Maszyny z cukrowni w Witaszycach mają zostać wywiezione do cukrowni w Gosławicach. Byli pracownicy witaszyckiej cukrowni będący jednocześnie jej akcjonariuszami, nie zgadzają się na to.
Na wieść o tych planach zebrali się przed zakładem w ubiegłą środę domagając się spotkania z prezesem cukrowni Bogusławem Dyrdą. Chcemy wiedzieć, co dzieje się z naszym majątkiem. Mamy przecież część akcji – argumentowali. W ich rękach znajduje się około 30% udziałów.
Prezes zgodził się na spotkanie z kilkuosobową delegacją. Kogo pan reprezentuje? – pytał prezes. Byłych pracowników -akcjonariuszy - brzmiała odpowiedź. Prezes był dociekliwy – Nie macie nic na piśmie? Nie. Jednak w związku z tym, że jesteśmy akcjonariuszami, mamy prawo wiedzieć, na jakiej podstawie wywożony jest sprzęt do cukrowni Gosławice. Czyli sprawa dotyczy urządzeń. Tylko urządzenia was interesują, nic więcej? – dopytywał prezes.
Patrzę przez okno, a dźwig wyciąga saturację. Mało tego, że nic nie zainwestowano, to jeszcze wywozi się maszyny – mówił z oburzeniem jeden z mężczyzn. Pozostali pytali – Jakie będą dalsze działania zarządu firmy?
Zdaniem byłych pracowników koncern mógłby swobodnie dysponować majątkiem cukrowni gdyby posiadał nieco ponad 66% udziałów. Tymczasem ma ich obecnie 51%.Dlatego akcjonariusze zapowiedzieli, że jeśli maszyny będą demontowane i wywożone zorganizują protest, do którego przyłączą się plantatorzy – także udziałowcy cukrowni. Prezes jednak przekonywał – Koncern ma prawo do decydowania . Wyjaśniał jednocześnie – Nawet bez tych urządzeń, saturacji czy pomp gazowych, fabryka jest w stanie produkować cukier w myśl ustawy cukrowej. Jednak tu w najbliższym czasie produkcji nie będzie. Koszty są zbyt wysokie. Ta fabryka jest odtwarzana od wielu lat. Proszę zobaczyć, jak wygląda zakład. Niestety argumenty te nie trafiły do byłych pracowników. Jeśli ten sprzęt to są klamoty, to po co wywozi się je do innej cukrowni, w której będą wykorzystywane? – pytali. Nie było odpowiedzi. Prezes zadeklarował, że doprowadzi do spotkania z przedstawicielem niemieckiego koncernu. Po czym wyszedł z biura telefonicznie umówić spotkanie. Po powrocie stwierdził jednak, że byli pracownicy powinni wystąpić z zapytaniami do zarządu na piśmie.
Pełnomocnikiem Pfeifer und Langen jest Janusz Pierun. W rozmowie telefonicznej potwierdził obawy akcjonariuszy co do wywozu maszyn – To będą te urządzenia, które nie spowodują, że cukrownia nie będzie mogła kontynuować produkcji – zapewniał. Cukrownia Gosławice, która należy do kalisko-konińskiej grupy, jest modernizowana i te urządzenia mogą doskonale funkcjonować tam. Dodał też, ze jeśli 10% akcjonariuszy złoży do zarządu wniosek to będzie on zobowiązany go rozpatrzyć. Byli pracownicy-akcjonariusze mają swoje prawa, nawet ci mniejszościowi. To określa kodeks spółek handlowych. Weźmiemy oczywiście pod uwagę ich racje. Plantatorzy natomiast nie mają powodów do niepokoju, dlatego, że dla nich nic się nie zmienia – przekonywał pełnomocnik spółki.
Maszyny, które maja trafić do cukrowni w Gosławicach są warte kilkaset tysięcy złotych. Oczywiście pieniądze te wpłyną do cukrowni Witaszyce. To nie jest tak, że te urządzenia będą udostępnione za darmo – mówił Janusz Pierun.
Jaka przyszłość czeka witaszewską cukrownię? Pełnomocnik koncernu nie potrafił tego powiedzieć. Stoimy przed poważnymi decyzjami, dotyczącymi restrukturyzacji przemysłu cukrowniczego. Cukrownia kontynuował kampanię przerobową w jednym roku. W ubiegłym już nie, ze względu na koszty produkcji cukru. Trudno zakładać, żeby rozpoczęto tu produkcję.
Spółka Pfeifer und Langen wystąpiła do sądu przeciw Ministerstwu Skarbu Państwa i Krajowej Spółce Cukrowej S.A. Niemiecki koncern domaga się przedłużenia terminu realizacji tzw. inwestycji gwarantowanych w Kalisko-Konińskiej Grupie Cukrowej, do której m.in. należy właśnie cukrownia w Witaszycach. Pełnomocnik koncernu powiedział – Są próby zmuszenia Pfeifer und Langen do zapłacenia kary w związku z nie wywiązaniem się z tzw. inwestycji gwarantowanych. Myśmy w roku 2001 sygnalizowali ten problem. Prosiliśmy o przesunięcie terminu realizacji. Przez ponad rok czasu prowadzone były negocjacje co do przedłużenia terminu. Ministerstwo skarbu wyraziło zgodę na podpisanie aneksu. Wodzono nas przez rok za nos i ostatecznie do podpisania aneksu nie doszło. Zapewniam, że inwestycje są realizowane, a spółkom pieniądze zostały przekazane.