Czas nagli a zainteresowanie składaniem wniosków o kwoty mleczne jest wciąż niewielkie. Ponad dwa tysiące rolników nadal zastanawia się, czy warto. Tylko 35 gr. za litr dostają producenci mleka od największej w Opolskiem mleczarni w Strzelinie.
Nie zamierzają składać wniosków o kwoty mleczne, ponieważ zakład
zakwalifikował ich surowiec do drugiej kategorii. Spośród blisko tysiąca
dostawców, wnioski złożyła tylko połowa.
Najtrudniejsza
sytuacja jest w regionach górskich. Hodowcy oddawali kiedyś mleko do mleczarni
Wałbrzych lub Strzegom. Obie padły. Dostawców przejęła mleczarnia Strzelin,
która sama popadła w kłopoty.
Latem zakład postanowił wstrzymać
odbiór mleka od rolników z odległych okolic. Prezes mleczarni nie chciał jednak
z nami o tym rozmawiać. Na dźwięk słowa "media", rzucał
słuchawką.
Tymczasem na 6200 dostawców w roku referencyjnym, dziś
odstawia mleko niewiele ponad 4,5 tysiąca. "Możemy zmierzyć się z takim
problemem, że będzie przyrost mleka, a nie będzie potem przyrostu odpowiedniej
kwoty mlecznej" - mówi Henryk Zatorski, dyrektor Dolnośląskiej Izby
Rolniczej.
Trudno się dziwić, że dolnośląscy specjaliści snują
czarne wizje. Jak tak dalej pójdzie, wkrótce w okolicach Wałbrzycha czy Jeleniej
Góry widok krowy na łące będzie prawdziwą rzadkością.