Zbaraszczuk,
dyrektor produkcji w RSP Radzikowice. – A tak pięknie się zapowiadało.
Teraz nie ma innego wyjścia, jak zaciągnięcie kolejnego kredytu. Taka już nasza
dola – bierzemy kredyty, żeby spłacić inne.
Równie rozgoryczony jest Zenon Romanowicz z Nysy, właściciel 12-hektarowego
gospodarstwa pod miastem. Dobrze, że chociaż rentę mam, bo w
dzisiejszych czasach to z ziemi wyżyć się nie da – mówi. – O
inwestycjach możemy zapomnieć, na paliwo pewnie też braknie. Przydałoby się
jakieś pieniądze pożyczyć, tylko z czego później
oddam?
Pocieszeniem dla poszkodowanych przez suszę rolników są
preferencyjne kredyty, o które mogą już dzisiaj ubiegać się u wojewody.
Wprawdzie odsetki mają być stosunkowo niewielkie, bo tylko dwuprocentowe, jednak
nie wszystkich rolników będzie stać na spłatę zaciągniętej pożyczki. Do wczoraj
na ponad pięćdziesiąt poszkodowanych gospodarstw w gminie Nysa wnioski o
przyznanie kredytu złożyło zaledwie dwudziestu rolników. Poza tym z finansowej
pomocy skorzystać mogą tylko ci, u których straty przekraczają trzydzieści
procent jednej uprawy lub dwadzieścia z całego gospodarstwa. Ci, którzy nie
zdążyli jeszcze zgłosić strat, a chcieliby skorzystać z kredytu, powinni jak
najprędzej zgłosić się do wydziału rolnictwa w nyskiej gminie, bo komisja
szacująca straty pracować będzie tylko do 9 sierpnia.
Na wsiach
nie mają lekko. Na odszkodowania raczej nie ma co liczyć, bo dają je tylko
wtedy, gdy obszar uznany zostanie za dotknięty klęską żywiołową –
twierdzi Michał Baziuk, naczelnik wydziału rolnictwa w nyskiej
gminie. – Firmy nie chcą ubezpieczać gospodarstw od susz i mrozów, a
przecież zapobiec im się nie da. Takiemu rolnikowi to pozostaje już tylko się
modlić o pogodę.