Policja podejrzewa, że co najmniej dwie i pół tony żółtego sera ukradli pracownicy Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu. Zatrzymano już trzy kobiety - pracownice magazynu oraz zakładowego kierowcę.
Na trop zakładowych złodziei wpadły władze OSM. Kiedy podczas wewnętrznego śledztwa namierzyły one potencjalnych sprawców kradzieży. O wszystkim poinformowano policję. Ta zasadziła się w niedzielę na zakładowego kierowcę, który wywoził różne gatunki sera na podstawie zdublowanych faktur.
W toku dalszych ustaleń zatrzymaliśmy także trzy inne pracownice magazynu hurtowni – mówi Andrzej Rokicki, rzecznik prasowy łowickiej komendy policji. – Akcja ta była w pełni samodzielna, ale znacząco pomogły nam władze OSM. Zatrzymani to mieszkańcy Łowicza, powiatu łowickiego oraz sochaczewskiego. Według wstępnych ustaleń, zatrzymani działali od stycznia do września tego roku. Wartość skradzionego sera oszacowano na 25 tysięcy zł. Choć straty mleczarni mogą być większe. Przestępstwo polegało na tworzeniu podwójnej dokumentacji fakturowej oraz wykorzystywaniu produkcyjnych ubytków. Policja podejrzewa, że zatrzymane kobiety po wywiezieniu serów z zakładu, niszczyły sfałszowaną dokumentację i usuwały jej zapis z firmowych komputerów. Wczoraj łowicka prokuratura przesłuchiwała zatrzymanych. Marek Kryszkiewicz, prokurator rejonowy dla dobra dochodzenia nie chce ujawniać czy zatrzymani pracownicy spółdzielni przyznali się do zarzucanych im czynów.
Osoby zatrzymane przez policję już się z nami rozstały – mówi Jan Dąbrowski, prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu. – W naszym zakładzie nie ma i nie będzie miejsca dla nieuczciwych pracowników. Tak duże ilości skradzionego sera musiały mieć hurtowych odbiorców. Zdaniem prezesa Jana Dąbrowskiego mogły one trafiać do sklepów poza województwem łódzkim, choć nie wyklucza on paserów z naszego regionu.