Mleczarnia w Mielcu, która przez ponad dwadzieścia lat zaopatrywała w nabiał okolicznych mieszkańców, przestała być samodzielnym zakładem. Połączyła się z "mleczarskim gigantem" spoza województwa - spółdzielnią z Radomia. Szefowie firmy są zdania, że był to jedyny sposób na przetrwanie. To co dla nich wydaje się koniecznością, rolnicy nazywają jednak bezprawiem. Jeszcze bardziej rozgoryczeni są pracownicy, którzy po radomsko- mieleckiej "fuzji" dostali wypowiedzenia z pracy.
Mleczarnia w Mielcu produkowała dotychczas masło, twarogi i jogurty na lokalny rynek oraz sery pleśniowe, żółte i wędzone, sprzedawane także poza powiatem. Teraz, jako jeden z zakładów radomskiej spółdzielni, ma się wyspecjalizować tylko w wytwarzaniu serów żółtych. Ze sklepowych półek w Mielcu zniknęły więc znane i lubiane tu produkty, a część pomieszczeń mleczarni opustoszała.
Od maja przyszłego roku wejdziemy do Unii Europejskiej i tylko zakłady z kategorią "A" mogą liczyć na dopłaty i ich produkty będą sprzedawane w Polsce i Unii Europejskiej Najwyższą, unijną kategorię "A" ma właśnie mleczarnia w Radomiu. W połączeniu z nią mielecki zarząd dostrzegł szansę na doinwestowanie i przetrwanie na rynku. Niestety koszt takiej fuzji, to wypowiedzenia dla 26 pracowników. Zlikwidowane mają być też zlewnie mleka w terenie a do schładzalni, które je zastąpią będzie przyjmowane tylko mleko najlepszej jakości. Stąd zaniepokojenie drobnych rolników. Rolników oburza także to, że nic nie wiedzieli o całej sprawie.
W podmieleckim Kiełkowie dopiero dziś pojawiły się informacje o nowych cenach mleka a na odwrocie, powitanie w "radomskiej, rolmleczowskiej rodzinie". Tymczasem do połączenia zakładów doszło trzy tygodnie temu. Mielecka mleczarnia to kolejny zakład tej branży, który aby sprostać unijnym wymaganiom zrezygnował z samodzielności. Wcześniej, na przykład mleczarnię z Przeworska wchłonął rzeszowski RES- Mlecz.