W miniony poniedziałek w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi odbyło się spotkanie ministra Wojciecha Olejniczaka z przedstawicielami producentów owoców miękkich, tworzących Komitet Strajkowy Producentów Owoców Miękkich z Kraśnika.
Spotkanie dotyczyło sytuacji na rynku tych owoców w związku z obserwowanym w
ostatnim okresie spadkiem cen skupu do granicy opłacalności produkcji. Za
kilogram malin odbiorcy (najczęściej zagraniczni) płacą skandalicznie niską cenę
1,50 zł, gdy jeszcze w ubiegłym roku płacono 3,50 zł.
Na spotkaniu ustalono,
że w najbliższym czasie zostanie skierowany wspólny wniosek resortu i
producentów owoców miękkich do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o
zbadanie, czy nie zaszła zmowa cenowa wśród podmiotów skupujących owoce.
Obserwowany jest bowiem spadek cen skupu przy jednoczesnym wzroście cen eksportu
malin przetworzonych i półprzetworzonych. Minister Wojciech Olejniczak apelował
również do przedstawicieli producentów owoców miękkich o tworzenie grup
producenckich czy spółdzielni produkcyjnych, dzięki czemu byłyby większe
możliwości sprawnego funkcjonowania tego rynku.
Kolejnym omawianym zagadnieniem było podjęcie działań związanych z przygotowaniem odpowiednich dokumentów dla Komisji Europejskiej w sprawie ochrony wewnętrznego rynku Unii Europejskiej przed nadmiernym importem zewnętrznym. Uzgodniono również, że w najbliższym czasie odbędą się kolejne tego typu spotkania, aby wspólnie wypracować najlepsze rozwiązania na przyszłość.
Zdaniem Jana Świetlika z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, w tym roku cena skupu malin jest bardzo niska. Firmy skupujące owoce proponują 1,50 zł za kg malin, podczas gdy w ubiegłym roku cena ta kształtowała się na poziomie 3-3,50 zł za kg. W ubiegłym roku produkcja malin była opłacalna. O wysokich cenach skupu malin w 2003 roku zadecydowały niższe zbiory malin w Polsce oraz słabe zbiory malin u największego naszego konkurenta - Serbii. W opinii Jana Świetlika, obecnie proponowana cena skupu tych owoców jest zbyt niska i część producentów może zrezygnować z dostarczania ich do przetwórstwa.
Plantatorzy malin manifestowali w minioną niedzielę w Kraśniku swoje niezadowolenie z powodu niskich cen skupu tych owoców. W protestacyjnym pochodzie przemaszerowali przez miasto, gdzie odbywał się festyn z okazji Święta Malin. Niezadowoleni z niskich cen skupu plantatorzy założyli Komitet Strajkowy Producentów Owoców Miękkich. - W latach ubiegłych maliny były skupowane po 3,50 zł za kilogram, a w tym roku można je sprzedać najwyżej po 1,80 zł. Średni koszt produkcji wyliczony przez specjalistów to 2,60 zł za kilogram - powiedział w niedzielę przewodniczący Komitetu Tomasz Solis.
Plantacje na Lubelszczyźnie, koncentrujące się w powiatach kraśnickim i opolskim, dostarczają około połowy polskich malin. W znacznej części owoce trafiają do odbiorców z Europy Zachodniej. Tegoroczne zbiory malin w woj. lubelskim szacowane są na około 25 tys. ton.
Zdaniem Tomasza Solisa, tak niskie ceny dyktują wielkie zachodnie koncerny kupujące owoce od polskich pośredników. - Mogą sobie na to pozwolić, ponieważ sprowadzają bardzo tanie maliny z byłej Jugosławii. Tam po wojnie nikt kosztów nie liczy i sprzedają za każdą cenę - twierdzi Tomasz Solis.
Komitet strajkowy zaapelował do plantatorów, aby nie sprzedawali malin za
cenę poniżej 2 zł za kilogram. Jednak, jak przyznał przewodniczący Komitetu
Protestacyjnego Producentów Owoców Miękkich, rolnicy sprzedają maliny taniej,
gdyż wielu ma długi i dla nich liczy się każdy grosz.
Większość przemysłu
przetwórczego w naszym kraju została sprzedana w ubiegłych latach zachodniemu,
głównie niemieckiemu, kapitałowi. Dlatego dzisiaj to niemieccy właściciele
zakładów przetwórczych dyktują ceny surowca, uzgodniwszy je jeszcze w miesiącach
zimowych, zanim ktokolwiek mógł przewidzieć, jak urodzajny to będzie rok.
Dlatego słuszna jest intencja, aby zwrócić się do UOKiK z prośbą o zbadanie, czy
odbiorcy zachodni nie łamią prawa.
Przypomnijmy, że w ubiegłym roku Związek Sadowników RP twardą postawą negocjatorów i protestami pod bramami zakładów przetwórczych wokół Grójca i Warki zmusił zachodni kapitał do zaoferowania lepszych cen za jabłka z polskich sadów. Wszystko wskazuje na to, że tylko nieustępliwa postawa i zorganizowanie się producentów, wzorem producentów owoców twardych, zmusi zachodnich przetwórców do poważnego potraktowania polskich plantatorów malin, truskawek i innych owoców miękkich.
Reagować szybko i ostro
Tegoroczne zbiory porzeczek,
malin czy truskawek plantatorzy mogą zapamiętać na długie lata. Oczywiście z
powodu niezwykle niskich cen, które już doprowadzają rolników niemalże do
czarnej rozpaczy. Wielu rolników zastanawia się, czy warto wychodzić w pole, gdy
za kilogram zerwanych porzeczek niemiecki odbiorca zapłaci - czyniąc wielką
łaskę - 35 groszy. Dość powiedzieć, że te same polskie owoce robią karierę na
zachodnich rynkach, ale już tam, np. na hamburskiej giełdzie, kosztują 5-6 razy
więcej niż na giełdzie w Broniszach. Zarabiają pośrednicy - zachodni przetwórcy,
a tracą polscy rolnicy - słabi, niezorganizowani, często zadłużeni, pozbawieni
reprezentacji politycznej. Realia są takie, że polskich rolników nie
reprezentuje nikt - ani PSL, ani Samoobrona, ani inne organizacje, z wyjątkiem
tylko niektórych osób i Izb Rolniczych. Te jednak w wielu miejscach kraju
jeszcze nie doczekały się odpowiedzialnych ludzi.
Z zachodnim kapitałem nie można rozmawiać z pozycji uniżonego dostawcy. Niemieccy właściciele przetwórni czują respekt i mają szacunek tylko dla silnego i zorganizowanego partnera. W minionych latach, zwłaszcza w ubiegłym roku, jak to się robi - pokazali grójeccy sadownicy. Jeśli plantatorzy owoców miękkich chcą jeszcze istnieć i zarabiać pieniądze, muszą pójść w ich ślady. W przeciwnym razie będą tylko bajecznie tanimi dostawcami surowca, pomnażającymi w prosty sposób majątki niemieckich biznesmenów.