Producenci sera, mleka w proszku czy serwatki z niepokojem obserwują wzrost wartości polskiej waluty. Eksportują więcej, a zarabiają mniej.
W pierwszym półroczu wyeksportowano ponad 76 proc. więcej produktów mleczarskich niż w podobnym okresie rok wcześniej. Producenci szacują jednak, że w tym roku zarobią co najmniej o ok. 230 mln zł mniej niż w poprzednim. Euro kosztuje teraz niespełna 4 zł. Oznacza to znacznie niższe zyski za towar wysłany za granicę niż jeszcze w maju, kiedy europejska waluta była nawet o 20 gr droższa. Tymczasem polskie mleczarnie, które produkują znacznie więcej, niż wynoszą potrzeby krajowego rynku, są skazane na eksport.
W 2004 r. branża mleczna zarobiła ok. 780 mln zł. Tego roku nie będzie jednak mogła zaliczyć do szczególnie udanych. Choć od stycznia sprzedaż za granicę, szczególnie do krajów Unii Europejskiej, gwałtownie rośnie i w pierwszym półroczu eksport wyniósł prawie 283 tys. ton (niespełna 161 tys. ton w pierwszym półroczu ubiegłego roku), to wpływy z tych transakcji będą na koniec roku niższe od ubiegłorocznych.
Jak przekonuje Waldemar Broś, wiceprezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich, niekorzystny dla mleczarzy kurs walutowy dotyka eksporterów, ale pośrednio ma też wpływ na sytuację około dwóch milionów osóbzatrudnionych w mleczarniach lub w gospodarstwach rolnych dostarczających mleko. - W naszym regionie płacimy rolnikom 10 - 15 proc. mniej za litr mleka niż rok temu - mówi prezes jednej z podkarpackich spółdzielni mleczarskich.
Pod koniec ubiegłego roku ceny mleka kształtowały się na poziomie 1,17 - 1,20 zł za litr. W tym miesiącu firma Bacha z Warszawy będzie płacić dostawcom 1,09 zł za litr. Spółka nie narzeka jednak na silną polską walutę. - Około 80 proc. naszego dochodu pochodzi z rynku krajowego, a dzięki mocnemu złotemu możemy taniej kupować mleko - mówi Krzysztof Sobociński, wiceprezes Bachy, która w grudniu ubiegłego roku odkupiła udziały od firmy Campina. Większość kontraktów na eksport spółka zawarła w złotych, ryzyko kursowe ponoszą więc jej partnerzy.
Nie narzeka też prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Piątnica Zbigniew Kalinowski. Dziś eksport stanowi zaledwie 0,5 proc. obrotów firmy i odbywa się poprzez jedną z dużych sieci handlowych, która sprzedaje produkty Piątnicy do Czech i na Słowację. - Niemal cała nasza produkcja idzie na rynek krajowy i nie mamy już nawet mocy przerobowych, by wytwarzać więcej - mówi "Rz" prezes Kalinowski. Piątnica postanowiła wykorzystać okres, gdy złoty jest silny, by zmodernizować zakład.
- Przy obecnym kursie euro opłaca nam się inwestować. Maszyny do zaawansowanych technologii sprowadzamy z Unii i teraz kosztuje to nas znacznie taniej. Poza tym, tak jak wiele innych firm, możemy teraz wykorzystywać fundusze strukturalne - mówi Kalinowski. Prezes przyznaje jednak, że jego kolegom z branży, którzy eksportują produkty, obecna sytuacja mocno daje się we znaki.