Dobre i złe wiadomości płyną z danych podawanych przez Główny Urząd Statystyczny. Dobra to ta, że w ciągu minionych 6 lat wzrósł tzw. przerób mleka o 1,5 mld kg. Zła, że w tym roku przychody rolników spadły o 1/5, bo o tyle spadły ceny skupu. Tracił także handel – ¼ przychodów.
Co prawda po 2008 roku, najgorszym od dziesięciolecia spożycie – konsumpcja mleka rośnie nad podziw dobrze, to jednak mleczarnie produkują o blisko 20% mleka w proszku mniej jak przed rokiem. Spada, być może ze względu na cenę sprzedaż serów dojrzewających (o blisko 6%). Dlaczego? Bo cena skupu surowego mleka i cena sprzedaży gotowych wyrobów są ze sobą ściśle powiązane. Gdyby mleczarnie – jak tłumaczą – mogły kupować mleko po 1 zł lub więcej za litr, to mleko w proszku musiałoby kosztować 8,5 zł a nie 7 zł jak obecnie. Masło – 12,5 zł za kilogram, a nie około 10 zł.
Czy ratunkiem dla zakładów przetwórczych i szansą dla klientów mógłby być eksport? Raczej nie, bo najważniejszym rynkiem dla branży mleczarskiej jest rynek wewnętrzny. Zresztą przy wzroście eksportu o 8-10% przy korzystniejszej relacji dla eksporterów złotego do euro i dolara przychody eksporterów są mniejsze ponad ¼ w stosunku do roku ubiegłego! Rynek wewnętrzny na miarę zachodnią, a więc przy spożyciu mleka na poziomie takim jak w Niemczech, czy we Francji – 400 litrów na jednego statystycznego mieszkańca, nie mówiąc już np. o porównaniu ze Szwecją – 500 litrów przyniósłby radykalną poprawę na rynku mleczarskim. Dlaczego – znów rzut oka na dane statystyczne – w Polsce spożycie mleka sięga raptem 200 litrów na osobę.
Na koniec jeszcze jedna informacja – w 2003 roku 480 tys. rolników chowało krowy, dziś liczba producentów mleka nie sięga 190 tys. Czy będzie spadać nadal?