Opozycja twierdzi, ze nieuregulowane sprawy własności ziemi rolniczej spowodują, że znaczna część polskich rolników po wejściu Polski do Unii Europejskiej nie otrzyma dopłat bezpośrednich. Ministerstwo rolnictwa zaprzecza tym informacjom i twierdzi, że dopłaty dostaną wszyscy, którym się one należą.
Zdaniem polityków LPR dopłaty bezpośrednie są zagrożone, gdyż rząd wynegocjował wprawdzie ich wysokość, ale wciąż nie ustalił z Unią treści tzw. regulaminu specjalnego. Dokument ten ma określić jakie kryteria musi spełnić rolnik, aby dostać unijne subwencje. Jednym z nich ma być posiadanie aktu własności lub dzierżawy gospodarstwa. Nie ma mowy o tym, że rolnik dostanie dopłaty bezpośrednie, jeśli ma nie uregulowane akty własności. Jest to mniej więcej 40-50% rolników – powiedział Piotr Krutul z LPR.
Ministerstwo rolnictwa twierdzi, że to nieporozumienie. Dopłaty ma otrzymać każdy, kto uprawia więcej niż jeden hektar ziemi i złoży odpowiedni wniosek, a regulamin, o którym mówi LPR ustali sam rząd bez udziału Brukseli. Wiceminister Jerzy Plewa przyznaje jednak, że nieuregulowane kwestie własnościowe czasami mogą być przyczyną kłopotów. Sytuacja komplikuje się, gdy o tą samą działkę ewidencyjną ubiega się dwóch lub więcej beneficjentów. W Unii Europejskiej funkcjonuje to w ten sposób, że wstrzymana jest dopłata – dodał wiceminister Plewa.
Prawdopodobnie takie samo prawo będzie obowiązywało w Polsce, a to oznacza, że w interesie samych rolników jest posiadanie niezbędnych dokumentów potwierdzających własność gospodarstwa lub jego dzierżawienie.