Zakłady rolno-spożywcze, które nie spełniają wymagań narzuconych przez Unię Europejską w zadeklarowanych i wyznaczonych terminach, będą zamykane. Taką zapowiedź złożyło wczoraj ministerstwo rolnictwa. Jak poinformował wiceminister rolnictwa Józef Pilarczyk, Inspekcja Weterynaryjna jest obecnie na etapie przeglądu i oceny wszystkich zakładów.
Wyniki kontroli staną się podstawą do wydania decyzji administracyjnych o ostatecznym terminie zakończenia procesu dostosowania. Zakłady mają otrzymać informacje, co powinny zrobić i w jakim terminie. Jeśli określony termin nie zostanie dotrzymany, produkcja będzie musiała zostać wstrzymana. Pilarczyk tłumaczył, że chodzi o to, by działalność mogły kontynuować te zakłady, które spełniają normy.
Jeszcze w czerwcu spełnienie unijnych wymagań zadeklarowały 132 zakłady mięsne, 41 mleczarni i 42 przetwórnie ryb. W grupie C, czyli tej, która nie miała spełnić unijnych norm i musiała zaprzestać produkcji do czasu akcesji, znajdowało się 1713 zakładów mięsnych, 78 mleczarni i 138 przetwórni ryb. Wiceminister rolnictwa twierdzi, że nie wszyscy producenci z grupy C będą musieli zaprzestać działalności. Jego zdaniem, niektórzy mogą produkować na lokalne rynki. Nie zmienia to jednak faktu, że gros zakładów będzie musiało pożegnać się z produkcją.
Dodatkowym obciążeniem finansowym dla zakładów mięsnych stanie się konieczność sfinansowania przez nie utylizacji odpadów. Dotychczas były one kupowane przez zakłady zajmujące się utylizacją, które z kolei przerabiały je na mączkę mięsno-kostną, trafiającą do pasz dla drobiu i świń.
Od listopada jednak w Polsce nie będzie można skarmiać mączek mięsno-kostnych. Zastąpić je ma natomiast zmodyfikowana genetycznie soja z importu. Po 1 listopada przyjdzie nam zagospodarować blisko 180 tys. ton mączki wytworzonej z prawie 800 tys. ton odpadów. Pod uwagę brane jest kompostowanie, nawożenie pól, a także spalanie. Wymaga to jednak wcześniejszej zmiany ustawy o nawożeniu. Mączka powstała z odpadów tzw. wysokiego ryzyka, czyli m.in. padliny, musi być spalana. Zdaniem Pilarczyka, zakłady, zamiast płacić za utylizację, mogą same zająć się przetwarzaniem odpadów. W tym celu mają powstać podstawy prawne umożliwiające takie rozwiązanie. Są one jednak bardzo kosztowne. Szacowane koszty zagospodarowania odpadów to ok. 340 mln zł w ogóle. Szczególnym problemem jest zbiórka padliny. Resort rolnictwa zamierza również w przyszłym roku rozszerzyć współfinansowanie kosztów skupu padliny od rolników o trzodę chlewną. W tym roku wspomagany jest jedynie skup padłego bydła. Resort pracuje też nad wprowadzeniem docelowo obowiązkowych ubezpieczeń dla zwierząt gospodarskich, co dodatkowo obciążyłoby i tak okrojone, rolnicze budżety.