Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Florystyczny macho

20 sierpnia 2004

Gregor Lersch to jeden z najwybitniejszych współczesnych florystów. Zrewolucjonizował pogląd na tę dziedzinę, twierdząc, że florystyka powinna dopasować się do różnorodności naszego życia i wtopić się w otoczenie; powinna być użyteczną, a nie niezależną formą sztuki.

Urodził się w Bad Neuenahrf w rodzinie ogrodniczej. Nauki pobierał m.inn. we florystycznej Szkole Mistrzów w Bonn-Friesdorf pod okiem Alberta Euricha, by w 1974 r. zdać egzamin na mistrza florystyki. Już w 1976 r. zdobył I nagrodę w niemieckich zawodach "Złota Róża", a w 1978 r. jako pierwszy Niemiec stanął na najwyższym podium na mistrzostwach Europy w Rzymie. W swoim dorobku ma ponad 70 medali i wyróżnień zdobywanych na prestiżowych konkursach oraz kilkanaście publikacji albumowych.

W latach 80. Gregor Lersch zajął się także działalnością dydaktyczną - swoją wiedzę i doświadczenie przekazuje innym. Prowadzi wykłady i pokazy w Niemczech, a także w 25 krajach na świecie.

Na zaproszenie Polskiej Szkoły Florystycznej z Poznania 3-go czerwca odbył się wykład i pokaz florystyczny Gregora Lerscha.

W dzisiejszych szkołach uczniowie uczą się nie tylko florystyki, tworzenia bukietów z ręki czy układania kwiatów w gąbce. Edukacja obejmuje również zestawianie ze sobą roślin, technik i sposobów na zdobywanie inspiracji. Główne źródła inspiracji Gregora Lerscha to: technika, design, emocje, botanika i fizjologia roślin oraz przeogromny wpływ kultury.

Mistrza cechuje przede wszystkim przeogromny szacunek do natury, do świata roślin. Zawsze dba o to, by kwiaty nie pozostawały bez wody - źródła życia. Często stosuje w kompozycjach kwiaty wraz z korzeniami w nadziei, że po zakończeniu prezentacji kompozycji rośliny ponownie zostaną umieszczone w odpowiednim podłożu, w ziemi i w przyszłym sezonie znów zakwitną, znów pokażą swe piękno, które ponownie można będzie wykorzystać do kolejnych bukietów. Nie marnuje najmniejszego źdźbła trawy, nie pozostawia po swych pokazach sterty bezużytecznych fragmentów roślin, lecz stara się jak najwięcej materiału zagospodarować, wykorzystać do maksimum. Jest to swoisty hołd złożony naturze i życiu. Sam siebie jednak nazywa "florystycznym macho", ponieważ rośliny zawsze robią to, co im każe.

Gregor Lersch wyróżnia cztery pory lata. Pierwsza z nich to "nieśmiałe lato lilaków" - lato biało-zielone (czerwiec). Drugie, to lato niebieskie "purple blue" (lipiec). Lato trzecie to lato namiętności - " summer of passion", czyli sezon czerwonych róż i przepięknych roślin jednorocznych (sierpień). Ostatnia pora to "lato dyniowatych" - ze wszystkimi odcieniami żółci, pomarańczu ciemnej zieleni i wrzosów (koniec sierpnia-wrzesień).

Pokaz został zorganizowany na najwyższym światowym poziomie. To zasługa Małgorzaty Bukalskiej, dyrektor Polskiej Szkoły Florystycznej w Poznaniu, która postarała się, aby to elitarne przedsięwzięcie głęboko zapadło w umysły i serca zaproszonych gości. Z pewnością długo żyć wszyscy będą wspomnieniami godzin spędzonych na pokazie i czerpać energię z piękna oryginalnych, jedynych w swoim rodzaju konstrukcji oraz z nauki, którą przekazał Gregor Lersch. Wpoił on słuchaczom nieprzeciętną miłość do piękna natury i przeogromny szacunek do życia pod każdą z jego postaci.

