Uparcie i skrycie - jak w słowach znanej piosenki - Unia Europejska likwiduje swoje rolnictwo. Kolejne tak zwane reformy Wspólnej Polityki Rolnej zmierzają do radykalnego ograniczenia, a niektóre wręcz do likwidacji określonych gałęzi produkcji rolnej. Kiedyś Unia płaciła rolnikom pieniądze za produkcję gotowa jest płacić za to, żeby produkcji rolniczej nie było. Ten fenomen próbuję jakoś zrozumieć. Dlaczego tak się dzieje, że Unia niegdyś tak zatroskana o rolnictwo dziś chętnie się go pozbywa, jak niepotrzebnego balastu. Jakie motywy za tym stoją, jakie siły?
Wytłumaczenie jest zdaje się całkiem proste. Gdy nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze.
Od starszych gospodarzy w mojej rodzinnej wsi usłyszałem takie chłopskie powiedzenie, że najgorszy handel jest lepszy od najlepszej roboty. Wymyślili to rozgoryczeni rolnicy, nie mogący doczekać się godziwej zapłaty za swój znojny trud, podczas gdy pośrednicy handlujący płodami rolnymi zazwyczaj mieli się dobrze. A chcieliby mieć jeszcze lepiej.
Dziś Europa ciągle jeszcze ma nadwyżki żywności, z mozołem wyprodukowane przez jej pracowitych rolników. Jeśli się jednak ograniczy i wygasi produkcję rolną, gdy na europejskich polach przestaną już szumieć łany zbóż, to żywność dla mieszkańców Europy trzeba będzie kupić gdzieś w świecie, przywieźć i sprzedać z zyskiem na niebagatelnym, 450-milionowym rynku. To musi być biznes znakomity, tylko ręce zacierać, jakie będą zyski profity firm sprowadzających żywność do Europy. Na przeszkodzie dla tego biznesu stoi jednak na razie europejskie rolnictwo, które próbuje jeszcze bronić swojej pozycji i usiłuje coś tam jeszcze siać i zbierać oraz sprzedawać na giełdach i targowiskach. Rolnicy to są ludzie cierpliwi, ale do czasu. Przyciśnięci do ściany stają się nerwowi, więc nie można rolnictwa zlikwidować od razu. Likwiduje się je po kawałku - tu się odcina kwoty tam zamraża limity, a gdzie indziej redukuje wielkość produkcji, wszystko pod pretekstem dostosowania do rynku. Główne hasło europejskiej reformy rolnej - oddzielenia płatności od produkcji - cóż ono znaczy? Masz rolniku parę EURO, żebyś cicho siedział, na tej wsi jakoś przeżył, ale broń Boże niczego nie siej i nie zbieraj! My się tym zajmiemy, my sprowadzimy żywność z Brazylii, Z USA, z Australii. Tam można tanio kupić, a tu się sprzeda drogo, coraz drożej. Ty rolniku nie psuj nam interesu!
Po prawie trzech latach spędzonych w Parlamencie Europejskim, po setkach godzin rozmaitych debat, coraz bardziej jestem przekonany, że tak światowy wielki biznes dawno już wydał wyrok na rolnictwo europejskie i konsekwentnie wyrok ten wykonuje. Nawet w unijnej retoryce słowo "agriculture" - czyli rolnictwo, używane jest coraz rzadziej. Odzwyczaja się nas od niego. Częściej mówi się "rural areas" - czyli obszary wiejskie. Tak - to mają być obszary, już nie rolnicze, tylko wiejskie, gdzie wyjeżdża się na weekend pograć w golfa, gdzie się uprawia turystykę raczej aniżeli zboże.
Ta polityka na krótką metę może wydawać się atrakcyjna. Przez kilka, kilkanaście lat importowana żywność będzie nawet tańsza od europejskiej. Drożyzna przyjdzie później, gdy już nie będzie możliwości odrodzenia się zapomnianego rolnictwa w Europie.
Ta polityka może przynieść Europejczykom głód i nieszczęścia.
Biznes tym się nie martwi, bo rzeczą biznesu jest zarabianie pieniędzy, a nie dbanie o szczęście ludzi. Gorzej, że nie widzą tego europejscy politycy, ochoczą uczestniczący w nieodpowiedzialnym niszczeniu rolnictwa.
Nie wiem, czy ten niszczący proces uda się zatrzymać. Wiem, że trzeba próbować i o europejskie rolnictwo walczyć.
Walczymy.
7084583
1