Pracownicy cukrowni "Janikowo" i plantatorzy buraków stworzyli komitet protestacyjny, który ma bronić przyszłości zakładu.
Wiadomość o wyłączeniu cukrowni "Janikowo" z tegorocznej kampanii, pracownicy zakładu przyjęli z oburzeniem. - Wierzyliśmy, że nie zamkną naszego zakładu - powiedziała Grażyna Wosik , specjalista do spraw personalno-osobowych w janikowskiej cukrowni. - Przecież nasza cukrownia jest w pierwszej piątce, ma dobre wyniki.
Głos łamie się jej ze wzruszenia. Przepracowała w cukrowni 23 lata. - Nie ustąpimy! - dodaje.
Już przed południem pracownicy cukrowni (jest ich łącznie 168) wspólnie z plantatorami powołali komitet protestacyjny. Na jego czele stanął Ryszard Cybulski , szef zakładowej "Solidarności".
- Zakład został oflagowany - powiedział Cybulski. - Nie zgadzamy się z decyzją zarządu spółki. Zostało złamane prawo! W 2003 roku, w pakiecie socjalnym, zostało zapisane, że o wyłączeniu z produkcji zarząd spółki musi powiadomić przed 20 stycznia. Złamano ten zapis!
- W pakiecie socjalnym zapisano tylko terminy instrukcyjne - tłumaczył Łukasz Wróblewski , rzecznik KSC. - To były założenia z 2003 roku. Od tego czasu wiele się zmieniło. Pewnych spraw, takich jak przyspieszona reforma unijnego rynku cukru, nie mogliśmy wówczas przewidzieć. Wszystkie pozostałe zapisy pakietu pozostają w mocy.
Zdaniem Wróblewskiego decyzja o wygaszeniu produkcji zapadła po wnikliwych analizach. - Koncentracja produkcji jest nieunikniona - dodał. - A w Janikowie od dawna wiedzieli o planach spółki. Rok temu prosili nas o odroczenie decyzji, żeby mogli przygotować się do zmian. Zgodziliśmy się. Prosili o rok.
- Decyzja zarządu Krajowej Spółki Cukrowej zaskoczyła nas wszystkich - stwierdził Jerzy Tojek , przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Technicznych i Administracyjnych cukrowni . - Do obchodów 130-lecia zakładu pozostało niewiele czasu, a zarząd spółki chce przyjść do nas z wieńcem. Będziemy protestować.
Wczoraj załoga cukrowni dała votum nieufności jej dyrektorowi - Stanisławowi Radachowi. Po tym co się stało, nie chciał on rozmawiać z prasą.
- Nie jest potrzebny nam dowódca, który nie potrafi uratować cukrowni - podsumował Cybulski.
- Nie dziwię się protestom pracowników, ale dyrektor Radach realizował tylko polecenia przełożonych - stwierdził Jacek Duma, wiceburmistrz Janikowa. - Samorząd zachowa spokój, ale poprze strajkujących. Zrobimy wszystko, by utrzymać miejsca pracy. Jesteśmy otwarci na propozycje KSC. Jeśli nie będzie można utrzymać tu produkcji cukru, być może będzie go można w janikowskim zakładzie na przykład pakować?
Wróblewski podkreśla, że pracownicy wygaszanej cukrowni nie stracą zatrudnienia, lecz będą nadal pracować w koncernie, także w innych zakładach. - Będziemy ich dowozić na nasz koszt - powiedział rzecznik. - Osoby, które same zdecydują się odejść, otrzymają odprawy.
W najbliższą środę zarząd KSC spotka się w Warszawie z przedstawicielami janikowskiej cukrowni i przedstawi im swoje argumenty.
8323022
1