Z jednej pasieki skradziono ponad dwadzieścia pszczelich rodzin, z innej mniejszej - siedem, straty pszczelarzy rosną, a sprawców ciężko jest znaleźć.
Pszczelarze mówią o prawdziwej pladze. Skala problemu systematycznie rośnie od trzech lat. Na nic zdaje się zatrudnianie przez okradanych hodowców stróżów pasiek, złodzieje są sprytniejsi.
Złodzieje zabili psa
- W mojej pasiece jest 130 uli,
tylko tej wiosny skradziono mi kilkadziesiąt rojów - mówi jeden z
ostródzkich hodowców. - Co mi teraz po pustych ulach, pasiekę będzie można
odbudować dopiero w przyszłym roku.
Jeszcze gorzej jest w sąsiedniej hodowli, złodzieje oszczędzili tylko jeden ul. Dużo do powiedzenia na ten temat ma także Alfons Dańko, nestor ostródzkiego pszczelarstwa. Jego także dotknęła plaga kradzieży, ktoś nawet zabił psa pilnującego pszczół. - Tak go położyli przy studni, może chcieli mi dać do zrozumienia, że niczego się nie boją - opowiada starszy pan. - Ja już też straciłem kilkadziesiąt pszczelich rodzin.
Hodowcy tych pożytecznych owadów mają podejrzenia. Ich zdaniem to robota na zamówienie, a po drugie żeby obcować z pszczołami trzeba się na tym znać. Wszystko jest robione fachowo, owady są usuwane z uli razem z ramkami, nad ranem lub wieczorem kiedy śpią. Możliwe, że ktoś w łatwy sposób próbuje odbudować populację pszczół w swojej pasiece lub też kupił puste ule z zamiarem ich hodowania.
Niewiele zgłoszeń
- Człowiek tylko pracuje na
złodzieja, przecież jak ktoś by do mnie przyszedł i poprosił o pomoc, to
dostałby za darmo kilka rodzin - zapewnia Dańko. - W ten sposób nikt
nie odniesie korzyści, bo pszczoły tak jak ludzie, są zestresowane i nie będą
już efektywnie pracować.
Jednym ze sposobów obrony może być znakowanie pszczół matek w każdym roju,
ale w takim przypadku trzeba by było sprawdzać po kolei każdy ul u
poszczególnych hodowców. Dużej skali kradzieży nie potwierdzają ostródzcy
policjanci.
- Częściej zdarzają się zgłoszenia o zniszczeniach
pasiek - mówi podinspektor Marian Modrzewski, zastępca komendanta
powiatowego policji w Ostródzie. - Być może wynika to z tego, że pszczelarze
takich spraw nam nie zgłaszają.