Gospodarstwa mleczarskie, które pod względem warunków sanitarnych i weterynaryjnych nie dostosowały się do wymogów unijnych, trafią na negatywne listy. Po uzyskaniu okresu przejściowego, do czasu poprawy, nie będą mogły sprzedawać mleka do mleczarni o najlepszej kategorii.
Inspektorzy z Toruńskiej Spółdzielni Mleczarskiej rozpoczęli kontrole w gospodarstwach dopiero w styczniu. – Zbyt długo nie było wiadomo, kto ma to zrobić, czy weterynarze, czy my – uważa Tadeusz Walczak, prezes toruńskiej spółdzielni. – Generalnie jesteśmy zadowoleni z wyników kontroli, ale uchybienia też się zdarzają.
Obora dla świń
Na razie inspektorzy odwiedzili ponad połowę spośród 1080 gospodarstw dostarczających mleko do TSM. – Do maja zdążymy – uspokaja Walczak. – Dziennie możemy skontrolować najwyżej 6–7 gospodarstw. Część producentów mleka już wcześniej uzyskała certyfikat i ich kontrolować nie trzeba.
Spośród 1319 dostawców indywidualnych współpracujących z Kujawską Spółdzielnią Mleczarską we Włocławku certyfikat ma ponad 10 proc. – Niebawem powinniśmy zakończyć kontrole – mówi Bolesław Gumowski, prezes tejże spółdzielni. – Uchybień jest pełno. W niektórych oborach po jednej stronie stoją krowy, po drugiej świnie. Ludzie wiedzą, że to źle, ale tak kiedyś budowano, a na modernizację zabrakło środków. Ci, którzy nie chcą zrezygnować z produkcji, będą występować o okresy przejściowe.
Czarne listy
Do końca marca powinny powstać tzw. listy negatywne. Jeśli producent mleka nie spełni wszystkich wymogów unijnych, a wystąpi o okres przejściowy, będzie miał czas na dostosowanie najpóźniej do końca 2006 r. Po ustaleniu przez powiatowego lekarza weterynarii tego okresu, a przed zakończeniem prac dostosowawczych, rolnik będzie miał prawo sprzedawać mleko do zakładu przetwórczego, który także uzyskał okres przejściowy. Takich mleczarni w Kujawsko–Pomorskiem jest 5. Możliwa jest również sprzedaż do zakładu, który ma prawo do segregacji mleka (2 w województwie). – Dlatego w interesie rolników jest jak najszybsze spełnienie wymogów unijnych – uważa Alina Sokołowicz z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego w Bydgoszczy.