Komisja Europejska złagodziła procedury kwalifikujące firmy z krajów "piętnastki" do importu bananów na rynki nowych krajów członkowskich. - Polskie firmy mają trudniej - narzekają nasi importerzy.
O tym, że nasze wejście do UE wiąże się z wprowadzeniem ograniczeń w imporcie bananów, piszemy od ubiegłego lata. Nasi importerzy boją się, że po przyjęciu unijnych reguł ceny bananów mogą u nas wzrosnąć nawet dwa razy, a polskie firmy - wypaść z rynku.
Unia chroni bowiem hodowle bananów w niektórych krajach członkowskich (głównie w Hiszpanii) i wspiera tzw. kraje ACP (głównie terytoria zależne lub byłe kolonie, m.in. Francji). Na import z pozostałych krajów, gdzie dominują amerykańskie koncerny, obowiązują wysokie cła. Na ich obniżki mogą liczyć tylko firmy, które dostaną od Komisji Europejskiej specjalne licencje importowe.
Jak je podzielić w nowej, rozszerzonej Unii? Dzielenie bananowego tortu właśnie trwa. Dodatkowy limit importu owoców dla nowych członków UE (ilość bananów sprowadzanych po preferencyjnych stawkach celnych) dzielony jest wśród importerów ze wszystkich 25 krajów nowej UE.
Polskie firmy protestowały, że ich rynek w ten sposób się skurczy, ale nic jednak nie wywalczyły. Teraz okazuje się, że przedsiębiorstwa ze "starej" Unii będą miały jeszcze prostszy dostęp do naszego rynku.
Chodzi o sposób udowodnienia, że importerzy z UE sprowadzali już banany do krajów przystępujących. Pierwotnie mieli tego dowieść dokumentami celnymi SAD. Teraz Komisja Europejska zdecydowała, że wystarczą faktury.
- My musimy przedstawić wszystkie możliwe papiery. Unijni importerzy mogą łatwiej przejąć sporą część naszego rynku - ostrzega Sławomir Wójcik członek rady nadzorczej Stowarzyszenia Polskich Importerów i Dojrzewalników Bananów. Ustaliliśmy, że nasze ministerstwo rolnictwa ostro protestowało przeciw zmianie kryteriów, ale bez rezultatów.
Tymczasem w Polsce kończy się właśnie klasyfikacja importerów. Przeprowadza ją międzyresortowa komisja powołana przez Agencję Rynku Rolnego.
- Wszystkie zainteresowane importem bananów firmy przekazały nam już swoje wnioski. Za tydzień będzie jasne, kto zyskał tytuł importera tradycyjnego - zaznacza dyrektor Biura Administrowania Obrotem Towarowym z Zagranicą w ARR Paweł Budynek.
Przyznanie firmie statusu tzw. importera tradycyjnego pozwala jej sprowadzać do Polski owoce po preferencyjnych stawkach celnych. Wymaga to jednak spełnienia szeregu kryteriów.
- Skoro Bruksela zdecydowała o łagodnym podejściu do swoich firm, my postaramy się, żeby jak najwięcej naszych importerów otrzymało korzystny dla siebie status. Dodatkową dokumentację od firm zbierać jednak musimy, to w ich interesie - przekonuje dyrektor Budynek.
Dokumenty o statusie polskich firm do Brukseli mają dotrzeć w przyszłym tygodniu.