Producenci mleka znacznie przekroczą przyznane im przez Komisję Europejską limity.
Wszystko wskazuje na to, że do końca grudnia Polska wykorzysta prawie cały limit produkcji, a rok obrachunkowy kończy się dopiero w marcu. Niektórzy z dostawców już zaczęli płacić zaliczki na poczet przyszłych kar.
Limit produkcji mleka przyznany Polsce na ten rok wynosi 8,5 mln ton dla dostawców hurtowych i 464 tys. ton dla dostawców bezpośrednich. W zapasie mamy jeszcze tzw. kwotę restrukturyzacyjną w wysokości 416 tys. ton, której uruchomienie możliwe będzie dopiero 1 kwietnia przyszłego roku, i to po spełnieniu określonych warunków (zmniejszenie zużycia mleka w gospodarstwach, co udało nam się osiągnąć, oraz wzrost spożycia w kraju - co jest trudne, bo od lat spożycie mleka w Polsce spada, ale ratunkiem ma być akcja "Szklanka mleka" w szkołach).
Dostawcy mleka nie mają dziś wątpliwości, że uruchomienie rezerwy restrukturyzacyjnej będzie konieczne, by ograniczyć wysokość kar, jakie grożą naszemu krajowi, a więc także dostawcom, za przekroczenie przyznanych limitów.
Mariusz Lipiński, wiceprezes Agencji Rynku Rolnego, przyznaje w rozmowie z "Rz", że już teraz dostawcy, którzy przekroczyli limity, płacą zaliczki na poczet ewentualnych kar. Za każdy litr mleka ponad limit rolnik płaci 20 gr. Pieniądze pobierają odbiorcy mleka, czyli mleczarnie, i do 25. każdego miesiąca przekazują na rachunek w ARR. Kara za każde przekroczone 100 litrów mleka na ten rok została ustalona na poziomie 30,91 euro. O tym, czy zapłacimy ją, zdecyduje to, czy przekroczymy limit krajowy. Jeśli tak się nie stanie, pieniądze z zaliczek wrócą do rolników po marcu przyszłego roku.
Zdaniem Waldemara Brosia, wiceprezesa Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich, jest jednak niemal pewne, że skup mleka w Polsce już pod koniec roku kalendarzowego sięgnie przyznanej nam granicy. Produkcja mleka jest duża, bo wiele zakładów zmodernizowało się przed wejściem do Unii, a dobra koniunktura w ubiegłym roku, związana z rewelacyjnym eksportem, spowodowała wzrost zapotrzebowania na mleko, wysokie ceny i wzrost produkcji.
Na koniec lipca, według GUS, skup mleka wyniósł 4,9 mld litrów i był o 364 mln litrów wyższy niż rok temu. Wiceprezes Broś podkreśla, że nawet susza, która dotknęła niektóre regiony kraju w czerwcu i lipcu, nie zahamowała wzrostu skupu. - W ciągu tych dwóch miesięcy był on wyższy o około 10 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem - zauważa wiceprezes.
Dziś wielu dostawców hurtowych znalazło się pod ścianą, bo do końca marca tego roku wprowadzili do obrotu o ponad 689 mln kg mleka więcej, niż mieli prawo według przyznanych im limitów. Rezerwa referencyjna, jaką dysponuje Agencja Rynku Rolnego i która pochodzi np. z niewykorzystanych limitów (gdy część rolników zrezygnowała z produkcji mleka), wynosi zaledwie 310,5 mln kg, a więc nie pokryje różnicy. Do ARR wpłynęło do tej pory 200 wniosków od dostawców o przyznanie limitu na dodatkowe 34 mln kg mleka. Wydano 170 decyzji na 28 mln kg. Dostawcy bezpośredni złożyli zaledwie 6 wniosków na 600 tys. kg.
Jednak na przyznanie dodatkowych limitów mogą liczyć tylko ci producenci, którzy przez pierwsze trzy miesiące tego roku kwotowego zwiększyli produkcję o 5 tys. kg. To dlatego w poniedziałek Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich w imieniu producentów mleka wysłał do ministra rolnictwa pismo, w którym prosi o zmianę rozporządzenia w tej sprawie, tak by z rezerwy mogli skorzystać także ci, którzy nie zwiększyli produkcji, bo maja ją już bardzo wysoką, a wprowadzili na rynek ilości mleka przekraczające przyznane im limity. Wiceprezes Waldemar Broś uważa też, że to dostawcy hurtowi powinni być głównymi beneficjentami rezerwy restrukturyzacyjnej i powinny do nich trafić limity w wysokości co najmniej 350 tys. ton mleka.