Powody do narzekań mają właściciele małych i średnich młynów. I wcale nie dlatego że brakuje zboża czy jest ono zbyt drogie. Surowca jest tyle, że można przebierać. Co z tego jeśli nie ma chętnych na mąkę.
Lokalne młyny to nie tylko miejsca pracy, ale i pewny zbyt ziarna dla okolicznych rolników. Teraz jednak rynek zdominowały duże młyny. To nieuczciwa konkurencja – mówią młynarze, a skutek jest taki, że małe zakłady padają jeden po drugim – te co pozostały ledwo wegetują.
Piekarnie żądają kilkumiesięcznych terminów płatności, część z nich nie płaci wcale. Zboża nikt jednak na kredyt nie sprzeda – i tak koło się zamyka. Tymczasem atutem niewielkich tradycyjnych młynów jest jakość mąki. Jest ona produkowana bez ulepszaczy chemicznych i często zdrowsza.
Aby produkcja opłacała się ceny mąki powinny być przynajmniej o 10 procent wyższe. Nasi młynarze nie mają gdzie sprzedać swojego towaru, a do Polski wciąż dociera import mąki z Czech. Jej cena jest równie niska jak jakość.