Czy administracja unijna zablokowała środki na badania BSE, bo nie chcieliśmy "promowanej" przez nią firmy? Skandal wisi w powietrzu.
Komisja Europejska unieważniła przetarg na dostawę testów na
BSE w Polsce. Skutki mogą być katastrofalne. Euroskandal wisi w powietrzu.
Szykuje się poważny zgrzyt w stosunkach Polski z Komisją
Europejską. W grudniu urzędnicy unijni unieważnili wart blisko 12 mln EUR przetarg na dostawę dla naszych laboratoriów 710
tys. testów do badań mięsa na BSE. Zdaniem polskich
urzędników - bezpodstawnie, bo po stronie polskiej wszystko było w porządku. Za
to po unijnej nie do końca, gdyż jeden z eurourzędników miał "lobbować" na
rzecz firmy ze swojego kraju.
Kontrowersji i protestów nie brakuje, przedstawiciele
polskich władz nieśmiało - przynajmniej na razie - interweniują, a inspekcja
weterynaryjna alarmuje, że nie ma środków na wyposażenie laboratoriów we własnym
zakresie. 710 tys. testów niemal w całości miało
zaspokoić polskie zapotrzebowanie i pozwolić na zaoszczędzenie około 40 mln zł z budżetu krajowego.
Sprawa jest poważna, bo braki w laboratoriach mogą przynieść
katastrofalne skutki. "Wynikłe następstwa dotkną wielu aspektów życia
gospodarczego kraju, w tym m.in.: zaprzestania badań monitorowania grup ryzyka
dla BSE, od końca stycznia 2005 zaprzestania badań bydła w kierunku BSE, brak
możliwości certyfikacji zdrowotnej produktów pochodzących od bydła
przeznaczonych do handlu i na eksport, załamanie rozwoju handlu i eksportu
wołowiny" - wylicza Główny Inspektorat Weterynarii (GIW) w alarmującym
liście-proteście do Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej (UKIE).
Kontrowersyjny
przetarg
Prośbę o interwencję w UKIE złożyły też resort rolnictwa oraz
Jednostka Finansująco-Kontraktująca (JFK), organ
pośredniczący w zamówieniach z PHARE (przetarg miał być sfinansowany ze środków
przedakcesyjnych). Dramatyczne pisma mają sprowokować UKIE do zajęcia
jednoznacznego, ostrego stanowiska w stosunku do Reprezentacji Komisji
Europejskiej (RKE). Raczej nie sprowokują, gdyż UKIE spokojnie podchodzi do
sprawy.
Zajmujemy się tym,
żeby przetarg powtórzyć i zastosować procedury negocjacyjne. Nasze działania
zmierzają bardziej do tego, żeby nie stracić pieniędzy, niż do cofnięcia decyzji
RKE, bo to wydaje się niemożliwe – mówi minister Tadeusz
Kozek, podsekretarz stanu w UKIE.
Zdaniem polskich ekspertów, JFK oraz GIW, zarzuty RKE do
pracy komisji przetargowej są nieuzasadnione, marginalne oraz
wydumane.
To prawda, nie
zgadzamy się z oceną raportu komisji przetargowej przez RKE. Przetarg ponadto
był prowadzony przy udziale eksperta unijnego, który określił, że wszystko było
w porządku, a dopiero potem komisja unijna doszukała się "nieprawidłowości" – mówi Krzysztof
Jażdżewski, p.o. głównego lekarza
weterynarii.
Polskie instytucje sugerują: przedstawiciele unijnej
administracji na siłę szukali proceduralnych kruczków, żeby unieważnić przetarg,
który wygrały polskie firmy. Mogli to robić w interesie jednej z firm unijnych
(konkretnie holenderskiej), która nie zdążyła wystartować w postępowaniu (stara
się o certyfikaty i nie mogła złożyć oferty). Nasi specjaliści argumentują, że
prace komisji przetargowej nadzorował unijny kontroler, którego wszystkie
sugestie, w tym zmiany w specyfikacji, zostały przez komisję uwzględnione i
który nie zgłaszał żadnych uwag do prac komisji. Unijny ekspert jest zaś w niej
obecny, żeby pilnować procedur.
Nie zgłaszał on uwag
dotyczących sposobu oceny, jak również ostatecznie wyłonionych oferentów, a jego
ocena poszczególnych ofert była zbieżna z oceną ekspertów komisji ewaluacyjnej – napisał GIW do
UKIE.
Przetarg więc powinien zostać
zaakceptowany. Zarzuty strony polskiej do urzędników unijnych są jeszcze
mocniejsze.
Jakkolwiek fakt samego
odrzucenia (raportu komisji przetargowej, czyli unieważnienia wyników przetargu
- red.) jest zadziwiający, to równie zadziwiające było zachowanie jednego z
task managerów (inny ekspert unijny), który okresowo
uczestniczył w procesie oceny ofert i wygłaszał przy tym uwagi dotyczące
ewentualnego dopuszczenia do przetargu innych firm, m.in. holenderskiej firmy
oferującej także testy na BSE
– informuje UKIE
inspekcja weterynaryjna.
Dopuszczenie tej holenderskiej firmy byłoby - zdaniem komisji
przetargowej - niezgodne z procedurą. Dodajmy, że unijny ekspert, o którym mowa,
jest narodowości holenderskiej. Według relacji świadków, mimo protestów
przewodniczącego komisji i wbrew procedurze wynosił on dokumenty z posiedzeń
komisji oraz "w sposób zawoalowany" sugerował, że przetarg i tak zostanie
unieważniony.
O tej sytuacji
informowałem pana ministra podczas trwania przetargu w tym o nieodpowiedzialnym
zachowaniu tej osoby - wbrew procedurom wynosił dokumenty z sali przetargowej
mimo zwrócenia uwagi przez przewodniczącego komisji oceniającej – czytamy w piśmie JFK do
UKIE.
Zarzuty są przez nas
badane. Jeśli się potwierdzą, zwrócimy się o zbadanie sprawy przez Komisję Europejską – mówi minister Kozek. Dodaje na pocieszenie, że wkrótce Reprezentacja
Komisji Europejskiej nie będzie już oceniać naszych przetargów finansowanych z
unijnych pieniędzy (ocenę przejmie polska administracja, jako kraju
członkowskiego).
Muszą się
znaleźć
Próbowaliśmy sprawdzić, czy zagrożenie przerwania badań na
BSE jest duże. W zakładach higieny weterynaryjnej informowano nas, że na razie
testy są, a o możliwych problemach pracownicy laboratoriów nie chcieli nas
informować. Odsyłano nas do wojewódzkich inspektoratów.
My poczyniliśmy pewne
zapasy, żeby testów nie zabrakło, i zrobiliśmy to wcześniej, bo unieważnienie
przetargu można było przewidzieć. Jak jest w innych inspektoratach, nie wiem,
ale rzeczywiście dochodzą słuchy, że testów może zabraknąć.
Jeżeli testów nie będzie, badania trzeba będzie przerwać, ubój mięsa
wstrzymać – powiedział nam jeden z
wojewódzkich lekarzy weterynarii.
Inspektoraty nie mają pieniędzy na zakup testów, a jeśli
środki się pojawią, może nastąpić problem z ich wydaniem w odpowiednim czasie,
bo trzeba będzie zorganizować przetargi.
Można jednak uprościć
procedury, może Urząd Zamówień Publicznych zgodzi się na zakup od poprzednich
dostawców – mówi nasz rozmówca.
Główny lekarz weterynarii liczy na osiągnięcie kompromisu z Komisją
Europejską.
Istnieje szansa na
zgodę na procedurę negocjacyjną. Jeśli Unia nie zgodzi się na to, to będzie
rzeczywiście problem. Ale pieniądze muszą się znaleźć. Nie ma takiej możliwości,
żeby zabrakło ich akurat na te testy – mówi Krzysztof
Jażdżewski.
Testy na BSE muszą zostać przeprowadzone na każdej krowie
powyżej 30. miesiąca życia. Inaczej jej mięso nie
zostanie dopuszczone do sprzedaży. Według naszych informacji, w Polsce wykryto
już 20 przypadków BSE, w tym 11 w 2004 r.