Lubelszczyzna to zagłębie owoców miękkich. Niestety plantatorom coraz trudniej utrzymać opłacalność produkcji. Jak to zmienić - zastanawiali się lubelscy plantatorzy i sadownicy podczas IV Konferencji Sadowniczej w Kraśniku. Kaprysy aury i wzrost cen to jedno, a konieczność zwiększenia opłacalności produkcji to drugie. Tu specjaliści radzą - trzeba poprawić jakość plantacji np. sadząc lepsze odmiany owoców.
Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP – „Będą miały swoją specyfikę już pod konkretnego odbiorcę, czyli będą to odmiany malin deserowych, odmiany kierowane do przetwórstwa, ale już ściśle wyspecjalizowane.”
Można też zainwestować w nowe uprawy - np. borówki amerykańskiej czy czarnego bzu.
Marian Smętek, Związek Sadowników RP – „To też jest już jakoś alternatywnie, ponieważ widzi się w naszej okolicy, ze ludzie zaczynają szukać tych naszych upraw, które do tej pory były u nas mało popularne, bo są mało propagandowe.”
Kolejny sposób na poprawę opłacalności to tworzenie grup producenckich. Tu najwięcej do zyskania mają sadownicy.
Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP – „Jeżeli popatrzymy na rejon sandomierszczyzny czy grójeckiego te grupy powstają jak grzyby po deszczu, dzisiaj mamy 75% doinwestowania do kosztów kwalifikowanych, czyli możemy sobie postawić chłodnię przy 75% dofinansowaniu, my na tej lubelszczyźnie mamy naprawdę poważny problem.”
Sławomir Brzusek – plantator owoców miękkich - „Po prostu to mentalność jeszcze jest taka, że ludzie opornie do tego podchodzą z pewną obawą.”
Lubelszczyzna to nadal zagłębie owoców miękkich. Stąd na unijny rynek trafia np. ponad połowa krajowej produkcji malin. Niestety plantatorom coraz trudniej konkurować na unijnym rynku.