Ostatnie tygodnie minionego roku pokazały, że zaczyna się radykalna reforma wspólnej polityki rolnej. Pierwsza wielka zmiana to reforma rynku cukru.
Czy w niedalekiej przyszłości będziemy importować cukier? Niestety, to groźba całkiem realna.
Zapowiadane od dawna zmiany jeszcze do grudnia brzmiały mało prawdopodobnie. Jednak reforma - i to w wersji najbardziej skrajnej spośród wcześniej przedstawianych - rozpocznie się już od najbliższego sezonu. Jej główny cel to znaczne obniżenie produkcji cukru – o 6 mln ton. W ciągu czterech lat ceny cukru spadną o 36%, ceny buraków o 39%. Ale mimo 64% rekompensat opłacalność produkcji uzyskuje się dopiero przy plonie 55 q/ha i bardzo wysokiej zawartości cukru w burakach. Większość plantatorów nie ma szans na takie zbiory.
Cukrownie będą zachęcane do rezygnacji z produkcji bardzo kuszącymi rekompensatami. Istnieje uzasadniona obawa, że zachodnie koncerny będą zamykać zakłady w Polsce – a nasi plantatorzy przestaną uprawiać buraki. W tym kwartale ma być podjęta ostateczna decyzja w sprawie tej reformy. Ale wątpliwe, by udało się jeszcze coś zmienić. Czy w niedalekiej przyszłości będziemy importować cukier? Niestety, to groźba całkiem realna.
Tak, jak nieoczekiwanie unijni ministrowie rolnictwa przyjęli propozycję Komisji Europejskiej w sprawie rynku cukru – tak wbrew wszelkim wróżbom negocjacje z WTO w sprawie liberalizacji handlu artykułami rolnymi zakończyły się porozumieniem i bardzo konkretnymi ustaleniami.
Unia zgodziła się na poważne ustępstwa wobec USA i krajów rozwijających się, którym udało się wywalczyć zapis znoszący subsydia eksportowe. Mają one zniknąć w 2013 r. Zapowiada się też zniesienie preferencyjnych kredytów dla rolnictwa. Spadną cła na towary rolne.
O ile? Decyzja w tej sprawie będzie jeszcze w tym roku. Czy Komisja Europejska zechce zabiegać o utrzymanie ochrony celnej na towary wrażliwe, których Polska ma sporo (choćby owoce miękkie) – należy wątpić. Szczególnie po ubiegłorocznych historiach z polskimi i chińskimi truskawkami.
Wszystkie decyzje ostatniego szczytu WTO będą szczególnie niekorzystne dla rolników z nowych krajów unijnych. Zapowiadają one bowiem bardzo poważne zmiany we wspólnej polityce, która miała chronić unijnych rolników. Tym bardziej, że zapowiadany jest spadek cen interwencyjnych i całkowita rezygnacja z cen gwarantowanych. A to są podstawy WPR.
Może więc ona umrzeć śmiercią naturalną. Zmiany mają w prawdzie nastąpić za kilka lat, ale te upłyną bardzo szybko. Dla polskiego rolnictwa ich skutki będą poważne.
Obniżenie taryf celnych może na przykład spowodować zalanie Europy tanim amerykańskim mlekiem, co w konsekwencji doprowadzi do bardzo silnej konkurencji wewnątrz Unii. Istnieje groźba obniżenia limitów produkcji. Będzie jeszcze większa jej koncentracja w celu obniżenia kosztów. A w tym nie mamy szans z Irlandią, Wielką Brytanią, a nawet Estonią. Stracimy dużo, a przecież tak wiele zainwestowaliśmy w dostosowania do unijnych standardów.
Pod wpływem WTO Unia zmuszona jest do zmian we wspólnej polityce rolnej, ale i wewnątrz Unii są konie trojańskie, którym na rękę jest rozluźnienie więzów. To na przykład Wielka Brytania, która żąda szybkiej analizy wydatków (już w 2008 roku) na rolnictwo, by znaleźć pretekst do cięć budżetowych i ocalenia choć części swojego rabatu.