Trwa jesienny wysyp grzybów. Miłośnicy zbierania tych aromatycznych roślin od świtu penetrują pałuckie lasy. Wielu z nich wjeżdża samochodami niemal w samo serce lasu. Tymczasem jazda leśnymi duktami może sporo kosztować - nawet do 500 złotych.
Najwięcej grzybiarzy tradycyjnie odwiedza lasy w okolicach Łabiszyna, słynące z wielkiej obfitości podgrzybków. Tam też problem ze zmotoryzowanymi jest największy. Straż Leśna z Nadleśnictwa Szubin zapowiedziała już wzmożone patrole w najczęściej uczęszczanych przez grzybiarzy miejscach. - Las to nie gigantyczny parking. Każdy, kto wbrew zakazowi opuści drogę publiczną i zapuści się w leśne ostępy musi liczyć się z zatrzymaniem przez strażnika i mandatem w wysokości do 500 złotych.
Znacznie bardziej tolerancyjni są leśnicy z Nadleśnictwa w Gołąbkach. Tu najczęściej kończy się na pouczeniach. Mamy zupełnie inny typ lasu, w związku z tym grzybów też jest niewiele. Wiedzą o tym grzybiarze i niewielu ich pojawia się na naszym terenie. W tym sezonie grzybiarskim nie nałożyliśmy jeszcze żadnego mandatu na osoby jeżdżące niedozwolonymi szlakami – mówi Dariusz Kośmider ze Straży Leśnej Nadleśnictwa Gołąbki. – Zazwyczaj kończyło się na upomnieniach.
Za naszym pośrednictwem leśnicy chcieliby przypomnieć, iż samochody mogą poruszać się po drogach leśnych wtedy, gdy stanowią one część drogi publicznej, są umieszczone na mapach samochodowych i odpowiednio oznakowane - np. drogowskazem - Gąsawka 5 km. Na poboczach takich dróg wolno również parkować pojazdy - oczywiście w taki sposób, by nie tamowały przejazdu.
W przypadku wjazdu na drogę wewnętrzną Lasów Państwowych strażnik leśny ma prawo pouczyć kierowcę, może też nałożyć mandat w wysokości 10-500 złotych. W przypadku odmowy przyjęcia kary - sprawa kierowana jest do sądu grodzkiego, który ocenia sprawę i nakłada grzywnę.