To miał być czarny piątek. Miał, ale nie był. Tuż przed wprowadzeniem przez Ukrainę 13-to procentowych ceł na nasze owoce, całe zastępy ukraińskich poszukiwaczy jabłek robiły ogromne zakupy.
W środę sandomierski rynek hurtowy opuściło 150 tirów wyładowanych po brzegi jabłkami. W czwartek drugie tyle. To absolutny rekord świata – słychać komentarze. Nadszedł piątek i...eksport trwa nadal. Co prawda na niższym, ale stabilnym poziomie.
Wydawać by się mogło, że tak ogromny popyt spowoduje wzrost cen. Przynajmniej minimalny. Tymczasem stawki ani drgnęły. W najnowszych podsumowaniach, zajęliśmy trzecie miejsce, tuż po Chinach i Ameryce w produkcji jabłek.
Statystyki zamknęły się rekordowym podsumowaniem sezonu na 3,5 miliona ton tych owoców. Trudno więc oczekiwać wyższych cen, nawet na wiosnę. Jabłka bardzo źle się przechowują. Część deserowych trafia więc do przetwórstwa.
Od października ceny jabłek wzrosły zaledwie o 10 groszy za kilogram. Tymczasem doszły koszty przechowywania i przygotowania owoców do wysyłki. Można powiedzieć, że biznes się kręci, ale nikt nie jest zadowolony.