Uprawa roślin leczniczych nie jest nowym działem produkcji roślinnej. Uprawiano je już w starożytności. Później w ogrodach przyklasztornych zakonnicy hodowali potrzebne i powszechnie używane gatunki roślin. W obecnych czasach, gdzie mija powoli boom stosowania leków syntetycznych, wzrasta zainteresowanie powrotem do natury i szeroko rozumianego zielarstwa – przedstawia Radosław Grzegorczyk, rolnik z woj. łódzkiego. Zielarstwo w Polsce posiada długoletnią tradycję. Jednak na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat uległo dużym zmianą. Coraz mniej mamy zbioru ze stanu naturalnego, a coraz więcej pozyskiwanych jest z upraw polowych.
W naszym gospodarstwie tradycja uprawy ziół ma już 20 lat. Pomysł na właśnie tę gałąź produkcji rolniczej zainicjował mój tata. Jedną z przyczyn, która skłoniła go do podjęcia takiej decyzji była chęć poszukiwania dodatkowych źródeł dochodu z prowadzenia tradycyjnego modelu gospodarstwa. Kamieniem węgielnym w tym kierunku było szkolenie w połowie lat 80-tych w jednym z Ośrodków Postępu Rolniczego, w efekcie, czego pierwszą założoną plantacją był prawoślaz lekarski na powierzchni 0.3 ha. W kolejnym, 1988 roku doszedł lubczyk ogrodowy, który zajął powierzchnię 2,0 ha. Od tego to czasu na dobre w uprawę wpisały się obok buraków i zbóż – zioła. Początkowo był problem z utrwalaniem surowców ze względu na brak suszarń, które trzeba było wynajmować. W efekcie końcowym Jednak otrzymany produkt sprzedawany był do wtedy prężnie działającego Herbapolu.
Przez kolejne lata zwiększał się areał jak i ilość uprawianych gatunków. Obecnie w produkcji jest około siedem gatunków, uprawianych na powierzchni około 55 ha. Głównie są to: arcydzięgiel litwor, babka lancetowata, babka płesznik, drapacz lekarski, jeżówka purpurowa, lubczyk ogrodowy oraz prawoślaz lekarski. Skład tych gatunków w poszczególnych latach ulega zmianie, ze względu na popyt a ostatnio również na części surowcową rośliny. Spowodowane to jest tym, iż przy niektórych gatunkach częścią towarową są tylko korzenie (np. arcydzięgiel litwor), gdzie ich pozyskanie jest o wiele bardziej trudne i kosztowne, niż zbiór części nadziemnych (np. babka lancetowata), gdzie zbiera się całe części nadziemne.
Przez wszystkie te lata, główną metodą pozyskiwania wiedzy na temat każdego etapu produkcji, była metoda prób i błędów. Jest to jeden z mankamentów zielarstwa, który niestety trwa do dziś. Brak hodowli odmian poszczególnych gatunków oraz badań z zakresu agrotechniki, uniemożliwia zwiększenie powszechności zielarstwa w Polsce. Jestem przekonany, iż zioła są najbardziej wymagające pod względem intensyfikacji kosztów produkcji. W naszym gospodarstwie cykl produkcyjny, ze względu na uprawiane gatunki jest dwuletni, co wydłuża czas uzyskania dochodu ze sprzedaży. Kolejnym jest czynnik ludzki, który jest chyba najważniejszy, gdyż praktycznie wszystkie prace od wysiewu przez kilkukrotne pielenia aż do zbioru, suszenia i utrwalania wykonywane są ręcznie.
Rynek zielarski, w ostatnich latach uległ dużym przemianą. Zlikwidowano polskie zakłady zielarskie Herbapol, a kontrole przejęły głównie międzynarodowe koncerny farmaceutyczne, które to kierują się ilością i zyskiem a nie jakością - co w zielarstwie powinno być priorytetem.
Uprawa ziół jest alternatywą w zjednoczonej Europie dla polskiego rolnictwa, mamy na pewno o wiele lepsze warunki naturalne do ich produkcji. Przy obecnych problemach nadprodukcji podstawowych płodów rolnych na rynku globalnym, Polska ma raczej małe szanse na sprostanie konkurencji takim państwom jak USA, Francja czy Niemcy. A w możliwościach uprawy ziół, moim zdaniem to nasz kraj możemy być liderem. Jednak nie nastąpi to do czasu, kiedy to zielarstwem poważnie nie zajmą się np. instytuty odpowiedzialne za hodowlę nowych odmian, przemysł maszynowy za konstrukcję specjalistycznych maszyn, urządzeń szczególnie z zakresu produkcji polowej i obróbki wstępnej prowadzonej w gospodarstwach rolnych. Kolejnym problemem, z którym boryka się zielarstwo jest całkowicie nieuregulowany handel. Brak kontraktacji, przy jednocześnie ogromnych nakładach produkcji zniechęca rolników do uprawy. Wiąże się to też z dużymi kosztami zmiany profilu produkcji, jak chociażby budowa suszarń, magazynów czy coraz trudniejszy najem pracowników.
Zmiany na najbliższe lata we Wspólnej Polityce Rolnej gdzie odchodzi się od wspierania produkcji i tym samym zmniejszające opłacalność nie rokują rozwoju zielarstwa. Szczególnie od ziół wymaga się aby były w jak największej skali uprawiane ekologicznie (wiąże się to z jeszcze większa pracochłonnością), to jednak dopłaty do 1 ha w nowym PROW są porównywalne z uprawą tradycyjnych roślin rolniczych. Więc przez najbliższe pięć lat, to co miało nas zachęcać do uprawy ziół, będzie ciężkie do spełnienia.
Podsumowując stan obecny polskiego zielarstwa mogę stwierdzić, iż na przykładzie naszego gospodarstwa z dość długą tradycją i dużą skalą produkcji, jesteśmy w stanie stawiać czoła trudnym realiom. Gdyby jednak spojrzeć na rolników którzy, chcieliby rozpocząć uprawę ziół to jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia aby i im zioła stały się opłacalne.
5809202
1