Pszczelarze mają swoje pasieki, ule, miody, a niebawem będą posiadali własną cukrownię. Tadeusz Sabat, prezes polskich bartników zapowiedział podczas niedawnego pobytu w Toruniu, że finalizowane są rozmowy w sprawie przekazania pszczelarzom przez Skarb Państwa niezadłużonej cukrowni Rejowiec.
Na bazie buraków cukrowych uruchomimy tam produkcję paszy dla pszczół,
będziemy też przetwarzać produkty pszczele - cieszył się prezes.
Jego
zdaniem, dla pszczelarzy nadchodzą dobre czasy. Na integracji z Unią możemy
tylko skorzystać. W Europie Zachodniej miody są droższe niż u nas, także sprzęt
stosowany w pasiekach kosztuje tam znacznie więcej. Stąd duże możliwości
eksportowe. Także nasze normy jakościowe, współpraca ze środowiskiem naukowych
(ponownie uruchomiono Zakład Owadów Użytecznych przy Instytucie Weterynarii w
Puławach) dobrze rokują słodkiemu środowisku.
Polska jest też jedynym krajem, w którym znajduje się średnia szkoła
pszczelarska. Uczniowie technikum w Pszczelej Woli pod Lublinem, nawet w
czasach, gdy od Zachodu oddzielała nas żelazna kurtyna, wyjeżdżali na
zagraniczne praktyki.
W ich efekcie w Austrii powstało 36 małżeństw
mieszanych, które stały się ambasadorami, nośnikami polskich interesów w tym
malowniczym kraju - twierdzi Tadeusz Sabat. - Naszym wyróżnikiem w Unii
mogą być również miody pitne, pozostające polską specjalnością.
Prezes apelował do pszczelarskiej braci, aby rejestrowała swoje pasieki u powiatowych lekarzy weterynarii i w urzędach gminnych, aby producenci miodu mieli zawsze aktualne świadectwo zdrowia, gdyż sprawy bezpieczeństwa żywności muszą być bezwzględne przestrzegane. Zdaniem Tadeusza Sabata, w najbliższym okresie największym zagrożeniem dla rodzimych pszczelarzy może być import miodu chińskiego.