W odpowiedzi na niezgodne z międzynarodowymi standardami dopłaty w Stanach Zjednoczonych, Bruksela zagroziła Waszyngtonowi nałożeniem dodatkowych ceł na amerykańskie towary wartości 4 miliardów dolarów.
Chodzi o całą gamę towarów, od metali szlachetnych po skóry i części do reaktorów atomowych. Bruksela ostrzega, że nałoży na nie 17-procentowe cło do marca przyszłego roku. Do tej pory żadne z państw nie nałożyło tak wysokich karnych ceł w Światowej Organizacji Handlu.
Komisja Europejska próbuje trochę balansować między koniecznością utrzymania presji, a chęcią niezaogniania stosunków z USA. W dodatku za kilka dni ma być rozstrzygnięty kolejny spór między oboma potęgami. Tym razem chodzi o cła, które Waszyngton nałożył na unijną stal. Jeżeli WTO odrzuci odwołanie USA, to Europa będzie mogła obłożyć odwetowymi cłami kolejne amerykańskie towary na dodatkowe 2 mld dolarów.
W sprawie sporu USA-UE George W. Bush będzie musiał uwzględnić strategię przedwyborczą. Zdominowany przez republikanów Kongres i Senat raczej dadzą mu takie ustawy, jakich będzie potrzebował. W ogniu walki o reelekcję Bush nie będzie chciał stracić poparcia lobby przemysłowego, a temu dotacje i ochrona rządu bardzo przypadły do gustu.
Perspektywa kolejnego starcia z Europą może jednak uniemożliwić poprawę współpracy w sprawie Iraku, na której Waszyngtonowi bardzo zależy. Europejska zapowiedź sankcji zwiększa napięcie, ale wydaje się, że Biały Dom musi zdobyć się na jakiś pojednawczy gest. W tej sytuacji otwarta wojna handlowa wydaje się mało prawdopodobna.