W wielu województwach kraju wegetacji zbóż przeszkadza susza, ale są i takie regiony, w których rolnicy narzekają i na suszę i na deszcze. Tak jest np. w Wielkopolsce czy w województwie kujawsko – pomorskim. Tamtejsi producenci rzepaku załamują ręce, bo zbiór powinien już trwać, a tymczasem wielu rolników nie może zbierać plonów.
Ziarno wciąż jest słabo wykształcone, rzepak jest wilgotny i nisko zaolejony. Oczekiwania zakładów tłuszczowych były dużo wyższe, niż te ilości, które teraz do nich docierają. Podaż jest bardzo mała. Część przetwórców już teraz szuka dostawców za granicą, głownie na wschodzie. Informacje płynące z Ukrainy są dla nich pomyślne – rzepaku będzie tam w tym roku bardzo dużo i ukraińscy producenci już zapowiedzieli zwiększenie eksportu.
Ceny zbliżone do oferowanych na naszym rynku – średnio tona rzepaku kosztuje teraz 1450 złotych.
Import rzepaku z Ukrainy powoli się zaczyna, a na naszym rynku zbożowym króluje zagraniczna pszenica i kukurydza. Ziarno przywożone jest przede wszystkim z Węgier. Jakościowo surowiec jest na wysokim poziomie, ale ceny z dowozem do kupującego dużo niższe niż krajowego towaru.