Niezastąpioną pomocą podczas całego pobytu w Polsce służyli mistrzowi Joanna Respondek, florystka z Polski i Robert Miłkowski, dyplomowany florysta, absolwent PSF pracujący obecnie w Niemczech.Mistrzowie florystyki zadają sobie pytanie czy powinni młodym uczniom, adeptom sztuki florystycznej pozwolić na swobodną ekspresję, czy też pozwolić im kopiować prace innych, a dopiero potem tworzyć własne prace? W tej sprawie Gregor Lersch jestem konserwatywny. Pragnie, aby każdy student poznał podstawy, by pod okiem nauczyciela zdobywał pierwsze szlify. A po tym krótkim okresie nauczyciel powinien pozwolić swoim studentom na swobodną ekspresję i dokonywanie wyborów. A więc oddajmy głos mistrzowi...

Bukiet ślubny
Podstawa bukietu wykonana jest z patyczków, które przywiozłem ze sobą w walizce. Ale polska trzcina czy trawa doskonale nadaje się do tego typu dekoracji.

Podstawy konstrukcji, które prezentuję są zimne, chłodne. Natomiast gdy zaczynam je wypełniać materiałem roślinnym, to w środku tej chłodnej struktury tworzy się ogromne napięcie, dramatyzm. Coś się tam dzieje. Jest to ciągła rywalizacja pomiędzy dynamiką a statycznością...

Bukiet będzie w odcieniach bieli, kremu, różu. Biel uzyskam z pączków białej lilii, które zostały odcięte, zadrutowane, owinięte taśmą florystyczną, a następnie przykryte sizalem. Dzięki temu, że pączki są zadrutowane możemy pięknie pobawić się formą, możemy całą konstrukcję opleść lianą. W tym bukiecie elementy zwisające nie odgrywają tak ogromnej roli, jak część horyzontalna. Dzięki umieszczonemu poziomo skrzypowi udaje nam się bardzo ładnie wyprowadzić dosyć mocną, silną linię...

Kremowe cantedeskie zostały umieszczone w bukiecie techniką drutu w kształcie litery T, a na końcówkach zostały zawoskowane, aby nie traciły wilgoci...

Storczykom należy się najlepsze miejsce, królewskie miejsce w całym bukiecie. To w końcu królewski kwiat. A znając pietyzm, z jakim traktuje się w Europie środkowo- wschodniej dekoracje i bukiety ślubne myślę, że to właściwy kwiat na tę szczególną okazję.

Wolnostojąca konstrukcja

Oto biała trzcina pochodząca z południowej Afryki. Nazwa handlowa tej rośliny to mikado. Zanim stała się popularna we florystyce, była używana jako część kompozycji - podstawa kwiatów sztucznych. Roślina sprzedawana jest we wszystkich możliwych kolorach, ja używam tylko białego, zielonego i naturalnego beżowego...

Wspaniała kambria jest długotrwałą rośliną. Jeśli odrobinę przykryje się ją mchem, to nie straci wilgoci. Cała struktura utrzymuje się dzięki temu, że jest połączona na kilku skrzyżowanych gałęziach...

Zacząłem od dwóch płaszczyzn w kształcie litery U poprzetykanych w poprzek. Potem te dwie płaszczyzny połączyłem ze sobą i przymocowałem do gałęzi podtrzymujących konstrukcję. Jedyną trudnością jest takie umieszczenie konstrukcji, by była ona stabilna. Praca ma ok. 1,5 m wysokości. Ale taka dobra technika drutowania, która zapewni Państwu sukces, która utrzyma całą konstrukcję, to jest coś czego można nauczyć się jedynie na lekcjach. Cała tajemnica tkwi w ustawianiu drutu pod odpowiednim kątem. Jeśli rozszerzymy mocno oba końce drutu i zaczniemy je ze sobą skręcać, wtedy pętelka robi się coraz mniejsza. Jeśli natomiast oba druty znajdą się pod małym kątem w stosunku do siebie wtedy możemy dokładnie zadrutować daną konstrukcję, natomiast pętelka nie ulegnie zmniejszeniu. Na tym polega cała różnica w technice drutowania. Takie praktyczne uwagi są świetną nauką wyniesioną z każdych warsztatów czy z zajęć lekcyjnych. A dobre rady zawsze w cenie!


POWIĄZANE

Analitycy Conab spodziewają się, że całkowite zbiory plonów w Brazylii w sezonie...

Post szacuje, że produkcja jabłek, gruszek i winogron stołowych w Chinach wzrośn...

Trwają żniwa kukurydziane. W regionach, w których rozpoczęły się najwcześniej, r...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę