W
bogatych Stanach Zjednoczonych chowano w 1997 roku ok. 150 tys. kóz,
dostarczając od nich na rynek ok. 34 mln litrów mleka. Dużo tych zwierząt
spotkać można również w słynącej z eksportu żywności Francji oraz w takich
krajach jak Holandia, Portugalia, Niemcy. Tam 90 proc. koziego mleka przerabia
się na doskonałej jakości sery, kupowane chętnie przez smakoszy.
Pamiętajmy, że mleko kozie jest bardziej wartościowe od krowiego.
Zawarte w nim składniki, głównie tłuszcze i niektóre substancje mineralne, jak
wapń, fosfor i magnez, są lepiej przyswajane przez organizm ludzki. Należy ono
do produktów, które bardzo rzadko wywołują alergie pokarnowe. Wyniki najnowszych
badań wskazują, że u około 60–70 proc. osób uczulonych na mleko krowie nie
stwierdzono po spożyciu koziego mleka objawów alergii.
Przez długie lata
w czasach PRL koza była synonimem biedy. Ludzie wstydzili się przyznać, że
trzymają takie zwierzęta. Dziś pod tym względem mamy lepszą sytuację, bo kozy
trafiły do wiejskich rezydencji popularnych artystów. Był nawet czas, że
panowała na nie moda. Ich pogłowie zwiększyło się do 194 tys. sztuk w 2001 r.
Spora część stada podstawowego znalazła się u nas w wyniku importu. Sprowadzano
m.in. takie rasy jak biała uszlachetniona, saaneńska, alpejska.
Niejedno drobne gospodarstwo
w Polsce będzie musiało pożegnać się z towarową produkcją mleka krowiego, bo nie
sprosta zaostrzonym wymaganiom sanitarno-weterynaryjnym. Nie stać je będzie na
kosztowne inwestycje i powiększenie stada bydła. Odstrasza również system
kwotowania mleka. Może warto, aby ci, którzy zrezygnują z chowu krów,
zastanowili się, czy w ich miejsce nie wprowadzić kóz. Unia Europejska jak dotąd
nie limituje produkcji mleka koziego, nie ma również żadnych kwot na przetwory z
niego. Możliwości zbytu są więc nieograniczone. Zareagowali na to praktyczni
Holendrzy. Po wprowadzeniu kwot mlecznych w ich kraju ilość skupowanego mleka
koziego wzrosła z 20 mln litrów w 1984 r. do ponad 50 mln litrów w 1996
r.
W ciągu roku od jednej kozy można uzyskać średnio 600–800 litrów
mleka, pod warunkiem, że będzie ona odpowiednio żywiona. Dość rozpowszechnione
jest mniemanie, że kozy lepiej niż bydło wykorzystują pasze objętościowe i mogą
taniej wytwarzać mleko z pasz o niskiej wartości pokarmowej. Tak dobrze nie
jest. Zwierzęta te są wprawdzie mniej wybredne od innych przeżuwaczy i na
pastwisku korzystają z wielu gatunków roślin, ale jeśli chcemy, by dawały dużo
dobrej jakości mleka, byle czym ich nie możemy karmić. Dawki pokarmowe muszą być
starannie zbilansowane.
Specjaliści od żywienia uważają, że optymalną
paszą objętościową dla kóz jest mieszanka traw (zbieranych w stadium kłoszenia)
oraz roślin motylkowych (koniczyny, lucerny itp.). Można ją podawać w formie
zielonki, siana lub kiszonki, sporządzonej z podsuszonych roślin (do 30 proc.
suchej masy). Należy zadbać o dostateczną zawartość w paszy składników
energetycznych, białka i włókna surowego. Włókno zapewnia prawidłowy skład
mikroflory żwacza i korzystnie wpływa na zawartość tłuszczu w mleku. Badania
wykazały, że wydajność mleka u zwierząt zależy tylko w 25 proc. od doskonalenia
ich cech genetycznych, natomiast aż w 75 proc. jest uwarunkowana jakością
żywienia.