Czarna dziura wchłonęła polskie zapasy nawozów azotowych. Nie ma ich u producentów, nie ma w hurtowniach, brak w końcu u tych najbardziej potrzebujących - u rolników. Kto jest winien?
Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Pojawiły się głosy, że to sami rolnicy, którzy jeszcze w zeszłym roku, masowo wykupywali mocznik w obawie przed wprowadzeniem podatku VAT doprowadzili do takiej sytuacji. Inni uważają, że brak nawozów azotowych spowodowany jest tym, że producenci wysyłają większe ilości tego towaru na zachód.
To wydaje się być najbardziej prawdopodobne, bo za eksportem przemawia korzystny kurs euro. Ale to nie jedyna przyczyna. - Jest to jakaś gra, w której przypuszczalnie chodzi o zmniejszenie zapasów poprzez eksport. - uważa Romuald Ajchler z Sejmowej Komisji Rolnictwa.
A efektem tej gry jest już 20% wzrost cen nawozów azotowych na polskim rynku. Pojawia się więc podejrzenie, że nasi producenci mają jednak zapasy ale chcą w tym roku podwójnie zarobić - na eksporcie, a potem na zawyżonych cenach na rodzimym rynku. Z pomocą naszym rolnikom, mogliby przyjść producenci tańszych nawozów ze wschodu, są oni jednak zablokowani umowami kontyngentowymi, pozwalającymi im sprzedawać tylko określoną ilość. – Jeśli ceny w dalszym ciągu będą rosły to Sejmowa Komisja Rolnictwa wystąpi o zniesienie tych kontyngentów. - mówi Romuald Ajchler
Konkurencyjny towar wymusiłby na polskich producentach niewątpliwie spadek cen i miejmy nadzieje spokój na rynku nawozów azotowych.