Sadownicy nie zbierają malin, porzeczek i wiśni, bo ceny skupu są za niskie. Oskarżają zakłady przetwórcze o zmowę cenową i blokują im bramy wjazdowe.
Z 28 zakładów przetwórczych, jakie mamy w kraju, nie pracuje już 10 firm. Nie mogą przetwarzać owoców, bo bramy wjazdowe zablokowali im ciągnikami sadownicy rozżaleni z powodu bardzo niskich cen skupu oferowanych przez zakłady. - Nie przerywajcie blokad, dopóki nie podniosą cen - zachęcał we wtorek protestujących Andrzej Lepper, który przyjął w Sejmie ich delegację.
Zdesperowani blokują
Tak niskich cen sadownicy nie pamiętają - za kilogram porzeczek zakłady przetwórcze płacą im po 30 gr, za kilogram wiśni - 50-70 gr, za maliny - 1,2 zł. To szok - w ubiegłym roku ceny były trzy razy wyższe.
Najgorzej jest z porzeczkami, których Polska jest największym światowym dostawcą - dostarczamy ok. 70 proc. całej produkcji. - Za samo zebranie kilograma porzeczek muszę zapłacić od 20 do 25 gr - tłumaczy Ryszard Wiśniewski z Siewna w powiecie lipskim (na północy Polski), które jest prawdziwym zagłębiem porzeczkowo-malinowo-wiśniowym. Zdesperowani rolnicy z tego powiatu postanowili w ogóle nie zbierać owoców i zablokować bramy wjazdowe zakładów przetwórczych, które oferują im tak niskie ceny.
- Tegoroczne ceny to dla naszej gminy upadek gospodarczy. Pieniądze ze skupu muszą wystarczyć rodzinom na cały rok - mówi Józef Bulira, wójt gminy Lipnik (kieleckie), który ze swoimi rolnikami pojechał na blokadę zakładów Vello Saft w Gołębiowie. - Wielu sadowników wzięło kredyty na inwestycje w gospodarstwo. Teraz grozi im bankructwo - dodaje wójt.
Zmowa?
Ponieważ ceny skupu są w całym kraju niemal identyczne, rolnicy oskarżyli przetwórców o zmowę cenową. Protest zaczął się w ostatni czwartek i obejmuje już niemal cały kraj.
Większość sadowników w kraju w ogóle nie zbiera owoców. Na targowiska i rynki hurtowe trafiają więc tylko niewielkie partie towaru po znacznie wyższych cenach - porzeczki po 1,5 zł, wiśnie po 2 zł.
O zmowie cenowej są przekonani nie tylko sadownicy, ale też pośrednicy, którzy skupują owoce dla zakładów. - Wiem, że zakłady potrzebują wiśni, bo mają zbyt, ale nie podnoszą cen, chociaż od czwartku nikt owoców nie dostarcza. Owoce gniją na polu i nikt nie zarabia - ani rolnicy, ani ja, ani zakład. To jak to inaczej wytłumaczyć, jak nie zmową cenową - zastanawia się Tadeusz Kosno prowadzący skup.
W zmowę wierzy też Władysław Serafin, szef kółek rolniczych, które oficjalnie przejęły opiekę nad sadownikami: - Tylko zmową można uzasadnić tak duże różnice cen między Polską a Unią. W Unii w tej chwili najniższa cena skupu porzeczek to równowartość 10 zł.
Jan Świetlik, ekspert z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa, uważa, że to nie tyle zmowa, ile wykorzystywanie sytuacji przez zakłady przetwórcze. - W zeszłym roku przepłacili za owoce, głównie truskawki, i potem nie mogli tego sprzedać. To w tym roku chcą odbić sobie straty. Ale to bardzo głupia polityka, wszyscy na niej stracą.
Zdaniem Świetlika zakłady powinny powrócić do zawierania umów kontraktacyjnych z rolnikami, tak zresztą jak działa to w Unii. Dzięki temu systemowi cała podaż owoców i zależne od niej ceny byłyby bardziej przewidywalne. A właśnie obecne niskie ceny porzeczki to wynik nadmiernej podaży. W 2000 roku porzeczek było mało, więc ceny wysokie. Rolnicy zaczęli gwałtownie powiększać plantacje i robili to przez kolejne trzy lata, choć ceny cały czas spadały. Na dość niskie tegoroczne ceny truskawek wpłynął z kolei ogromny ich import do Unii z Chin - w rezultacie zabrakło miejsca na unijnym rynku dla naszych owoców. W sumie niskie ceny porzeczek (częściowo uzasadnione) i truskawek ciągnęły w dół także ceny malin i wiśni.
- Rzeczywiście, trudno wytłumaczyć, dlaczego zakłady tak mało chcą płacić za wiśnie - mówi Jan Świetlik. - Urodzaju nadzwyczajnego nie ma, a do tego USA chcą sporo zaimportować, cena powinna więc być przyzwoita.
Spróbujemy w Brukseli
We wtorek grupa blisko 300 sadowników przyjechała do Warszawy szukać pomocy wśród posłów i u ministra rolnictwa. W resorcie rolnictwa w obecności min. Wojciecha Olejniczaka spotkali się z przedstawicielami zakładów. Sadownicy zażądali od nich ustalenia ceny 1,5 zł za kilogram wiśni, stanęło (według PAP) na 1,2 zł. Nie doszło za to do porozumienia w sprawie ceny porzeczek. Nie było też jasne, czy rolnicy odwołają środową okupację wszystkich zakładów w kraju, którą wcześniej grozili.
Według Serafina, rolnicy chcą wprowadzenia systemu kontraktacji i ochrony od rządu jakiejś minimalnej ceny skupu owoców. - Kontraktacja to sprawa między producentami a zakładami. My możemy natomiast walczyć o ustalenie cen minimalnych na importowane spoza Unii owoce, głównie truskawki i maliny. Już złożyliśmy Komisji Europejskiej taką propozycję, teraz trwają konsultacje - powiedział "Gazecie Wyborczej" min. Olejniczak.
Jeszcze nie wiadomo, jak zamieszanie ze skupem wpłynie na tegoroczne ceny przetworów. Wprawdzie owoce będą tanie, ale wiosną szalenie podrożał cukier. W sumie jednak ceny nie powinny być wyższe niż w zeszłym roku.